12:42

Subtelne podkreślenie z Ecolore | Brązery mineralne. Cocomo No.280, Diani No.284, Balos No.285


Moja przygoda z Ecolore trwa nieprzerywanie od momentu pierwszej aplikacji podkładu mineralnego, który idealnie współpracuje z moją cerą i nadaje mi niezwykle zdrowy, promienny wygląd. Magia ta, trwa po dziś dzień.  Mimo że brązery nie są koniecznością w moim codziennym makijażu i często rezygnuję z ich użycia na rzecz różu,  nie mogę nie docenić użycia kosmetyków brązujacych i przyciemniających w makijażu, zwłaszcza w przypadku pełnego kształtu twarzy.

Dzięki Pani Dorocie, miałam szansę przyjrzeć się nowościom Ecolore trochę bliżej i po kilku tygodniach testów, postanowiłam wyrazić swoją opinię. 

Od kilku lat, prym wiodą kosmetyki mineralne, które mogą być równie trwałe jak tradycyjna kolorówka. Są także coraz chętniej stosowane w makijażu profesjonalnym, ze względu na wysoką pigmentację i bardzo naturalne wykończenie. 

Przyznaję się, iż brązery Ecolore stosowałam częściej na kimś, niż na sobie, przeszły jednak fazy testów bardzo porządnie, konturowanie twarzy jest wciąż na topie, chociaż osobiście nie jestem fanką tak mocnego wyostrzania z natury łagodnych, kobiecych rysów. Niezwykle trudne jest także operowanie tak niebezpiecznym kosmetykiem, jakim jest brązer, bardzo łatwo o komiczny wygląd, czy też zniekształcenie twarzy (co nie zdarza się nawet przy fatalnym nałożeniu różu) Korzenie mojego odwiecznego problemu sięgają jednak głębiej, odkryłam to dosyć niedawno, bacznie obserwując zdjęcia. Kosmetyki brązujące nie wyglądają dobrze na mojej bladej karnacji (podkreślam delikatne rysy twarzy najczęściej różami) i drobnej, szczupłej twarzy. Odkąd poznałam magię różu, rezygnuję z użycia innych produktów na rzecz naturalnego rumieńca,z  którym czuję się najlepiej. 

Brązery nie są jednak czymś zbędnym w moich zbiorach (choć można było odczuć nutkę niechęci) - przy mocniejszym makijażu, czy też związanych włosach, odsłaniającej moją twarz w pełnej okazałości, decyduję się korekcję moich niedoskonałości kosmetykiem konturującym, łagodząc ostrą linie podbródka i wysokie czoło. Brązery jednak znacznie częściej służą mi do ocieplania, z tego względu, iż większość jest dla mnie za ciepła. Temperatura mojej skóry wyłapuje niezwykle szybko i trafnie pomarańczowe tony, dlatego większość produktów tego typu wychodzi na mnie bardzo ciepło i nie nadaje się do korygowania ostrych rysów. Ecolore, niegdyś oferowało jedynie ciepłe, brązowe odcienie ( i jeden, nietypowy, na który zdecydowałam się w pełnowymiarowym opakowaniu, Cocomo), aktualnie, poszerzono ofertę o dwa, nowe, chłodne brązy - Diani, oraz ciemniejszy, bardziej brudny i szary Balos. Brązery Diani i Balos, zostały mi przekazane w ramach zapoznania się z nowościami, nie ma to jednak naturalnie żadnego wpływu na moją opinię końcową. 



Muszę odetchnąć z ulgą, gdyż brązery nie są zbyt suche, dzięki temu nie znikają w ciągu dnia (oprócz jednego delikwenta). Nie wiem jednak, jak jest w pozostałych wariantach kolorystycznych (posiadam jedynie 3 z 6, dostępnych brązerów Ecolore), gdyż mogą się między sobą znacznie różnić (odczuwam pewną zależność w różach, nie tyczy się to wyłącznie Ecolore, ale także Lily Lolo, które są do siebie bardzo podobne pod względem konsystencji). Najbardziej delikatny i miły w dotyku, jest Cocomo, który rozprowadza się najlepiej, choć jest bardzo subtelny i widoczny jedynie na bardzo jasnej karnacji. 

Konsystencja jest przyjemna, najbardziej suchy wśród mojej trójki jest Balos, aczkolwiek nie zmienia to faktu, iż wszystkie są przyjemne mniej, lub bardziej w użyciu. W dużej mierze trwałość jest zależna od podkładu i typu skóry. Bardziej mokry Cocomo świetnie współpracuje z każdym typem kolorówki, dla odmiany Balos, wymaga większej miłości, wyczucia i czasu. Brązery najlepiej nakładać naturalnym, porowatym włosiem kozy, przy wiewórce tracą na pigmentacji, do syntetyków nie chcą równomiernie przywierać i efekt końcowy nie zadowala mnie do końca.

