06:00

Antipodes | Hosanna H2O Intensive Skin Plumping Serum (serum nawilżające)


Nikomu nie muszę przedstawiać już marki Antipodes. To chyba jedyna firma oferująca kosmetyki naturalne, która nie nadwyrężyła mojego zaufania i przywróciła wiarę w skuteczność i efektywność naturalnych składników. Na uznanie zasługuje także szeroka oferta marki, bowiem Antipodes oferuje kosmetyki o treściwszej, odżywczej formule, ale jednocześnie nie zapomina o lekkich, wodnych konsystencjach, które lepiej wpisują się w schemat skóry tłustej, trądzikowej i problematycznej, dlatego niemal każdy typ skóry znajdzie odpowiedni produkt dla siebie. Mimo że serum Hosanna na początku znajomości w żaden sposób mnie nie zachwyciło, a w pewnym momencie przewidywałam nawet bolesne rozstanie, lepsze zapoznanie się z produktem sprawiło, że aktualnie nazwa produktu doskonale odzwierciedla moje odczucia względem serum.

Muszę przyznać, że mam bardzo ambiwalentne odczucia do serum na różnych etapach jego użytkowania, Hosanna w zupełnie różny sposób zachowywała się na mojej skórze - w pewnym momencie wspaniale współpracowała z cerą, a czasami miałam wręcz odwrotne wrażenie i obserwowałam znaczne pogorszenie kondycji naskórka, bywała też neutralna i w zasadzie nie robiła nic, a dodatek naturalnego oleju zmienił zupełnie walory użytkowe i zdolności nawilżające produktu. Jak sama nazwa wskazuje, serum Hosanna ma zapewniać głównie nawilżenie - producent nie określił ani grupy docelowej, ani sposobu użytkowania serum, dlatego można je stosować na wiele, różnych sposobów i manipulować efektem końcowym. Kosmetyk może być stosowany zarówno samodzielnie, jak i traktowany jako element pielęgnacji warstwowej, w moim przypadku nie sprawdził się w ani jeden, ani w drugi sposób, dlatego mieszałam go z odrobiną oleju naturalnego, tworząc w zagłębiu dłoni lekką emulsję, w ten sposób zapewniłam sobie okluzję, bazując wyłącznie na jednym produkcie. 

Serum Hosanna jest w 100% naturalne, mimo braku ciężkich emolientów (z wyjątkiem emulgatora naturalnego, otrzymywanego z kokosa) i bazowania na wyłącznie naturalnych wyciągach roślinnych i olejkach eterycznych, ma bardziej treściwą, zagęszczoną, nawilżającą, ale nie otulającą konsystencję. Strukturą i zachowaniem na skórze przypomina bardzo lekką, rozrzedzoną emulsję, błyskawicznie się wchłania i delikatnie się lepi po wchłonięciu - co nie jest niczym złym, a świadczy o potencjale nawilżającym. Efekt ten zanika po upływie minuty. W dotyku jest bardzo gładkie i delikatne, lekko zagęszczone, ale wciąż bardzo lekkie, jak piórko. Konsystencja niestety nie wróży dobrej wydajności - serum ubywa za szybko, choć nie należy ładować kosmetyku za dużo, zamiast nawilżać, szybciej odwadnia naskórek, powoduje także niemiłe uczucie ściągnięcia. Bardzo przyjemnie sunie po skórze, nie jest toporne, kleiste i ciężkie, jak to bywa przy tego typu konsystencjach, nie zostawia żadnego woalu, warstewki, co jest minusem, ale też i plusem - ciężkością serum można dowolnie manipulować i wzbogacać takimi składnikami, jakie mają sprawdzone, pozytywne działanie na skórę. Pojawia się zatem kluczowe pytanie, czy rzeczywiście warto inwestować w serum Hosanna, skoro serum nie za bardzo sprawdza się stosowane samodzielnie i wymaga kombinacji? Moim zdaniem tak, na ten moment nie znam lepszej bazy kosmetycznej o tak dobrym potencjale nawilżającym, a to głównie formuła produktu ma wpływ na to, czy produkt końcowy będzie współpracował z  Twoją skórą, lub też nie. Cena oczywiście mogłaby być niższa, ale przy opracowaniu najlepszej metody stosowania serum Antipodes nie narzekam ani na na wydajność, ani na nawilżenie, jakie zapewnia mi kosmetyk.


Moim zdaniem znaczącym minusem serum jest brak okluzji - kosmetyk jest bardzo lekki i niezwykle komfortowy w użyciu, ale efekt ten zanika tuż po wchłonięciu się serum, po kilku minutach odczuwam wręcz ściągniecie skóry, a już niewielka dawka naturalnego oleju zniwelowałaby ten efekt. Z drugiej strony jest to plus, ponieważ producent daje mi wolną rękę i tym samym pełną dowolność stosowania kosmetyku i tylko do mnie należy końcowa decyzja w jaki sposób będę stosować zakupione serum. Samo w sobie nie nawilża dobrze skóry - rozumiem, że serum docelowo jest produktem pod inny kosmetyk i jego dodatkowe zastosowanie waloryzuje właściwości nawilżające, ale jednak przeznaczając niemałą kwotę na kosmetyk naturalny, spodziewałam się samodzielnie lepszych właściwości nawilżających i zmiękczających. W początkowym okresie samodzielne stosowanie serum zrobiło na mnie piorunujące wrażenie - cera stała się wygładzona, cera trzymała dłużej efekt matu, sam naskórek wyglądał dobrze, choć brakło mu naturalnego, zdrowego blasku, nie odczuwałam żadnego dyskomfortu w stosowaniu Hosanny, ale produktu ubywało zdecydowanie za dużo przy oszczędnym stosowaniu, a sam efekt nie był do końca zadowalający. Po dwóch tygodniach zauważyłam znaczne nasilenie rogowacenia, a sama aplikacja serum mocniej odwadniała naskórek niż go nawilżała, uczucie dyskomfortu z każdym dniem coraz bardziej się nasilało, stwierdzam więc, że serum stosowane samodzielnie ma wręcz znikome właściwości nawilżające, a samo w sobie może działać w odwrotną stronę. Zaznaczę jednocześnie, że moja cera nie wymaga dużej dawki nawilżenia i nie przepada za codziennym dostarczeniem emolientów - choć pojawiają się dni, gdy wymaga lekkiej okluzji i dostarczenia wystarczającej ilości wody, w lekkiej formie. 

Nie oznacza to, że serum nie sprawdzi się stosowane samodzielnie u każdego - na pewno osoby z typową cerą tłustą, czy pasjonaci warstwowej pielęgnacji bez problemu włączą Hosannę w swój schemat pielęgnacyjny, ale bez równoległego, dobrego nawilżenia i nawodnienia naskórka kosmetyk nie ma szans działać tak, jak powinien. Co trochę jest mylące - w końcu to serum nawilżające, a nie zwiększające nawilżenie innych kosmetyków nawilżających, chociaż z jednej strony formuła jest wodna i pozbawiona okluzji, więc można się domyślić, że serum będzie wymagać ulepszeń lub też rozsądnego wplecenia w pozostałą pielęgnację. Ogromnym plusem jest umieszczenie emulgatora - dzięki temu bez problemu możesz wzbogacać Hosannę ulubionym olejem, kremem, ale też stosować pod sprawdzone kosmetyki nawilżające, nadaje się i do pielęgnacji warstwowej, jak i do rozrzedzania cięższych konsystencji. I w zasadzie to największa zaleta serum Hosanna, nie pamiętam kiedy stosowałam naturalne oleje w formie dłużej pozostającej na skórze, a dzięki Antipodes na nowo odkrywam ich właściwości, w bardzo lekkiej, nieszkodliwej dla mnie formule, a przypomnę, że mam dość skomplikowane i trudne relacje ze substancjami zapewniającymi okluzję