Cocomo No.280, to bardzo rzadki i nietypowy kolor brązera. Ma on jednak swoje bardzo mocne plusy, mianowicie, jest idealny dla bardzo bladej karnacji o wyraźnie chłodnych tonach, bardzo ładnie dopasowuje się i można nim, z powodzeniem zresztą, wykonturować twarz. Na bardziej ciepłej karnacji, może się ocieplać (możliwe wybijające się różowe tony), albo wtapiać, nie dając żadnego efektu. Na mojej skórze, jest niemal niewidoczny, aczkolwiek, wiele razy usłyszałam o 'złapaniu słońca' od osób postronnych, nosząc Ecolore. Efekt ten jest bardzo subtelny i praktycznie niedostrzegalny, jeśli jednak, ktoś komplementuje moją opaleniznę, której nie mam - ma u mnie dużego plusa. :D Świetnie sprawdza się także do subtelnego podkreślenia rysów twarzy.

Ciężko jest mi także określić kolor. To beż, ale nie jest ani zbyt ciepły, ani zbyt chłodny, to bardzo neutralny kolor, ale ma w sobie coś z ciepłej opalenizny, taką, jaką można spotkać na bladej karnacji i doskonale imituje ją, nałożony na skórę. Ma lekko morelowy odcień. Na mojej cerze nie ociepla się, nie jestem przyzwyczajona do aż takiego dopasowania, gdzie wskazanie palcem produktu graniczy z cudem.. ale powoli zaczynam się do niego przekonywać :) Bardzo trudno jest spotkać cokolwiek brązującego w takiej kolorystyce, powiedzmy sobie szczerze, patrząc na Cocomo, od razu przywodzą mi na myśl paskudnie niedobrane kolorystycznie podkłady. Jak widać, pozory mylą, jestem bardzo  pozytywnie zaskoczona. Polecam szczególnie bardzo bladej karnacji, na poziomie zero, najlepiej o chłodnym typie urody lub neutralnym, a nawet ciepłym.

W porównaniu do moich jasnych kosmetyków brązujących, Ecolore, ma niezwykle unikatowy, morelowy odcień i może służy zarówno jako brązer, ale także jako subtelny róż.  Większość jasnych brązerów, ma biszkoptowy, ciepły kolor, który nie współgra z chłodną karnacją o różowych tonach. Porównanie kolorystyczne zobaczysz TUTAJ>



Spośród całej trójki, rozprowadza się najlepiej, jest bardzo dobrze rozdrobniony i dobrze przyczepny do skóry, nie ściera się tak łatwo z dłoni, jak np. Balos. Jest lekko mokry, ma satynowe wykończenie i bardzo ładnie rozświetla skórę, nadając jej promienny wygląd - Diani i Balos to typowe matowe brązery. Ciężko o placki i nierównomierne nałożenie produktu, mimo że jest jasny na tle swoich braci, aplikacja jest bezproblemowa i przebiega bardzo szybko. Nie mam wątpliwości, co do bardzo dobrej jakości Cocomo i szczerze go polecam. Jako jeden z  niewielu brązerów, idealnie dopasowuje się do mojej karnacji i podkreśla to, co chcę podkreślić w delikatny i niewidoczny sposób.

INCI: Mica, Titanium Dioxide, CI 77492, CI 77491, CI  77499 
Koszt 36.90zł/ 4g
 

Diani No.284, to odcień, który znajdzie dużą rzeszę fanek, ze względu na podobieństwo do słynnego brązera The balm Bahama Mama, który według mnie, jest bardzo przereklamowany i nie nakłada się wcale tak równo. Diani, jest odcieniem o pół tonu jaśniejszym i nie zawiera oliwkowych tonów w aż takiej ilości jak Bahama Mama, dzięki temu, nie ociepla się tak, jak słynna mamuśka, aczkolwiek, może posłużyć także do ocieplania twarzy w zależności od cery (na mojej skórze Diani bardzo się ociepla, ale nie wchodzi w  pomarańczowe i miedziane tony jak honolulu Lily lolo, czy Bahama Mama The balm. Porównanie znajdziesz TUTAJ>). Diani, to produkt do konturowania. Jest neutralnym, eleganckim brązem. Bardzo przemyślany i trafny kolor, który sprawdza się nawet na mojej bladej skórze w roli ocieplacza, jeśli jest nałożony oszczędnie.

W porównaniu do słynnej Bahama mama i ostatnio, będącego na topie brązera Lily Lolo Honolulu w formie prasowanej, Diani, jest najbardziej neutralny, ale nie jest on chłodny. Moja skóra nadal wyłapuje cieplejsze tony, dzięki temu, w moim przypadku sprawdza się zarówno do konturowania, jak i ocieplania, choć na karnacjach neutralnych, będzie wyglądał znacznie bardziej chłodno i pozostałabym przy podkreślaniu kości policzkowych.