W jakiej formie stosować serum nawilżające Hosanna? Samodzielnie, do rozrzedzania typowej okluzji (np. oleju, kremu, emulsji) lub do stosowania pod kosmetyk o cięższej konsystencji. Użytkowane samodzielnie z całą pewnością nie sprawdzi się u osób, których skóra nie trzyma wilgoci i szybko się odwadnia - dotyczy to nie tylko skóry dojrzałej, ale także naturalnie cienkiej, wrażliwej, uszkodzonej, poddawanej działaniu substancji drażniących, uważałabym także na serum o tak lekkiej formule przy problemach z rogowaceniami, natomiast może okazać się strzałem w dziesiątkę na skórze typowo tłustej oraz jako element lekkiej, warstwowej pielęgnacji, ale trzeba uważać, by tak lekki preparat nie zaczął odwadniać stopniowo naskórka, co miało miejsce w mojej pielęgnacji, która jest szczególnie uboga w okluzję - gdybym ją zapewniała w innych krokach, pewnie sprawy poukładałyby się inaczej. Serum może być stosowane także pod krem, emulsję, jest to sposób dla osób, u których takie stosowanie kosmetyków się sprawdza, ja przykładowo unikam stosowania samodzielnie takich konsystencji, bo są dla mnie za ciężkie, ale jeśli naskórek wymaga tej okluzyjnej warstewki, to jest to najlepszy sposób do stosowania Hosanny - serum jest odpowiednio zabezpieczone, tak jak naskórek - wilgoć jest domknięta okluzją i serum ma prawo działać. Z drugiej strony, trzeba też ocenić, czy sam kosmetyk współpracuje z innymi produktami o bogatszej konsystencji - u mnie przykładowo Hosanna ściągała naskórek pod kremami z filtrami i nie dawała efektu nawilżającego, znacznie lepiej zachowywała się w połączeniu z okluzją niż jako oddzielny, warstwowy element, mimo okluzji, połączenie nie do końca się sprawdzało i nigdy nie byłam zadowolona z efektu końcowego, ale jednak kremy ochronne to sama ochrona, wyglądałoby to inaczej przy typowym kremie nawilżającym, który oprócz zapewnienia warstewki posiada składniki wiążące wodę, trzeba też trafnie ocenić kondycję skóry, bo serum może fajnie, lekko ściągać pory, przez co kosmetyk o cięższej konsystencji będzie lepiej absorbowany przez skórę. I opcja trzecia, która na mojej skórze sprawdza się najlepiej: połączenie serum z  emolientem. Serum Hosanna po dodatku okluzji, stworzy milutką, przyjemną, wspaniałą emulsję, która genialnie się rozprowadza i daje zdrowy blask, ale w żaden sposób nie powoduje uczucia ciężkości i obecności czegoś na powierzchni naskórka. Nie jest to kosmetyk typu olej zatopiony w wodzie, ale jednolita, gładka emulsja, dzięki temu świetnie współpracuje z moją cerą. Na mnie działa fenomenalnie w połączeniu z olejem jeżynowym - na jedną porcję serum daję kropelkę oleju i serum zmienia całkowicie swoje walory użytkowe - jest jedwabiste, aksamitne w dotyku, nie obciąża cery, ale jednak nawilża i przywraca komfort, nie zauważyłam, by mój naskórek mocniej się przetłuszczał, czy w jakiś inny sposób protestował. Jest to też jeden z niewielu kosmetyków, który zmiękcza moją cerę i daje świetliste, zdrowe wykończenie, ale niestety samodzielnie nie zdaje egzaminu. Jeśli nie sprawdza się ani samodzielna aplikacja, ani pod cięższe konsystencje, polecam spróbować wzbogacać serum cięższą konsystencją - ulubionym olejem, serum olejowym, kremem, emulsją, czymś, co zapewnia okluzję, Hosanna nabiera zupełnie innej struktury i świetnie współpracuje ze skórą, która protestuje na emolienty tłuste, ale mimo wszystko ich potrzebuje. Serum używam raz na tydzień i nie pamiętam kiedy miałam tak dobrze nawilżoną skórę, a wiem jak ciężko jest wyważyć nawilżenie w pielęgnacji skóry reagującej niemal natychmiastowym wysypem na zbyt ciężkie, ale także i za lekkie konsystencje. Formuła mimo dodatku oleju nadal pozostaje lekka i to główny powód, dla którego zakupię serum ponownie. 


Regularnie stosowane serum z dodatkiem odrobiny oleju zniwelowało moje dotychczasowe problemy z nawodnieniem - nie było tragicznie, ale jednak borykając się z rogowaceniem należy dobrze zmiękczyć naskórek, a sama lekka, spłukiwana pielęgnacja to zbyt mało, szczególnie gdy naskórek jest regularnie złuszczany chemicznie. Nie skłamię, jeśli napiszę, że serum Antipodes stało się moją kropką nad i, swoistym, brakującym elementem, choć na początku wcale nie byłam zadowolona z działania kosmetyku. Hosanny w takim połączeniu nie używam za często, ale częstotliwość stosowania, jak i formułę należy opracować indywidualnie - byłam pewna potencjału serum, ale producent nie wykorzystał go do końca, choć może był to celowy zamysł i faktycznie serum Hosanna ma być uzupełnieniem oferty marki. Wiem jedno - w połączeniu z  olejem wspaniale wpływa na kondycję mojego naskórka - cera jest nawilżona, gładka, zmiękczona i lśni zdrowym blaskiem, nie odnotowałam żadnych niedoskonałości, wzmożonego przetłuszczania, nasilenia rogowacenia, czy ropienia mieszków, cera odzyskuje zdrowy koloryt, ale trzeba stosować kosmetyk z wyczuciem. Serum zdecydowanie lepiej sprawdza się też stosowane na noc, nie wiem czy wynika to pory roku, wilgotności, czy z walorów użytkowych serum, ale moja skóra znacznie lepiej absorbuje kosmetyk nocą, niż po przebudzeniu, dotyczyło to zarówno serum stosowanego samodzielnie, jak i z dodatkiem oleju. Zauważyłam także, że dzięki nawilżającemu serum mogę zrezygnować z porannego mycia - naskórek jest tak dobrze nawodniony i wygląda bardzo świeżo, że ograniczam się wyłącznie to przetarcia skóry tonikiem z olejkami eterycznymi i wcale nie narzekam na ściągniecie, więc nie jest to efekt placebo ;) Nawodnienie widocznie wzrosło i jestem na to żywym poświadczeniem, choć szkopuł tkwi w tym, w jaki sposób będziesz stosować serum, w jakiej częstotliwości i czy formuła będzie Tobie odpowiadać.

Oprócz nawilżenia, choć pozytywne skutki jakie zaobserwowałam są jego następstwami to głównie ładniejszy koloryt, lepsze napięcie naskórka i ogólny, zdrowy wygląd. Zmniejszyła się także ilość niedoskonałości wynikających z rogowacenia, a sama skóra nie jest aż tak bardzo reaktywna. Co ciekawe, świetnie też się sprawdza przy kuracji retinoidami i mam wrażenie, ze znacznie lepiej reaguję na tretinoinę, głównie ze względu na bardzo dobre nawodnienie naskórka. Jestem bardzo zadowolona z działania serum, ale warto się zastanowić czy będzie to udana inwestycja - formuła jest lekka, specyficzna i nie u każdego się sprawdzi, choć serum samo w sobie posiada bardzo dobre nawilżenie, które trzeba umiejętnie wydobyć. 

Serum zawiera głównie wyciągi roślinne, więc tym bardziej godne podziwu są jego właściwości nawilżające. Bazą serum jest wartościowa woda lawendowa, która na moją cerę ma świetny, regulujący wpływ - oczyszcza, tonizuje, łagodzi wypryski, przyspiesza gojenie i łagodnie nawilża, choć nie u każdego się sprawdza oraz niezwykle bogata w minerały, przeciwutleniacze i związki aktywne woda artezyjska Waiwera. Kluczowym składnikiem jest natomiast cenny ekstrakt z drzewa paproci czarnej (mamaku), wykazuje on bardzo mocne właściwości nawilżające - ochrania skórę przed utratą wilgoci, nadaje jej jedwabistość oraz zmiękcza naskórek. Nazwa mamaku brzmi egzotycznie, choć dla mnie już znajomo - taką samą nazwę nosi także osada (wieś) w Nowej Zelandii z pięknymi plantacyjnymi wzgórzami, a sama roślina występuje wyłącznie na zachodnio-południowym Pacyfiku oraz na Nowej Zelandii, choć teren Mamaku jest pozbawiony występowania tej rośliny. Okazuje się, że drzewo paproci czarnej zyskało ogromną popularność wśród rdzennych mieszkańców, którzy wykorzystywali (i być może wykorzystują nadal) właściwości mamaku  jako okładów nawilżających, regenerujących i gojących zewnętrznie na skórę - Cyathea medullaris ma bardzo mocne właściwości nawilżające oraz ogromny potencjał naprawczy, dlatego zastosowana zewnętrznie na ludzki naskórek bardzo przyspiesza gojenie, łagodzi podrażnienia oraz utrzymuje odpowiedni poziom nawilżenia. Składnikiem nawilżającym i antyoksydacyjnym jest ekstrakt z ciemnych winogron, którego nie muszę nikomu przedstawiać - ciemne barwniki to jedne z najefektywniejszych i najmocniejszych substancji antyutleniających, całość jest zagęszczona gumą ksantanową. W serum znajduje się także emulgator pochodzenia naturalnego, pozyskiwany z kokosa oraz naturalne składniki zapachowe. Jak widać  jest tego niewiele, ale Antipodes po raz kolejny udowadnia, ze to właśnie w prostocie tkwi siła i ciężko się z tym nie zgodzić. Liczy się przede wszystkim jakość składników, a jest ona na bardzo wysokim poziomie, nigdy nie zawiodłam się pod tym względem na produktach sprzedawanych pod skrzydłami nowozelandzkiej marki - począwszy od wysokiej jakości składników, przyjemnych, niespotykanie delikatnych formuł, aż po niezwykle przyjemną woń i sprzedaż produktów w solidnych, eleganckich, zgodnych z motywem marki opakowaniach. Czuję się dopieszczona pod każdym względem i to jest naprawdę super.