Diani nakłada się odrobinę gorzej od wspomnianego Cocomo, wymaga zdecydowanie lekkiej ręki ze względu na dużą pigmentację, chociaż całość bardzo łatwo jest rozetrzeć. Proszek jest dobrze przyczepny do skóry i nie blednie w ciągu dnia oraz nie pyli podczas apilkacji. Brązer, jest bardziej suchy od Cocomo, aczkolwiek nadal jego konsystencja jest przyjemna i nie sprawia mi większych problemów. Ładnie dopasowuje się do skóry i pasuje do wielu tonacji, zarówno do neutralnej, jak i ciepłej. Do chłodniejszych typów urody może okazać się zbyt brązowy, aczkolwiek dużo zależy od Twoich preferencji i jasności skóry. Na bardzo bladej cerze może niestety odznaczać się, dlatego należy być oszczędnym w aplikacji, do skóry jasnej i średniej, Diani będzie idealny.

Wykończenie jest typowo matowe, dlatego Diani jest odczuwalnie bardziej suchy. 

INCI: Mica, Titanium Dioxide, CI 77491, CI 77492, CI  77499 
Koszt 36.90zł/ 4g

Balos No.285, to kolor gorzkiej czekolady. Piękny, chłodny brąz, idealny dla opalonej skóry, a także karnacji średniej i ciemnej. Nałożony w małej ilości, sprawdzi się nawet na karnacji średnio jasnej. Jest najchłodniejszy z całej trójki i nałożony umiejętnie, doskonale imituje cień. Nie ociepla się. Dla jasnej karnacji będzie za ciemny,chociaż nakładany, bardzo blednie i traci na pigmentacji.

Balos, to kolor, który sprawia mi najwięcej problemów. Cała trójka jest bardzo dobra jakościowo, ale dostrzegam tę samą zależność jak w przypadku kosmetyków Lily Lolo. Brązer, jest zbyt suchy, przez co znacznie traci na trwałości i nie wygląda tak pięknie, jak bardziej mokry Cocomo, czy Diani. Potrafi blednąć w ciągu dnia, dlatego moim zdaniem nie jest odpowiedni do wykonania okazjonalnego makijażu, który ma przetrwać całą noc. Pigmentacja produktu jest niesamowita i najmocniejsza, aczkolwiek odbija się to negatywnie na walorach użytkowych - kilkukrotnie (mimo lekkiej ręki) zdarzyło mi się rozprowadzić produkt nierównomiernie i nie wynika to z braku umiejętności. Jest także odrobinę gorzej przyczepny do skóry i najlepiej współpracuje z podkładem mineralnym. Podczas nakładania, bardzo traci na pigmentacji i wchłania się w skórę. Minusem jest relatywnie krótka trwałość, produkt bardzo łatwo jest zetrzeć ręką, a nawet pędzlem, muskając policzki różem. Efekt końcowy nie jest satysfakcjonujący i znacznie odbiega od dwóch, wyżej, wspomnianych brązerów. Niezaprzeczalnym plusem kolorówki Ecolore jest ich doskonała absorpcja, dosłownie po kilku minutach Balos widocznie blednie i całość prezentuje się dobrze, choć jest bardziej problematyczny w użyciu niż jego bracia. Żałuję, że zabrakło tej wyczuwalnej i namacalnej wilgotności i doskonałej przyczepności, jak w przypadku Cocomo, prawdopodobnie to wina dużej ilości pigmentu. Ze smutkiem stwierdzam, że nie zrobił na mnie pozytywnego wrażenia, ze względu na zanikającą pigmentację podczas kontaktu ze skórą i raczej krótką trwałość i nierównomierność w nakładaniu, gdyż łatwo o nieestetyczne placki, które ciężko jest rozetrzeć.

INCI: Mica, Titanium Dioxide, CI 77491, CI 77492, CI  77499 
Koszt 36.90zł/ 4g
 
Kosmetyki schodzą z twarzy równomiernie, nie tworząc brzydkich zacieków i plam. Wyglądają  bardzo naturalnie i wtapiają się w skórę, tworząc spójną całość.Nie spływają łatwo pod wpływem wody, aby je dobrze zmyć, należy użyć olejku, to wina bardzo dużej ilości pigmentu :)

Brązery najlepiej współpracują z podkładami mineralnymi, zwłaszcza suchy Balos, na tradycyjnej kolorówce bardzo szybko znika i znacznie gorzej rozprowadza się. Do brązera Cocomo i Diani nie mam żadnych zastrzeżeń, są świetne jakościowo i bardzo dobrze współpracują nie tylko z  moją cerą. Nie mam problemu z używaniem kosmetyków mineralnych na tradycyjnej kolorówce,a  także wykonując okazjonalne makijaże, jeśli produkty są wysokiej jakości i nie sprawiają mi problemów z aplikacją, gdyż nie mam na to zwyczajnie czasu. Brązer Diani i Cocomo mogę więc szczerze polecić, nawet wymagającym :)

Mają lekko wilgotną, przyjemną konsystencję, zwłaszcza Cocomo, który jest niezwykle przyjemny w użyciu. Równomiernie nakładają się i nie sprawiają większych problemów. Nie pylą gdzie popadnie, wszystko można kontrolować. Nie znikają także z twarzy, są dobrze przyczepne do skóry i trwałe. Dobrze współpracują z kolorówką, zarówno tą mineralną, jak i tradycyjną. Jak już wyżej wspomniałam, moje obiekcje tyczą się jedynie Balos, w którym coś nie do końca zagrało. Potrzebuje  znacznie większej ilości czasu i efekt końcowy nie zawsze można przewidzieć, o ile osobiście jestem na to przygotowana, produkt ten muszę wykluczyć z grona moich ulubionych i pewnych produktów.