Ciężko ocenić czy formuła może zatykać pory, bo pewnie i pojawią się takie pytania. Jest bardzo lekka i jedynym składnikiem, który może powodować jakiekolwiek zmiany jest zawarty emulgator pozyskiwany z  kokosa - na grupę kokosowych emulgatorów jestem szczególnie nadwrażliwa, ale stosuję serum z powodzeniem od kilku, długich miesięcy i nigdy nie obserwowałam nagłego pogorszenia na skutek stosowania serum Hosanna, a gdyby serum mi faktycznie szkodziło pod względem komedogenności, na pewno przez ten czas zauważyłabym jakieś negatywne objawy, zwłaszcza, że moja skóra w błyskawicznym tempie wysyła mi sygnały ostrzegawcze. Mam jednak na uwadze, że każda skóra jest inna, dlatego kwestię komedogenności każdy powinien ustalić indywidualnie. 

INCI: Lavender augusifolia distilate (lavender flower water),  Aqua (Waiwera artesian) water, Cyathea medullaris (mamaku black fern leaf extract), Vitis vinifera (Vinanza Grape grape seed) extract, Naticide (natural preservative), Caprylic/Cappric trigliceryde, Xantan gum, Essential oil fragnances of French Rose & Cardamon, Benzyl benzoate, Cinnamyl alcohol, Citral, Citronellol, D-limonene, Eugenol, Farnesol, Geraniol, Linanool

Kosmetyk jest umieszczony w 30 ml butelce z ciemnego, solidnego, grubego szkła. Opakowanie jest solidne, gdy tylko spożytkowałam serum Worship, niemal natychmiast znalazłam zastosowanie dla świetnej jakościowo butelki i pipety - pipeta działa bez zarzutu na czas stosowania serum, jak i po jego zużyciu, nic się nie zacina, nie rozwala, doskonale dozuje produkt, opakowanie jest szczelne, dzięki temu nie dociera do niego powietrze. W kwestii opakowania jak zwykle zresztą, nie mam nic do zarzucenia Antipodes, już na pierwszy rzut oka widać, że producent przykuwa do tego ogromną uwagę i chwała mu za to. Nie ma nic gorszego jak dobry produkt, w badziewnym opakowaniu, które uprzykrza życie i psuje się podczas stosowania produktu.

Muszę także zwrócić uwagę na zapach. To chyba jedyne kosmetyki naturalne, które nie śmierdzą, a ich woń wręcz uzależnia! Hosanna pachnie trochę inaczej od reszty gamy produktów - bardziej kremowo, subtelnie, ale można wyczuć łagodną woń kwiatową, leśną, ciężko mi określić czym pachnie Hosanna, ale jest to zapach delikatny, subtelny i uprzyjemniający kontakt z kosmetykiem.

Cena nie jest niska, za serum należy zapłacić w polskich sklepach około 170 złotych, na zagranicznych stronach (z darmową wysyłką do Polski), przy atrakcyjnych kodach rabatowych można zakupić serum już za 120 złotych. Wydajność serum nie jest jego najlepszą cechą (a raczej jej brak), ale biorąc pod uwagę świetne walory nawilżające i tym samym na mojej skórze bardzo rzadkie stosowanie serum (maksymalnie raz na tydzień), nie żałuję zakupu, a sama cena jest do przełknięcia. Co więcej, na pewno zakup powtórzę.


Mimo ambiwalentnych, skrajnych emocji, finalnie serum Hosanna stało się jednym z moich ulubieńców i idealnie dopełniło moją pielęgnację. Jak nigdy mam poczucie spełnienia w pielęgnacji, choć nadal szukam coraz lepszych rozwiązań dla siebie. Myślę, że warto zastanowić się nad zakupem, mogę oficjalnie serum Hosanna postawić obok maseczki Aura Manuka Honey Mask. Nie wyobrażam sobie nagłej rezygnacji z tych produktów, są to zdecydowanie kosmetyki na które warto oszczędzać, szczególnie, gdy masz problem z nawilżaniem problematycznej skóry.


Pozdrawiam serdecznie,
Ewa

113 komentarzy:

  1. Hej Ewo, mam pytanie. Czy kurację Atrdermem mogę rozpocząć już od września, czy powinnam poczekać jednak do października/listopada, kiedy nasłonecznienie będzie mniejsze? Atrederm już od kilku miesięcy stoi na mojej półce i już wprost nie mogę się doczekać kiedy zacznę go stosować, dlatego chciałabym zacząć jak najszybciej ;)
    Pozdrawiam,
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W poprzednim poście, w treści albo w komentarzach Ewa pisała, że nie patrzy na porę roku, ale na pogode i lepiej rozpocząć kurację jesienią, gdyż wtedy wilgotność powietrza jest najwyższa, niż zimą kiedy powietrze jest suche. Bardziej zwraca uwagę na nawilżenie niż na słońce - coś takiego, nie jestem dokładnie pewna, nie chce przekręcać zdania Ewy, polecam poczytać poprzedni post :)

      Usuń
    2. Dzięki ;)

      Usuń
    3. Zawsze rozpoczynam kurację obserwując pogodę, a nie kalendarz - najlepiej rozpocząć kurację jak dzień jest krótszy i wzrasta wilgotność powietrza, bo naskórek łatwiej i lepiej trzyma wilgoć, a dzięki wilgotnemu powietrzu nie ulega tak szybko podrażnieniom, nie jest też tak bardzo narażony na działanie promieni. Najgorszej jest zacząć suchą porą roku, skora wtedy najmocniej rogowacieje i prawdopodobieństwo pojawienia się wysypu na skutek rogowacenia bardzo wzrasta, no i nasza polska pogoda też jest taka, że im bardziej sucho - tym groźniejsze promieniowanie, np. zimą promienie UV są bardziej niebezpieczne niż wczesną wiosną, kiedy dzień staje się dłuższy.

      Usuń
  2. Witaj. Jestem ciekawa czy masz jakieś zdanie o stosowaniu maści bornej (kwas borowy 10%) lub maści ichtiolowej na pojedyncze zmiany skórne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie lepiej kupić tormentiol/maść pięciornikową? Podsusza,a dodatkowo niweluje drobne przebarwienia pozapalne.

      Usuń
    2. Kwas borowy ma bardzo słabe właściwości antyseptyczne i przeciwzapalne, a w dodatku związki boru są wchłanianie do ogólnego krążenia i kumulowane, co jest niezwykle toksyczne. Wiadomo, że sporadyczne stosowanie takiej maści raz na jakiś czas (absolutnie nie na rany otwarte, sączące się) nie zagraża zdrowiu, ale jest aktualnie tyle innych substancji aktywnych do stosowania punktowego, że kwas borowy może pójść w odstawkę - rezorcyna, kwas salicylowy, trikenol, tretinoina, czy nawet antybiotyki.

      Usuń
  3. Ewo, ja tak trochę nie na temat, ale.... Uważaj na kleszcze ! W takiej okolicy jak Twoja pewnie roi się ich całe stada, z nimi nie ma żartów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto jak kto, ale myślę, że Ewa jest świadoma jak nikt inny :D

      Usuń
    2. Że o ostrożności nie wspomnę :)

      Usuń
    3. Dzięki za troskę :) Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło wrócić z lasu z kleszczem, a wystarczyło pójść zerwać fasolkę szparagową z ogrodu i wróciłam z dwoma obcymi obiektami, także wiem co masz na myśli, ale w terenach leśnych wcale się aż tak nie roi od kleszczy, dzieciaki łapią kleszcze nawet na placu zabaw ;)

      Usuń
  4. Ewa! jakie piękne zdjęcia, magiczne wręcz :) Zapytam z ciekawości - czym focisz?

    Marka Atpidoes mnie kusi od dawna i pewnie coś w końcu kupię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło :) Stałym zestawem Nikon D5100 + 50mm 1.8g :)

      Usuń
  5. Zastanawiałam się ostatnio czy nie nabyć tego serum na zimę, do używania pod filtr, a chyba jednak kupię bogate serum LIQ. Mam straszną słabość do ekologicznych marek i kiedyś sporo używałam ich kosmetyków z różnym szczęściem. Ich kremy - obie wersje na dzień i krem na noc - są dla mnie za słabe, za słabo nawilżają czy odżywiają, no ale ja dobiegam czterdziestki, nie wykluczam, że dla młodszych cer sprawdzają się o wiele lepiej. Naprawdę lubię i ciągle kupuję ich krem pod oczy (ale tylko na dzień pod makijaż, w nocy wolę gęściejsze masełkowate konsystencje) i wspomnianą przez Ciebie maseczkę Aura z miodem manuka - to chyba jedyna tak dobra nawilżająca maska dla problematycznej cery. Mam cerę mieszaną w kierunku suchej ale w te wakacje zwariowała i zaczęła się strasznie tłuścić (mam nadzieję, że to od upałów), czasem jakieś wypryski też się pojawiają i ta maseczka naprawdę dobrze uspokaja cerę, wygładza, lekko przyśpiesza gojenie. Ja kupuję kosmetyki tej marki w sklepie Lookfantastic.com, mają darmową wysyłkę i na maila co chwila przysyłają kody rabatowe -20% więc można upolować taniej, na pewno sporo taniej niż w polskich sklepach. W sklepie kupuję od kilku lat różne kosmetyczne gadżety i mogę go śmiało polecić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli kremy są za słabe, to na pewno nie zakupiłabym serum Hosanna - można nim fajnie manipulować walorami nawilżającymi kosmetyków, ale serum Hosanna sprawia, że konsystencje są lżejsze i lepiej współpracują ze skórą, która źle znosi okluzję. Kremy Antipodes dla mojej skóry były stanowczo za bogate, ale jestem po 20, wiec mam inne zapotrzebowanie :) A myślałaś nad tym koncentratem z witaminą E od LIQ? Gdyby nie spory potencjał komedogenny witaminy E, natychmiast zakupiłabym serum, wydaje mi się świetną propozycją dla kobiet z cerą dojrzałą stosowany raz na jakiś czas :)

      Cieszę się, ze maska Aura Manuka się sprawdza - kupiłam kolejne opakowanie i nie zanosi się na to, abym nagle z niej zrezygnowała. jeden z najlepszych produktów marki. Sama nie zamawiam, ale dzięki mojej czytelniczce (Aniu! Pozdrawiam ;)) i także mam kosmetyki w atrakcyjnej cenie. Wszystko świeżutkie,pachnące, bez żadnego uszczerbku i w znacznie bardziej atrakcyjnej cenie niż na polskich stronkach ;)

      Usuń
    2. I mi przydałyby się takie znajomości, bo po obecnej cenie tej maseczki nie kupię :D Cwaniara, pozazdrościć :D

      Usuń
    3. W ogóle nie myślałam o tym serum z wit. E marki LIQ, dopiero w te wakacje kupiłam lekk wersję z wit. C :) bardzo lubię sera z wit. E, ale używałam zawsze Flavo C, ostatnio Bielendy, czasem robiłam małe porcyjki wg receptury z Mazideł. Ale rozleniwiłam się i nie chce mi się tak co tydzień ukręcać, jedyne co robię w domu to olejki myjące i lekkie toniki na bazie hydrolatu. Nie miałam pojęcia, że to serum Liq to taki hit blogosfery (ale pewnie dlatego, że nie czytam blogów kosmetycznych prawie wcale, za wyjątkiem Twojego, jestem wierną czytelniczką od roku, taką bierną, bez komentowania :)) dopiero moja młodsza siostra mnie uświadomiła. Muszę kupić coś bardziej odżywczego na zimę, myślałam o iossi, bo używałam od siotry jej serum do cery z problemami i byłam zachwycona - a ja rzadko zachwycam się olejkowymi produktami (bo wychodzę z założenia, że mogę sama ukręcić coś podobnego sama), a miałam sporo takich produktów od Hauschki, Clarinsa i Decleora. Te sera iossi to jakaś magia, wchłaniają się idealnie, nie zostawiają tłustej warstwy, skóra nazajutrz wygląda lepiej. Używam właśnie na noc kremu Naffi tej marki i jest cudny. Ale Iossi to konkretna cena, może spróbuję z tym od LIQ najpierw, dobrze znoszę nawet ciężkie formuły, nie zapychają mnie. Dziękuję za sugestię i pozdrawiam!

      Usuń
    4. ugh... miałam na myśli, że bardzo lubię sera z wit. C oczywiście, chyba pora spać...

      Usuń
    5. Strasznie kusisz tym iossi, czytałam pozytywne opinie, ale moja cera potrzebuje bardzo mało okluzji, wiec zakup kremu, serum olejowego, to narażanie się na straty - kosmetyku używam maksymalnie raz na tydzień, dwa tygodnie, więc u mnie nie ma sensu inwestować w bogatsze konsystencje, które i tak rozrzedzam. Również dziękuję za komentarz, mam nadzieję, że znajdziesz dla siebie najlepszą opcję :) Koniecznie podziel się także wrażeniami, sporo osób czyta komentarze i fajnie mieć obiektywną opinie na temat produktu od strony czytelników, którzy nie są powiązani z marką ;)

      Usuń
    6. Używałam tego do cery problematycznej, z krwawnikiem i tamanu bo z początkiem lata zepsuła mi się cera - mieszana, ale w kierunku suchej a tego lata zaczęła się okropnie przetłuszczać i pocić, zaczęły się pojawiać wypryski i gule - winię trochę hormony (mam problemy z tarczycą) a trochę to wina mojej pielęgnacji, zimą skóra mi się bardzo wysusza i używam dość bogatej pielęgnacji, tłustawych filtrów na dzień (Avene krem i emulsja spf +50) i powinnam była to zmienić wiosną na lżejsze formuły. No ale cóż, mądry człek po szkodzie :) Moja siostra (kilkanaście lat ode mnie młodsza, cera lekko trądzikowa) zamówiła to serum i trochę mi odlała. Jest naprawdę bardzo przyjemne w użytkowaniu, lekkie, u mnie wchłania się od razu, ale nawet moja sisterka, ze swoją tłustą cerą nie narzekała, a ona jest dość wyczulona na tłuściochy. Ja używałam z kremem nakładanym po wchłonięciu, moja sis solo (ale ona czasem nakładała jakiś lekki kwas pod spód). Serum naprawdę ogranicza przetłuszczanie i goi te niedoskonałości, skóra jest czysta, gładka, dobrze nawilżona. Ale jeśli ktoś nie toleruje olejów to będzie to kasa wyrzucona w błoto niestety, zwłaszcza, że je trzeba zużyć w ciągu 4 miesięcy od otwarcia. Choć na szczęście są miniaturki 10 ml :) Sama używam teraz kremu Naffi, również bardzo przyjemny, ale IMO raczej dla bardziej dojrzałej skóry, ma gęstą, masełkowatą konsystencję, wprawdzie wchłania się bdb, ale film zostawia i to może przeszkadzać niektórym. Przypomina mi trochę balsamy na noc Decleora, której to marki byłam kiedyś fanką :) Teraz noszę się z zamiarem zamówienia Intensive Night Repair pełnowymiarowego i miniaturki tego z tamanu, bo jak odchudziłam pielęgnację, zmieniłam filtry na lżejsze, to cera mi się uspokoiła i jest dobrze (choć oczywiście czasem coś wyskoczy...). Jeśli kogoś marka kusi, to zamówiłabym na początek te mniejsze pojemności, sklep wysyła błyskawicznie.
      W kwestii filtrów, mogę zdecydowanie odradzić tegoroczną nowość Iwostinu, Solecrin Purritin spf 50, naprawdę lubię filtry Iwostinu, często zimą używam ich do twarzy, ale ten to jakiś niewypał - jest gęsty i dość tłustawy, owszem wchłania się, ale jest wyczuwalny na skórze i co gorsza - potrafi się okropnie zwałkować (pewnie wina tej skrobi w składzie). Dla tłustej skóry koszmar :( za to ta ostatnia odsłona Biodermy Photoderm Max Aquafluide (z dopiskiem dry touch) jest świetna! Lekka, bardzo płynna, wchłania się szybko i co najważniejsze - nie zawiera alkoholu w składzie (nie toleruję niestety lekkiego Antheliosa ze względu na to alko...)