Produkty brązujące Ecolore mogą posłużyć także jako mineralne cienie do oczu, Diani i Balos, to świetne cienie przejściowe, do zaznaczenia i zdefiniowania powieki. Wielokrotnie używam ich do wykonania lekkiego, dziennego smoky. Na bazie matującej Zoeva wytrzymują cały dzień i świetnie spełniają tę rolę - nie bledną, nie rolują się, doskonale rozcierają. Bardzo polubiłam także cienie do oczu Ecolore, które moim zdaniem, są jedynymi z najprzyjemniejszych jakie można dostać - dosłownie rozcierają się same i w zależności od techniki nakładania - za każdym razem wyglądają inaczej, ale o tym niebawem :)

Brązery umieszczone są w tradycyjnych, już dla Ecolore opakowaniach. Białe wieczka, opakowania skrywające 4g sypkiego pyłku, przesuwająca się i zabezpieczająca sypki proszek bez większych problemów  zasuwka. Jedyny minus opakowań, to ich szybkie brudzenie się, co odczułam zwłaszcza na ciemnych brązerach. Wszystkie z nich są bardzo wydajne, ale najbardziej Cocomo, który towarzyszy mi od prawie roku i mimo początkowej niechęci - aktualnie jest w obiegu bardzo często, gdyż w dyskretny i niezwykle subtelny sposób nadaje mi koloru. Ma najbardziej przyjemną konsystencję, wystarczy minimalna ilość, nie pyli i ciężko jest mi znaleźć choć jedną wadę, która przeważyłaby nad zaletami. Może jedynie jasny odcień, ale tylko ze względu na wyjątkowość i małą grupą docelową, Cocomo będą mogły cieszyć się jedynie bladolice piękności. Bardzo przyjemny jest także Diani, który od początku zauroczył mnie odcieniem, mimo wielu podobieństw-ciężko jest mi znaleźć drugi, taki sam kolor w znanych mi brązerach. Neutralny (ale nie zbyt chłodny, ani zbyt ciepły, idealny na cieplejszych), bez takiej ilości oliwkowych tonów, idealny dla większości do konturowania. Małym wyjątkiem od tej chlubnej rodziny i niezwykle, aż chciałoby się podejrzliwego zachwytu nad marką Ecolore stał się brązer Balos. Gorzki, ponętny odcień czekolady, ale nie rozbudził tak moich emocji podczas pierwszych ruchów pędzlem, nie rozprowadza się równomiernie i tworzy placki, które ciężko jest potem rozetrzeć. Cóż, każdemu zdarzają się małe potknięcia, choć nie uważam, by Balos okazał się strasznym bublem - wymaga po prostu większej uwagi i ilości czasu, grzeszy odczuwalnie krótszą trwałością, nie wywołał również takiego entuzjazmu jak jego rodzeństwo, które grzecznie zajmuje miejsce w moich kosmetycznych zbiorach, mimo że kolor jest bardzo udany i nie ociepla się. Widocznie nie zagrała ilość dużej ilości pigmentu i matowego, suchego wykończenia.

Brązery są niezwykle wydajne, nie zapychają porów i są odpowiednie dla problematycznej cery. Wszystkie brązery nie zawierają widocznych drobinek, Diani i Balos są zdecydowanie bardziej suche i matowe (doskonałe do konturowania), natomiast Cocomo - mokry, wilgotny, co czyni go niezwykle przyjemnym i bezproblemowym w aplikacji. Cena pojedynczego, 4g pudełeczka do koszt 36.90 zł. Kosmetyki Ecolore dostaniesz w sklepie producenta.




Pozdrawiam serdecznie,
Ewa

31 komentarzy:

  1. Chętnie zobaczyłabym zdjęcie też na Twojej twarzy jak prezentuję się chociaż jeden odcień bronzera:)
    Recenzja bardzo zachęcająca, sama czaję się na jakiś bronzer, ale trochę obawiam się, że kupię, użyję raz i tyle mojej przygody:)
    Uważam, że takie kosmetyki jak bronzer ładnie wyglądają tylko na idealnej lub prawie idealnej cerze, na pewno nie trądzikowej.. Dlatego kiedy widzę na twarzach innych dziewczyn bardzo podoba mi się, jednak wiem, że u mnie może nie sprawdzić się, będę wyglądała w nim po prostu śmiesznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciężko jest uchwycić efekt na twarzy, bo musiałabym go nałożyć naprawdę dużo, a nie chcę wyglądać komicznie :) Poza tym, brązery wyglądają na skórze, a w opakowaniu zupełnie inaczej, zwłaszcza, że mam wysoką temperaturę skóry i większość kosmetyków bardzo się na mnie ociepla :)Dlatego odchodzę od fotografowania kolorówki an twarzy, bo znacznie więcej wnoszą dokładne zdjęcia samego produktu (tuż pod zdjęciem głównym jest zestawienie 3 odcieni w naturalnym świetle, bez żadnej obróbki)

      A ja się nie zgodzę, bo brązery wyglądają właśnie bardzo dobrze na skórze problematycznej, znacznie lepiej niż róże i rozświetlacze. Kiedy miałam dużo zaczerwienień i czerwonych zmian, stosowałam tylko kosmetyki brązujące. I nie oszukujmy się, na skórze idealnej, każda kolorówka wygląda dobrze, czy mają matowe wykończenie, czy też rozświetlające ;)

      Usuń
    2. Może i masz rację, ale np. Ja jestem przewrazliwiona trochę, i nie lubię bardzo przyciągać wzroku na swoją twarz kolorowka:) co pewnie tak jak mówisz może być błędem, bo umiejętnie zrobiony makijaż odbija uwagę od nierówności.... Ale mi się ciągle wydaje ze na mojej skórze będzie wyglądał śmiesznie... Podobnie mam tez z makijażem oka, oprócz tuszu nic nie stosuje, bo nie chce przyciągać wzroku na twarz.... Głupie:)

      Usuń
    3. Justyno, wydaje mi się, że Twój problem nie dotyczy makijażu, tylko braku akceptacji :) Rozumiem Cię, bo borykając się z wieloma niedoskonałościami, nie mogłam zmobilizować sił na wykonanie makijażu :) Ale to działa, wystarczy minimalna ilość, by złagodzić rysy twarzy i odwrócić uwagę od niedoskonałości :)A brązer wcale nie jest takim łatwym kosmetykiem w operowaniu, więc rozumiem Twoje obawy. Bardzo łatwo jest wyglądać komicznie, źle nałożony brązer, wygląda znacznie gorzej niż machnięty róż i bardzo zniekształca twarz :)

      Usuń
  2. Kochana, proszę o poradę w wyborze kemu pod makijaż...
    po pierwsze nie umiem określić jaki mam typ cery:
    z jednej str po nałożeniu makijażu strasznie szybko zaczynam się świecić (szczególnie nos i bliskie jego okolice), mimo to nos łuszczy się, czasem aż ciężko nałożyć podkład, natomiast z drugiej str moją cerę bardzo łatwo podrażnić, używając nawet żeli to cery trądzikowej buzia była ściągnięta, a i nadal się świeciła... Borykam się również od pewnego czasu z grudkami na policzkach takimi widocznymi pod światło, dlatego zależy mi żeby krem jeszcze bardziej nie zapychał mojej buzi...
    Proszę doradź mi coś co będzie łatwo dostępne np kupie bez problemu w drogerii czy aptece :)
    zupełnie nie wiem czy powinnam uderzać w kremy nawilżające czy matujące do skóry trądzikowej :>

    z góry dziękuję za rady!
    pozdrawiam, Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anka, nie polecam gotowych kremów, bo każdy ma inną skórę, nie biorę na siebie odpowiedzialności za niesprawdzony kosmetyk. Krem, to tylko jeden element pielęgnacji, mało znaczący, bo przy skórze trądzikowej najważniejsze jest oczyszczanie, jeśli jest zbyt delikatne albo niedokładne, rujnuje cały plan pielęgnacyjny.

      A jak wygląda Twoja pielęgnacja? Postaram się coś poradzić, gdy wymienisz mi produkty, których aktualnie używasz i kosmetyki pielęgnacyjne, które zupełnie się u ciebie nie sprawdziły :)

      Usuń
    2. płyn micelarny z garniera różowy do zmywania makijażu, później resztki domywam zelem sylvevo tymiankowym, krem LRP hydraphase legere... od ok 2 tyg zaczęłam stosować 3x w tyg czarne mydło - zostawiam na buzi na ok 10min, ma działać jak peeling enzymatyczny, ale powiem Ci, że mam wrażenie że mnie zaczęło wysuszać... i to by było na tyle z pielęgnacji :>

      z racji grudek kiedyś kupiłam sobie np żel iwostin to cery trądzikowej i strasznie mnie wysuszył, tonik z octu jabłkowego który stosowałam też mnie wysuszał przez co miałam wrażenie buzia bardziej się świeciła... krem do cery trądzikowej jaki kiedyś miałam sprawiał że po nałożeniu podkładu cera produkowała jakby więcej sebum...