      Usuń
    7. Buziaki :* I love You ;) Twoja Ania ;)

      Usuń
    8. Olu, dziękuję za opinie ;) Przyjrzę się tej Biodermie ;)

      Usuń
    9. Olu, a możesz napisać co używasz pod oczy? Mam 39 lat i odwieczny z tym problem. Najczęściej używam tego samego co do twarzy. Agnieszka

      Usuń
  6. Witaj, Twoj blog ostatnio czytam po nocach... tyle wiedzy.. i nie ukrywam ze do konca jeszcze nie wszystko jest dla mnie jasne. Probuje analizowac sklady kremow itd ale nie wiem nadal czy robie to poprawnie...no ale do rzeczy. Chciałabym Ciebie zapytać czy pod mgielke nawilzajaca ktorej podałas przepis mozna zastosowac jakies lekkie serum?? Choćby to anyoksydcyjne rowniez twojego przepisu. Czy ta mgielka ochroni skore przed odwodnieniem czy konieczne jest zastosowanie po serum jakiejs lekkiej emulsji z emolientami??
    I drugie pytanie... Czy znasz jakis produkt, ktory bedzie regulowal nieco moja strefe T, ktora lubi sie przetłuszczac? OCzywiscie wiem juz z Twoich postów ze najważniejsza jest podstawowa pielegnacja, oczyszczanie itd. Chce wyprobowac trikenol ale czy oprocz tego jestes w stanie cos poradzic?? Z gore serdecznie dziekuje i bardzo licze na odpowiedz. POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że tak, dzięki temu kosmetyku zużyjesz mniej, będzie mail lżejszą konsystencje i lepsze walory nawilżające. Możesz taką mgiełką nawet na dłoni rozcieńczać kosmetyki typu krem, emulsja, serum, jeśli stosowane samodzielnie okazują się za ciężkie ;)

      Niestety nie wiem - jest lekka, delikatnie nawilżająca, zapewnia lekką okluzję (film hydrofilowy), wiec nie powinna odwadniać naskórka, ale nie wiem czy sprawdzi się stosowana samodzielnie na skórze głębiej odwodnionej - to produkt do lekkiej pielęgnacji,gdy skora jest dobrze nawodniona sama w sobie, albo element pielęgnacji warstwowej. efekt może być różny, zależy jak głębokie jest to odwodnienie i jaka jest jego przyczyna, wiec nie mogę udzielić jednej, jasnej odpowiedzi ;(

      Niestety nie wiem o jaką regulację Tobie chodzi - bo u innego regulująco może działać krem nawilżający, a u innych krem z kwasem lub retinoid, a nawet maski oczyszczające i regularne peelingi. Chciałabym pomóc, ale nie mogę niezbędna jest obserwacja skóry, wyważenie podstaw w pielęgnacji, a następnie kombinowanie ze składnikami aktywnymi. Jeśli problem tkwi w nadreaktywności gruczołów łojowych lub za słabym oczyszczeniu, polecam z nieinwazyjnych zabiegów peeling kawitacyjny i maskę z błota termalnego z siarką, trikenol natomiast polecam do stosowania miejscowego lub dodawany na świeżo do detergentów myjących, le trzeba uważać na ilość dodawanego półproduktu.

      Zachęcam także zapoznać się z takimi wpisami jak łojotok wywołany:
      http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2016/06/nadmierny-ojotok-i-dermatozy-wywoane.html
      Regulacja skóry odpowiednią pielęgnacją:
      http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2016/06/regulacja-skory-odpowiednia-pielegnacja.html
      oraz cera zanieczyszczająca się:
      http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2016/07/cera-szybko-zanieczyszczajaca-sie-osiem.html
      Znajdziesz tam masę wskazówek ;)

      Usuń
    2. jestes najlepsza;) Dziekuje

      Usuń
    3. chce sie jeszcze upewnic ze dobrze zrozumialam. Jesli naloze na twarz serum antyoksydacyjne to na koniec wystarczy ze spryskam twarz mgielka nawilzajaca by zapobiec ucieczce wody?? Przepraszam , za tak banalne pytanie alejak czytam Twoje genialne posty jeden po drugim to momentami mam metlik.

      Usuń
    4. To zależy jaką formułę ma serum antyoksydacyjne, jeśli nie masz mocno odwodnionej skory, mgiełka bezie wystarczająca - jeśli serum ma wodną formułę, to zastosowanie następnie mgiełki z dużą ilością wody niestety może nasilić odwodnienie, w takiej kombinacji zabezpieczyłabym serum kremem/emulsją lub bogatszym serum, ale możesz sprawdzić, cy mgiełka okaże się wystarczająca ;)

      Nie ma sprawy, pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Cena konkretna :) ja póki co jestem wierna serum z witaminą C liq CC :) używam wersji lekkiej, ale zastanawiam się czy nie wypróbować też wersji cięższej z witaminą E.
    Ewo a co myślisz o suplementowaniu się cynkiem w przypadku cery problematycznej i przy kuracji retinoidami? Chodzi mi konkretnie o cynk Zincteral (dawka 45 mg)?
    Pozdrawiam Cie serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że LIQ CC się sprawdza ;) Masz na myśli koncentrat z witaminą E? Czy wersję Rich? Moja cera ma większą skłonność do blizn zanikowych i przydałoby mi się coś mocniej nawilżającego i regenerującego raz na jakiś czas, ale obawiam się potencjału komedogennego witaminy E ... :( Kolejny wysyp, to kolejne blizny.

      Cynk jak najbardziej - przyspiesza gojenie, reguluje pracę gruczołów łojowych, oddziałuje regulująco na hormony płciowe i stabilizuje cukier. Warto go zażywać jednocześnie z witaminą A, tylko w formie naturalnej - tran, rybie tłuszcze, masło, śmietana. Nie suplementowałam się jeszcze siarczanem cynku, ale hydroasparaginian cynku zawarty w Zincas forte jest aktualnie najlepiej przyswajalną formą, choć siarczan cynku też ma dobrą przyswajalność i rekordową zwartość minerału. W naszej strefie klimatycznej i zachodnim sposobie żywienia niedobory cynku stwierdza się u większości populacji, wiec suplementacja jest w większości przypadków konieczna, szczególnie, gdy pojawiają się problemy z cerą.

      Usuń
    2. Dziękuję za informacje Ewo :-) myślałam o wersji Rich, podobno dobrze sprawdza się również na cerach tłustych, ale też się obawiam pogorszenia cery, dlatego zwlekam z decyzją :-) ogólnie jestem z tych co nie potrzebują mocnego nawilżania i w ogóle nie stosuję kremów, jedynie podczas kuracji retinoidami, ale to też raczej lekkie, kupiłam polecany przez Ciebie krem Avene Post Acte i od września ruszam z kuracją:-)

      Usuń
  8. Ewo, skoro promieniowanie przenika także przez szyby to czy jak siedzę tyłem do okna to mnie nie tyka? Mam mały pokój i blisko okno niestety, zastanawiam się czy nie przestawić biurka tak abym siedziała tyłem. A co z zasłonami? Czy trochę chronią?
    +Czy lepszy mały pokój z małym oknem czy duży z dwoma oknami np.? Przeprasszam ale nurtuje mnie to. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedziałam na Twój komentarz pod poprzednim postem, dlatego zacytuję moją odpowiedź:
      "Dotyka, bo promieniowanie odbija się też od ściany i jednak łapie boki twarzy, dużo też zależy od kata padania światła, ale lepiej siedzieć tyłem niż na wprost okna, najlepiej, aby światło było równo rozproszone, najgorzej gdy jest ostry strumień światła. Wszystko zależy od budowy mieszkania i wielkości oraz rozstawienia okien :) Zasłony zapewniają ochronę, w końcu są swoistą ochroną fizyczną przed strumieniem światła, najlepiej, aby były wykonane z nieprzepuszczalnego tworzywa - drewna, metalu, albo nieprzepuszczalnej tkaniny, wtedy ochrona jest niemal 100%."

      Usuń
    2. Ewo, w tym momencie wyobraziłam sobie metalowe zasłony... Prawdziwa żelazna kurtyna :)

      Usuń
  9. Z Twojego, Ewo, polecenia kupiłam maskę Aura Manuka i już zdążyła mnie zachwycić. Nakładam ją zwykle gdy mam podrażnioną skórę - zaognione wypryski itd i ona genialnie mi przywraca twarz do normalności. Wygładza, łagodzi, wyrównuje koloryt. Dziękuje bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulino, bardzo się cieszę, że maska Aura Manuka również sprawdza się bardzo dobrze i na Twojej skórze ;)

      Usuń
  10. Ewo. Co sadzisz o serum resibo? Albo o stosowaniu mgiełki Vianek, a nastepnie nalozeniu oleju? Mam bardzo tłustą cerę ze skłonnością do zanieczyszczeń i bardzo pomaga mi na pryszcze ograniczenie liczby kosmetyków. Ale kiedy brakuje mi nawilzenia i okluzji pojawia sie ściągnięcie i skora sie marszcy. Szukam alternatywy. �� powoli sie poddaje w walce o cere bo nie moge znaleźć swojej kropki nad i. Mimo że jestem juz blisko.
    Werka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serum Resibio zawiera sama oleje, to taka olejowa mieszanka, musisz ocenić, czy potrzebujesz tak potężnej okluzji jaką zapewniają oleje, możesz nim wzbogacać także lżejsze formuły jak kremy, serum, emulsje, które mają mniejsze stężenie fazy tłuszczowej, wiec kosmetykiem można bardzo dobrze manewrować iw zbogacać nim konsystencje produktów... do stosowania samodzielnie - oleje nie nawilżają, więc jeśli już, to wymagają warstwowej pielęgnacji, albo bardzo suchej skory, która wymaga takiej ilości okluzji. Serum możesz rozcieńczać mgiełką Vianek, ale to będzie produkt typu olej w wodzie, lepiej wzbogacać nim kosmetyki, które posiadają emulgator, albo mają jednolitą konsystencję, np. serum Hosanna Antipodes świetnie reaguje an dodatek olejów naturalnych, ale musisz ocenić, czy faktycznie potrzeba olejów w Twojej pielęgnacji. o problemie obciążenia skory olejami pisałam miedzy innymi tutaj:
      http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2016/04/problemy-pielegnacyjne-oleje-naturalne.html
      Na takim typie skóry odradzam stosowanie samych olejowych serum, ale pomyśl nad kombinacją serum i bardzo lekkiej, jednolitej konsystencji, zerknij też na ofertę 100% pure, emulsje mają lekką, wchłaniającą się konsystencje i zapewniają skórze odpowiednie nawilżenie - np. primer, czy emulsja z białą herbatą i miętą, można zakupić na polskiej stronie próbki ;)

      Usuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Nest. Obstawiam niedoczynność tarczycy, ale zrób sobie jeszcze cały komplet - tsh jeszcze raz, ft4 i ft3, zmierz też ciśnienie tętnicze, warto wykluczyć lub potwierdzić PCO. Jeśli to nie to, poszłabym w kortyzol i hormony przysadki. Trzymam oczywiście za Ciebie kciuki ;)

      Dziękuję bardzo ;) Rozumiem, czasami też ciężko wysnuć wnioski, zwłaszcza, że sporo czynników utrudnia jasne określenie efektów.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. To może być nieklasyczny objaw choroby, na pewno zbadałabym się dokładniej w tym kierunku, a próby wątrobowe były w porządku, czy jeszcze ich nie wykonywałaś? To by też trochę wyjaśniło co z tym shgb i tarczycą, większość hormonów jest metabolizowana w wątrobie.. Co do bloga -podczytuję ;)

      Przy takich niejasnych wynikach często przyczyna tkwi w toczącym się stanie zapalnym, infekcji, ogólnym osłabieniu, złych nawykach żywieniowych i trybie życia lub niedoborach kluczowych składników odżywczych. Warto też sprawdzić sobie jednocześnie krzywą insulinową. Problemy często się łączą, a do stabilizacji dochodzi po włączeniu odpowiednich dla siebie zasad żywieniowych i ogólnych "życiowych", nie wszystkie schorzenia można leczyć farmakologicznie, powiedziałabym nawet, że próba ich leczenia jest błędem lekarskim. W moim przypadku stres ma destrukcyjny wpływ na przebieg mojej choroby i przekonuję się na o tym każdego dnia na własnej skórze, ze jest w stanie wywołać niemal każde zaburzenie i chorobę - aktualnie znowu borykam się z trudniejszym dla siebie okresem i niestety jedna strona mojej twarzy nie pozwala mi o tym zapomnieć :/ Zaburzenia hormonalne są ściśle powiązane z całym organizmem, ale też i psychiką, dlatego po wykluczeniu wszelkich schorzeń zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie jestem ofiarą choroby cywilizacyjnej jaką jest przewlekły stres.

      Usuń
    7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

    8. Nest są zaburzenia hormonalne, które należy leczyć, ale są też i takie, które wymagają zmiany sposobu życia, i nie chodzi tu o to, aby się kręcić wokół problemu, ale działając objawowo, prowadzisz do rozwoju ciężkich chorób - ile osób narzeka na wysoki cholesterol i go zbija lekami? A przecież to bardzo często objaw jakiejś nieprawidłowości, np. zaburzeń hormonalnych ale ok, super, lepiej łykać tabletki, cholesterol utrzymuje się w normie, mogę jeść co popadnie i nie wykonywać żadnych innych badań, wiec wszystko jest ok, tylko po latach kamuflowania rzeczywistego problemu wychodzą kwiatki. Ale jak to? Mam raka? Mam zapalenie śluzówki żołądka, miażdżycę, guza etc? Przecież wszystko było w porządku! Na pewno będziesz skakać ze szczęścia, kiedy po 40, 50, będziesz na co tygodniówce u lekarza ;) Lekarz ma leczyć, a nie zaleczać, smuci mnie Twoja wypowiedź. Nie wszystko można leczyć farmakologicznie, bo to często ciąg przyczynowo-skutkowy,nie wiem jak jest w Twoim przypadku, o czym zresztą napisałam, każdy żyje jak chce. Widocznie jesteś tym ciężkim przypadkiem, którego nie można przekonać, ale skutki zawsze rozkładają się w czasie :) Żyjemy w "wolnym" kraju, więc każdy może robić to, co mu się podoba, tylko mnie przeraża jedno - życie w samotności, bólu, udręce, może też będę kiedyś jęczeć z bólu, ale chociaż mam świadomość, że próbowałam tego uniknąć i nie z własnej woli będę dla kogoś umartwieniem ;) Nie wszystko wyleczysz zdrową dietą i zmianą sposobu życia, o czym zresztą napisałam, ale dla mnie takie postępowanie jest brakiem szacunku do samego siebie i własnego ciała i zdrowia, zwłaszcza, gdy działasz wbrew sobie i spożywany pokarm oddziałuje na Ciebie negatywnie. Nigdzie nie napisałam, ze zamiast leków wystarczy zdrowa dieta, bo nie wystarczy, ale jest konieczna, aby osiągnąć trwały efekt terapeutyczny, niektóre zaburzenia hormonalne jak i pokarmowe nie powinny być leczone farmakologicznie, bo po pierwsze: nie ma to sensu, po drugie: prowadzi to do groźnego rozwoju rzeczywistego problemu, gdy przez lata objawy są maskowane przez leczenie objawowe, po trzecie efekty są tylko na czas leczenia. Nie chcę Cię do niczego przekonywać, każdy ma swoją własna drogę i robi to, co mu się żywnie podoba, ale propagowanie tak złych idei nie jest w porządku - leczenie objawowe jest zwyczajnie złe i moim zdaniem ma TYLKO sens, kiedy uśmierza ogromny ból i ulży w cierpieniu, a nie dlatego, że nie możesz zjeść sobie lodów, albo wciągnąć przetworzonej żywności... a jednocześnie narzekasz na zły stan skóry, moim zdaniem nie ma w Twojej wypowiedzi wcale spójności. Nikt Cie nie zmusza do zmiany nawyków żywieniowych, ale jeśli zły stan skory to złe emocje, to po co sama do tego doprowadzasz? W dorosłym życiu chyba chodzi o to, aby podejmować trafne decyzje, i nie tylko te teraźniejsze, ale także te, które będą mieć wpływ na Twoje dalsze życie. Jedno wyklucza się z drugim, musisz sama wybrać co wolisz, jeśli uszczęśliwiają Cię złe nawyki żywieniowe, to nie powinnaś jednocześnie narzekać na złą kondycję skóry, zwłaszcza, gdy widzisz korelację.

      Usuń
    9. Zawsze jest coś kosztem czegoś, życie nie jest sprawiedliwe. Warto poszukiwać rzeczywistej przyczyny problemu, bo wiele schorzeń i zaburzeń wymaga leczenia, ale z drugiej strony działanie wbrew sobie i nasilanie objawów jest bez sensu. Chyba wszystko zależy od mentalności, tylko aby coś zrobić, trzeba chcieć, a Ty nie jesteś gotowa to zmian, tylko traktujesz wszystko jak męczeństwo i utrapienie na całe życie. Ale nie będę wtykać nosa w nie swoje sprawy, tylko denerwuje mnie, że usilnie narzekasz na kondycję swojej skory, ale w żaden sposób z tym nie walczysz i nie chcesz walczyć, poszukujesz każdej innej przyczyny, inwestujesz w kosmetyki, ale nawet nie myślisz o tym, aby spróbować innej drogi. Nie neguję leczenia farmakologicznego, ale w Twoim wydaniu jest ono bardzo złe, rozważasz ciężkie, mające szereg skutków ubocznych leczenie m.in iozotretinoiną doustną, ale nie próbujesz w swoim życiu nic zmienić. Podczytujesz bloga Patryka, więc powinnaś także wyciągnąć wnioski, że żywienie jest kluczowym elementem w utrzymaniu właściwie funkcjonującego organizmu - nie zawsze załatwia sprawę, ale nigdy nie szkodzi. Może pomoże, może nie, ale chociaż nie nasila żadnych zaburzeń. Nie ma drogi na skróty.
      "Być może faktycznie coś w tym jest, ale... Ewa, wybacz, nie wyobrażam sobie, żeby lekarz powiedział pacjentowi np. "człowieku, nie będę Cię leczyć, musisz zmienić swoje przyzwyczajenia życiowe o 180 stopni" (a tym samym - Twoje życie musi kręcić się wokół Twoich zaburzeń etc.). "

      Nie, lekarz powinien powiedzieć: Musisz zmienić swoje nawyki, aby Tobie, Twojej rodzinie i znajomym żyło się lepiej, a ja będę mógł Cię leczyć. Nie rozumiem czemu zmianę nawyków rozumiesz, jako kręcenie się wokół swojego ciała i cery. Człowiek powinien być pozbawiony jakichkolwiek nawyków i działać zgodnie z samym sobą, aby mógł być szczęśliwy i pełny życia. Zaskoczę Cie, ale odkąd bardziej dbam o siebie, czuję się po prostu lepiej, nie spędzam pół dnia nad garami, chociaż łatwiej by mi było zadzwonić na telefon po pizzę, mam wrażenie, ze nie do końca rozumiesz ideę zdrowego żywienia, bo chodzi głównie o to, aby spożywać to, po czym się dobrze czujesz i co Ci nie szkodzi. Jeśli nie chcesz z niczego rezygnować, to powinnaś pogodzić się z aktualnym stanem skóry i dolegliwościami od strony układu pokarmowego.