      Dlatego już zgłupiałam bo: mając problemy z zaskórnikami i grudkami teoretycznie powinnam stosować kosmetyki do skóry problemowej, trądzikowej.. stosując takie mam wrażenie że skóra robi się sucha, łuszczy się, błyszczy jeszcze bardziej, a grudki jak były tak są... natomiast sięgając po kosmetyki nawilżające boje się że przesadzę z nawilżeniem i dostane wysyp nieprzyjaciół... jak znaleźć złoty środek i w którą stronę iść?
      kiedyś czytałam opinie dziewczyny z cerą podobną do mojej i pisała że po zmianie kosmetyków z tych do cery trądzikowej na lekkie nawilżające jej buzia się poprawiła...
      ale jak znaleźć takie dobre, delikatne i lekkie produkty :>

      Usuń
    3. myślisz, że oczyszczając buzie za pomocą w sumie tych dwóch produktów (garnier+żel sylveco) mogę oczyszczać ja niedokładnie?
      A

      Usuń
    4. Czarne mydło może zapychać pory skóry, nie wszyscy je tolerują i mocno odwadnia skórę, od siebie polecam delikatne peelingi enzymatyczne, które w delikatny, acz skuteczny sposób usuwają martwy naskórek ;)Przyłożyłabym się trochę bardziej do specjalistycznej pielęgnacji - stosujesz może maski oczyszczające? Np. z błota z morza martwego? Glinki? Błoto termalne? Świetnie oczyszczają pory i zapobiegają powstawaniu podskórnych grudek :)

      Ciężko jest mi to ocenić, czy te produkty są w stanie zapewnić Ci oczyszczenie, nie powinnaś wyczuwać żadnej warstwy po myciu :) Cera powinna być świeża i gładka :) Spróbuj co jakiś czas oczyszczać skórę mocniej, np. wykonaj delikatny peeling enzymatyczny, maskę oczyszczającą;) Dużo możesz zdziałać, odkładając także tłuste emolienty - oleje, tłuste emulgatory, naturalne kremy.

      Każda cera potrzebuje nawilżenia, aczkolwiek kluczem jest wyczucie odpowiedniej dawki :) Jeśli masz problem z grudkami, samo nawilżanie cery nie wystarczy. Przede wszystkim, skup się na mocniejszym oczyszczeniu cery (może spróbuj do pielęgnacji dorzucić mydełko błotne, czy węglowe, peeling enzymatyczny, maskę z błota z morza martwego, olejek rozmarynowy i lawendowy) i lekkim złuszczeniu, niezbędny będzie delikatny preparat z kwasami - np. tonik salicylowy bez alkoholu, serum z kwasem azelainowym, czy też np. serum z Bielendy korygujące (zawiera delikatne kwasy PHA i migdałowy).

      Każdy potrzebuje innej dawki nawilżenia, najważniejsze, abyś nie obciążała swojej cery. Krem, powinien wchłaniać się niemal błyskawicznie,być delikatny dla cery. Może spróbuj Avene Post Acte, dziewczyny polecają też lekkie kremy Fitomedu (nr. 11 i 12 dla cery trądzikowej), od siebie polecam lekki krem Antipodes, jeśli masz odwodnioną cerę.

      Myślę jednak, ze w Twoim przypadku, ważniejsze jest rozbudowanie pielęgnacji, skup się na mocniejszym oczyszczaniu, a przenawilżanie i obciążanie skóry Ci nie grozi. Polecam Ci od siebie wodę termalną z Uriage, którą np. możesz spryskać twarz przed nałożeniem kremu - zużyjesz go znacznie mniej i lepiej się wchłonie, jeśli rozprowadzisz go na wilgotnej skórze ;) Role nawilżaczy, mogą pełnić także toniki nawilżające - nie musisz nakładać kremu na noc, jeśli nie czujesz takiej potrzeby,a wystarczy lekkie serum wodne (np.z witaminą C), czy tonik, świetnie u mnie sprawdza się Orientana z trawą cytrynową :)

      Usuń
  3. Przepiękne odcienie - stonowane, eleganckie i pozbawione znienawidzonej przeze mnie ceglastości. Kosmetyki mineralne są moją miłością od długiego czasu, choć tej firmy nie testowałam na sobie. Przekonałaś mnie zdecydowanie do tych produktów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolory są bardzo neutralne, polecam zwłaszcza cocomo dla bardzo jasnej karnacji :) Na pewno będziesz zadowolona :)

      Usuń
  4. Ewo, zapytam przy okazji, tak nie w temacie:)
    Czy teraz stosujesz Atrederm z taką samą częstotliwością i w takim samym stężeniu, co w zeszłym roku?
    I powiedz proszę, czego używasz ''między'' Atre? Czy tonik z glukonolaktonem spisuje się w połączeniu z Atre? Ja teraz stosuję Atrederm co drugi dzień, i skóra łuszczy się delikatnie tylko na brodzie i czole. Na policzkach, tam gdzie najbardziej mi na tym zależy, pozostaje niewzruszona...A no i plecy... zero reakcji. Tak się zastanawiam czy rozrabiać teraz nowy tonik z glukonolaktonem, czy trzymać się tylko kremu i olejku? Jak myślisz? Czekam na radę:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że używam Atredermu 0,05. Może powinnam zwiększyć częstotliwość?

      Usuń
    2. Agnieszko, zwiększ częstotliwość, a daj mniej dni na odpoczynek, możesz też spowodowac większe łuszczenie, stosując lekki tonik z kwasem przed retinoidem, najbezpieczniejszy jest mlekowy, ewentualnie salicylowy. :)Tonik z glukonolaktonem połączeniu z Atre za bardzo odwadniał mi skórę, glukonolakton lubię w połączeniu z kwasem azelainowym :) Z retinoidami - mlekowy, ewentualnie salicylowy :)

      Aktualnie system 2:2, ale będę go zwiększać, bo jest mniej suche powietrze i teraz lepiej go znoszę. U mnie łuszczenie jest wciąż mocne :)Możesz też celowo podsuszać skórę, ograniczyć emolienty i skóra będzie łuszczyć się odczuwalnie mocniej :)

      Między Atredermem używam emulsji post acte Avene, kremu Antipodes Vanilla i serum z wit.C , aktualnie Orientana, ale go nie polecam. Poza tym, żadnych kwasów, staram się lepiej nawilżać skórę i do pielęgnacji włączam coraz więcej antyoksydantów :)

      Usuń
  5. Mały błąd w wpisie - bronzer, nie brązer. To chyba dość częsta pomyłka, nie chciałam być złośliwa w żaden sposób. :)
    Sandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akurat wbrew powszechnej opinii, pisze się brązer. nie rozumiem tego i celowo popełniam błąd - bronzer, bo lepiej to dla mnie wygląda, ale Ewa jak najbardziej pisze poprawnie. zamiast pouczać innych, polecam najpierw sprawdzić czy informacje pokrywają się z rzeczywistością, np. tutaj:
      http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/bronzer-czy-brazer;9452.html

      Usuń
    2. To dziwne, bo w każdej drogerii czy sklepie internetowym jest napisane inaczej. Widocznie więcej osób popełnia błąd (w tym ja), ale rzeczywiście "bronzer" wygląda o niebo lepiej.
      Sandra

      Usuń
  6. Cześć :)

    Zacznę tak: wczoraj przeczytałem wszystkie posty z Twojego bloga (no oprócz pielnęgnacji włosów i makijaży...:) )

    Od lat interesuje się naturalną pielęgnacją i dobrymi preparatami. Walczę - myślę że z dobrym skutkiem - z różnymi problemami skórnymi. Oczywiście z trądzikiem też. Trzymam go w ryzach. Niestety, przybrał formę trądziku różowatego- zaskórnikowego. Skóra jest też wrażliwa i się rumieni :)
    Planuję sobie kurację na późną wiosnę i całe lato. Mam zatem pytanie- co sądzisz o naprzemiennym używaniu Serum z azeloglicyną Lub Skinorenu z tonikiem z glukonolaktonem Twojego przepisu. Na dzień natomiast myślę nad Serum z wit. C lekkim z BU- ponieważ ma też działanie przeciwsłoneczne. Obawiam się jedynie podrażnienia, jeśli się to skumuluje.

    Jakie są Twoje sugestie?

    Przepraszam, że piszę w komentarzach, ale nie chciałem maila.
    Obiecuję czytać systematycznie, nie wiem jak z komentowaniem.

    Pozdrawiam, Szymek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szymku,
      Kuracja z glukonolaktonem i kwasem azelainowym przyniosła u mnie świetne efekty, pod względem przebarwień zapalnych i zaczerwienień, możesz być z niej zadowolony. Polecam tonik z własnego przepisu, wersję drugą, bardziej bogatą, pH jest na poziomie 5-6, więc będzie odpowiednie dla cery ulegającej łatwo rumieniowi. Niskie pH = podrażnienia.

      Jeśli rozważasz nad kwasem azelainowym i witaminą C, najbezpieczniejsze, dla Twojej delikatnej cery, będą formy liposomalne, które są doskonale absorbowane przez naskórek, ale nie mają dużego potencjału drażniącego. Są delikatniejsze niż substancje w innej formie, zwłaszcza witamina C, która ma duży potencjał drażniący. Z taką formą, spotkałam się w kosmetykach Sesderma, ich działanie bardzo chwali Hexxana, która boryka się właśnie z trądzikiem różowatym ;)

      Usuń
  7. Dziękuję za odpowiedź! :)

    Sesderma- to kosmetyki z witaminą C czy z kw. azelainowym? O których myślałaś? Widzę takie i takie. Cena niestety zaporowa.

    Na pewno myślałem tak: jedną noc tonik z glukonolaktonem- własnie nr 2, na drugą np. Hascoderm- kws. azelainowy właśnie na liposomach.