      Tak na marginesie - tak, uważam, że trzeba się leczyć. Gdybym uważała, że leczenie jest złe, nie stosowałabym pochodnych witaminy A, tylko wcierałabym w siebie napar krwawnika licząc na cud. Zły jest brak motywacji i upór, który sobą reprezentujesz. Jest masa schorzeń i zaburzeń, które wymagają wręcz leczenia i super, że każdy może sobie wykonać badania, lecząc faktyczną przyczynę, ale Twoje podejście nie jest zdrowe. Mam wrażenie, ze trochę się w tym zagubiłaś. Zdrowa dieta jest nieodzownym elementem zdrowo funkcjonującego organizmu - nie musi przynosić efektu terapeutycznego, nie pomoże - trudno, ale warto chociaż spróbować. Co do hormonów - są zaburzenia, które trzeba leczyć, są takie, których nie leczy. Utrzymywanie przewlekłego stanu zapalnego, szalejących hormonów,etc jest zwyczajnie złe. Jest masa zaburzeń hormonalnych, które wymagają farmakologicznego leczenia, a nawet ingerencji chirurga, ale też są takie, na które medycyna rozkłada ręce i powinnaś się z tym pogodzić. Mam wrażenie, ze tylko wybielasz swoją postawę, która jest naganna. No cóż, jedyne co mogę zrobić, to życzyć wiele dobrego, jesteś dopiero na etapie poddawania się badaniom, więc nie mnie przesądzać co u Ciebie okaże się najlepszym wyborem.

      Usuń
    10. Nest, pisałaś wyżej, że poziom prolaktyny spadł i że to może dzięki ziołom, jakie zioła masz na myśli? Będę wdzięczna za odpowiedź:*

      Usuń
    11. Ewo, to co napisałaś powyżej... chyba to wydrukuje w duużej czcionce i dam mamie, która uparcie nie chce zrezygnować ze słodkich bułek i całej reszty słodyczy a dziwi się, że ma różne dolegliwości żołądkowe. Widać, że czasami strasznie trudno zerwać ze zgubnymi nawykami

      Usuń
    12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    18. Nie proponuję Tobie żadnego trybu życia i żadnego sposobu żywienia, abyś mogła go określić jako zły, naganny i niewłaściwy dla Twojego zdrowia, tylko zalecam życie zgodnie z samym sobą. Jeśli odżywiasz się w taki sposób, po którym czujesz się źle i tak samo wygląda twoja skora, to po co narzekasz na problemy skórne, jeśli wiesz, co było przyczyną? Każdy kij ma dwa końce, jeśli nie dopuszczasz do siebie zmiany nawyków, które z twoich obserwacji są szkodliwe, to jednocześnie powinnaś liczyć się ze skutkami niepożądanymi. Staram się nikogo nie oceniać, ale jeśli usilnie cały czas uważasz, że zdrowe nawyki są rezygnacją z życia to nie mam pytań. Nigdy nie zrozumiem działania wbrew samemu sobie, zwłaszcza, ze czytam Twoje wypowiedzi i mam jakiś nakreślony obraz jak to u Ciebie wygląda. Nigdzie nie napisałam, ze coś Tobie pomoże, że leczenie jest złe, a zdrowa dieta jest rozwiązaniem twoich problemów, ale zmiana nawyków na zdrowsze jeszcze nikomu nie zaszkodziła, chociaż tutaj pojawia się kwestia tego, jak ktoś rozumie zdrowe żywienie. Nie odwracałabym kota ogonem. Gdybym była 'ograniczona", nie wypowiadałabym się w taki sposób. Nikt Ci nie karze jadać łyżkami kaszy gryczanej, przegryzać sałatą i popijać shakiem z owoców leśnych, tylko piszę o tym tylko i wyłącznie w trosce o twoje zdrowie. Jeśli nie potrafisz tego docenić, to trudno, świat się nie zawali.

      "Nie istnieje coś takiego jak 'pewność', choćby pewność słuszności swoich przekonań. A ja mam wrażenie, że jednak oceniasz ludzi niedbających o siebie w każdy możliwy sposób jako gorszych, będących w błędzie, a może nawet krzywdzących (bo może cierpieć na tym także rodzina). Może wyciągam błędne wnioski, ale tak wynika z Twojego tonu. "

      Serio?
      Wskaż mi zatem zalety spożywania produktów wysokoprzetworzonych i ich pozytywny wpływ na zdrowie człowieka. Napisz mi także w którym momencie napisałam, że dieta wyleczy Twoje problemy. Nikogo nie klasyfikuję na gorszych i lepszych, ale propagowanie złego sposobu żywienia, traktowanie osób odżywiających się lepiej jako samotników i zgorzkniałych zjadaczy sałaty i nie dostrzeganie własnych błędów nie jest ok - mojego bloga czytają też inne osoby i takie podejście do sprawy nie jest poważne. No tak, po co prowadzić zdrowszy tryb życia, skoro można wziąć Izotek. Każda dieta, każdy sport, każde zajęcie wymaga umiaru, skrajności są zawsze złe i doprowadzają do ruiny, także i psychicznej.

      Usuń
    19. "Nie zgadzam się też, że żywienie (jak rozumiem – teoretycznie zdrowe) nigdy nie szkodzi. Wątpię, że da się indywidualnie ocenić na sto procent, czy dany schemat nam odpowiada, czy nie, nie przejrzymy siebie na wylot. Poza tym – nawet, jeśli jakaś droga żywienia miałaby nie szkodzić pośrednio fizycznie, to może rujnować psychikę, jeśli np. ktoś prowadzi bogate życie towarzyskie i męczarnią jest, kiedy ciągle musi sobie czegoś odmawiać i nosić swoje jedzenie z domu. "

      Zależy co rozumiesz, jako zdrowe jedzenie. Żywność mało przetworzona jest zawsze wartościowsza niż wyjałowiona, niskiej jakości żywność wysoko przetworzona, jest też lepiej trawiona i lżejsza dla układu pokarmowego. Mam wrażenie, że nie do końca wiesz na czym polega zdrowe żywienie, bo tutaj chodzi głównie o obserwacje własnego ciała i stawianie przede wszystkim na jakość, a nie inspirowanie się dietą Anny Lewandowskiej. Argument o życiu towarzyskim jest strasznie słaby, rozumiem wiec, że osoby,które zdrowo się odżywiają, nie mają nic innego do roboty jak siedzenie przy garach i na znajomości czasu już nie mają, bo nie jedzą tego co wszyscy? Wszędzie trzeba zachować umiar, jak zjesz raz na jakiś czas coś niezdrowego, to nagle nie zachorujesz na raka. A w Polsce nie brakuje knajp, gdzie podają jedzenie dobrej jakości, nie smażą na jednym oleju od pół roku nie używają bezwartościowych składników. Można jeść zdrowiej, nie rezygnując z ulubionych potraw, tylko zamieniając je na wartościowsze, lepiej strawne zamienniki. Mogę w tej chwili wymienić Ci kilka knajp, gdzie podają świetną pizzę, która ma pełno wartościowych składników, a nie jest skąpana w śmierdzącym oleju i zawiera świeże, dobre jakościowo dodatki. To tylko kwestia myślenia. No i chęci oczywiście.

      Nie wiem w jaki sposób jestem skrajna ;) Oceniam sucho fakty - żywność wysoko przetworzona nie przewyższa w żaden sposób żywności mało przetworzonej, a na pewno nie wpływa pozytywnie na organizm. Możemy dyskutować o diecie raw i innych cudach, ale zbilansowana dieta, która zawiera wartościowe składniki nie wiem w jaki sposób ma sprzyjać załamaniu psychicznemu, gorszemu zdrowiu, etc.

      Usuń
    20. Jeszcze tak odnośnie prolaktyny, chociaż już sama zrobisz z tą informacją użytek - zaniżenie poziomu prolaktyny prowadzi do podwyższenia estrogenu i często progesteronu, może mieć także wpływ na twoje aktualne badania hormonalne, stąd taki wynik.