    Na dzień natomiast albo codziennie albo "czasem" jakieś serum z wit. C.
    Może witaminy C w ogóle się pozbyć, ale znów ona dobrze działa na rumień i naczynka.
    Ech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I o tych i o tych :)

      Cena niestety wysoka, ale specjalistyczne preparaty są drogie, dlatego większość zastępuję półproduktami. Liposomalne formy wit.C ogólnie są bardzo drogie. Tak jak większość stabilnych kosmetyków z jej udziałem, niestety ;/

      A masz może już doświadczenia z olejową witaminą C (tetraizopaltyminian askorbylu)? Jest znacznie łagodniejsza od formy proszkowej i nie drażni tak cery, poza tym, jest stabilna w większości formuł tworzonych w domu :)

      Usuń
    2. Nie mam doświadczenia, nie używałem nigdy wit. C.
      Nie wiem też czy w ogóle ja włączę do pielęgnacji. Póki co od późnej wiosny planuję kw. azelainowy i ten Twój tonik z glukonolaktonem :)

      Otrzymmałem właśnie swoją przesyłkę od Ecospa i planuje stworzyć nadzywczaj delikaną emulsję łagodząco- nawilżajacą, uniwersalnego użytku. Mam piękny słoiczek od nich i myslę o zmieszaniu potrójnego kwasu hialuronowego, pantenolu, kilka kropel bisabololu i teraz się zastnawiam czy może wlączyć w to jakiś olej np. konopny albo hydrolat, ktory miałby świetne właściwości łagodzące i może antybakteryjne, np. z róży damasceńskiej? HA i B5 mają takie żelowe postaci, reszta płynna... moze wyjdzie taka zawiesina.

      Jak oceniasz ten eksperyment?:)

      Usuń
    3. Wszystko będzie się rozstawiać, jeśli nie zemulgujesz oleju, łatwiej będzie utrzymać tę konsystencję, jeśli nie będziesz dodawał do tego żadnych tłuszczów. Pamiętaj oczywiście o zakonserwowaniu gotowego produktu :)

      Usuń
  8. Doceniany Twój kunszt pisarski, ale jeśli chodzi o teksty o kosmetykach wole krótsze wpisy, może warto to rozważyć?

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpowiedzi
    1. Racja, kolorystycznie wszystkie są świetne, ale serdecznie polecam cocomo i Diani, które wręcz nakładają się same i nie potrzebują specjalnej ręki :)

      Usuń
  10. Muszę je zobaczyć! Diani może mi pasować. Do niedawna pisałabym, że najjaśniejszy, ale dzięki Honolulu LL wiem, że trochę ciemniejsze jakby lepiej konturują.

    W ogóle planuję odwiedzić stacjonarną drogerię, która ma kosmetyki Ecolore podczas wizyty w Krakowie i przyjrzeć się im tak "na żywo". :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Diani na większości cer, wychodzi dosyć chłodno, jest bardzo przyjemny :) Nie jest za ciemny, ani za jasny, wielu będzie pasował kolorystycznie :)

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  13. Czy dostanę gdzieś kosmetyki Ecolore w drogerii stacjonarnej? W internecie znalazłam, ale nie opłaca mi się zamawiać jednego produktu. Z góry dzięki za informacje :)

    OdpowiedzUsuń

Super, że jesteś! 👍👍👍

Jeśli komentujesz - podpisz się. Zwracam się tak jak Ty, do konkretnej osoby. Postaram się odpowiedzieć na Twój komentarz w przeciągu kilku, najbliższych dni.

Jeśli tracisz wiarę i wymagasz kompleksowej pomocy i opieki - napisz do mnie (mademoiselleeve@wp.pl), oferuję najwyższą i najbardziej profesjonalną jakość usługi w zakresie prawidłowej pielęgnacji. Nie udzielam rozbudowanych porad ani nie polecam konkretnych produktów w sekcji komentarzy - obejmuje go zakres moich odpłatnych usług.

Proszę nie umieszczać analiz składu - w sieci istnieją specjalne narzędzia, które wykonają to zarówno za Ciebie, jak i za mnie.

Proszę o niereklamowanie się na moim blogu. Reklama w tym miejscu jest płatna oraz stosownie oznaczana, a każdy jej nieopłacony i nieskonsultowany przejaw będzie skrupulatnie moderowany.

Artykuły sponsorowane na moim blogu mają dokładne oznaczenia - jeżeli taka informacja nie znajduje się na końcu artykułu, produkty, testy kosmetyków, zdjęcia oraz opracowanie tekstu pochłonęły jedynie moje własne zasoby finansowe i czas.

Pamiętaj, że umieszczenie komentarza to świadoma akceptacja regulaminu - jeśli zostaje on naruszony - podlega moderacji administratora. Nie tłumaczę się dlaczego - bądźmy tutaj dla siebie ludzcy.

Cześć!