      Usuń
    21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    22. Nest, wydaje mi się, że to raczej Ty nie rozumiesz przesłania Ewy i chowasz się za jakąś pseudo-filozofią i dziwnymi usprawiedliwieniami. "Skupiając się zarówno na ciele, jak i na duchu – nie pozna się dogłębnie tego, co jest poza ciałem." Zacznijmy od tego, że nikt jeszcze nie udowodnił, że świadomość może istnieć samodzielnie, więc gdyby nie ciało, to nie miałabyś i "ducha". Piszesz tak, jakby dbanie o kwestie cielesne sprowadzało się do wyliczania czy w puddingu z chia z passiflorą jest wystarczająca ilość mikro- i makroelementów. Że jak się chce jeść zdrowo to się nie myśli przez cały dzień o niczym innym. Po pierwsze - dbanie o siebie to też dbanie o wzrok, bo dzięki niemu obserwuję świat, dbanie o nogi, które pozwalają mi ten świat zwiedzać czy dłonie, za pomocą których piszę ten komentarz. Po drugie - zjedzenie zdrowego posiłku zajmuje tyle samo co zjedzenie czegoś niezdrowego. Kupienie w sklepie świeżych warzyw zajmuje tyle samo czasu co kupienie czipsów i gazowanego napoju. W przerwach pomiędzy "poznawaniem tego co niecielesne" i tak musisz coś zjeść, bo nie da się żyć z energii słonecznej. Nie rozumiem więc, jak jedzenie nieprzetworzonej żywności miałoby przeszkadzać Ci w czymkolwiek. Nikt nie każe Ci rozkładać na czynniki pierwsze i analizować wszystkiego co wkładasz do ust, bo istnieje naprawdę niewiele schorzeń, w przebiegu których trzeba pilnować każdej kalorii i każdego kęsa. Niemal na pewno nie dotyczy to Twojego przypadku.
      Piszesz, że nie ma jednego słusznego sposobu na życie, a zakładasz, że tylko objadanie się lodami, czipsami i czekoladą daje swobodę, emocjonalny luz i poczucie wolności. A czy nie jest zupełnie odwrotnie, skoro po każdorazowym zjedzeniu takich czipsów musisz martwić się i zastanawiać, czy kolejnego dnia nie obudzisz się z masakrą na twarzy? Co to za wolność? Ja przestawiając się na dietę ( i w ogóle nawyki), która służy mojemu organizmowi pozbyłam się tego strachu przed spojrzeniem rano w lustro. Nawet, jeżeli w takiej sytuacji stan skóry się pogorszy albo coś mi na twarzy wyskoczy to przynajmniej wiem, że nie zależało to ode mnie, a ja z reguły nie przejmuję się tym, co ode mnie nie zależy.
      Ewa ma rację też co do tego, że jeżeli narzeka się na coś na co ma się realny wpływ, to automatycznie traci się prawo do tego narzekania. Jeżeli ktoś chce jeść rzeczy, które mu szkodzą to w porządku, jego sprawa, ale niech potem nie żali się na kiepski stan zdrowia, cery czy nadprogramowe kilogramy. Albo chcesz się pozbyć problemów z cerą i działasz w tym kierunku na każdej płaszczyźnie albo akceptujesz obecny stan rzeczy i sobie odpuszczasz, ale też przestajesz uskarżać się na to jak wyglądasz.
      E.

      Usuń
    23. Nest., również uważam, że trochę za bardzo to rozbijasz na atomy i idziesz w stronę nikomu niezrozumiałej filozofii, poza tym sporo sprzeczności w Twoich wypowiedziach. Niestety, skoro uważasz, że Ewa Cię nie rozumie, a przy tym inni czytelnicy, to coś leży nie tak po Twojej stronie. Jak mniemam jesteś dorosłą osobą, a w życiu dorosłym trzeba nauczyć się ubierać swoje rozbiegane myśli w konkretne zdania, które będą zrozumiałe dla Twojego grona odbiorców. Na tym polega komunikacja.
      Może nie będę tu pisać tego co Ewa innymi słowami, z której wypowiedziami się zgadzam, ale chciałabym się podzielić z Wami moimi małymi zmianami nawyków żywienia, tak obrazowo. Jestem bardzo szczupłą osobą, z lekką oponką na brzuchu, której zawsze wszyscy zazdrościli metabolizmu. W przeszłości objadałam się tonami słodyczy, uważając, że to jest fajne, bo przecież w kilogramy mi to nie pójdzie, więc jest w porządku. Pewnego razu w ramach eksperymentu i dla funu założyłam się z kolegą, że przez tydzień nie zjem nic słodkiego. Wiecie jakie to było cholernie trudne? Już pierwszego dnia skręcałam się jak człowiek na głodzie, było mi słabo, źle. Nie pamiętam dobrze po ilu dniach to się skończyło, ale przegrałam oczywiście. Co z tego że miałam chwilową frajdę ze słodyczy rozpływającej się w moich ustach, skoro często byłam senna i przesypiałam całe popołudnia. Później jakoś dojrzałam do tej decyzji i powoli stopniowo zaczęłam ograniczać cukry proste. Przestałam słodzić herbaty, zmniejszając porcje cukru, zjadać mniej słodyczy. Teraz jem słodycze okazjonalnie, głównie ciasta domowe, które owszem zawierają cukier, ale pozwalam sobie na małe grzeszki. Przy okazji zachęcam gorąco do obejrzenia australisjkiego dokumentu " Cały ten cukier". Zdziwilibyście ile ludzi uważa, że zjada zdrowe produkty, a tak naprawdę objadają się łyżkami cukru.
      Podam inny przykład: nigdy nie lubiłam kawy, polubiłam od pewnego wyjazdu za granicą. Od tej pory w domowym zaciszu raczę się kawą, na początku była to kawa raz dziennie z kawiarki z dużą ilością mleka. Po jakimś czasie zaobserwowałam, że mi szkodzi, na tyle, że często muszę biegać do toalety. I tu pojawia się myślenie: 5 min przyjemności, a 2 h cierpień, jak z tymi czipsami. Po co mi to? To w ogóle się nie kalkuluje i nie równoważy. Zaczęłam się głowić, bo z kawy całkiem nie chciałam rezygnować. Ograniczyłam spożywanie kawy do 3 tygodniowo, stopniowo zaczęłam też ograniczać ilość wlewanego mleka. I jest stanowczo lepiej, a przecież mogłam albo całkiem porzucić spożywanie kawy i być sfrustowaną, albo przerzucić się na ekobadziew w postaci zielonej kawy, która smakiem mi normalnej kawy nie przypomina.
      Nest, uwierz mi, że po małych zmianach, łatwiej się przyzwyczaić do nich i już nie będziesz chciała do nich wrócić. Nikt nie sugeruje rzucania się na głęboką wodę, tylko małe kroki. Zrobisz to z korzyścią dla całego organizmu, nie tylko cery. Skoro uwielbiasz czipsy, to spróbuj szukać zdrowszych zamienników, np. własne pieczone czipsy z ziemniaków, batatów, możesz też zrobić aromatyczne grissini. Opcji jest wiele. Z czekolady też nie musisz całkiem rezygnować, tylko przerzucić się na gorzką czekoladę z dużą zawartością kakao, z dodatkiem orzechów.
      Z Twoich wypowiedzi zrozumiałam, że nie ma jednej słusznej racji i nikt nie udowodnił, że zdrowsza dieta jest lepsza. No więc właśnie, to tym bardziej co Ci szkodzi spróbować poeksperymentować ze "zdrowszą" dietą (specjalnie cudzysłów, bo każdy postrzega inaczej definicję zdrowia). Potraktuj to jako zabawę, wyzwanie, eksperyment, nie spinając się, trzymając się podstawowych zasad dobrze zbilansowanej diety.
      Skoro chociaż tyle nie chcesz dla siebie zrobić, to proszę zatrzymaj te swoje rozbiegane myśli dla siebie, bo Ewa zamiast skupić np. na innych czytelnikach (tu już kierują mną pobudki egoistyczne, przyznaję się bez bicia), to z dobrego serca poświęca czas na rozkminianie Twoich niespójnych, rozmytych i niezdecydowanych wypowiedzi.
      Pozdrawiam, D.

      Usuń
  12. Witaj. Pare miesiecy temu tu trafiłam. Czytałam po kilka razy jeden post. I obiecałam sobie, że nie będę pisać, bo wydawało mi się że mój problem jest drobny. Ale jednak...
    Zacznę od tego, że nigdy nie miałam dużego problemu z tradzikiem. Odkąd dostałam pierwszy okres, trądzik zaczął się pojawiać. Od tego czasu zawsze się nasila na równo 2 tygodnie przed miesiączką. Na początku obszar dotknięty to tylko czoło, ewentualnie broda. Na nosie od niepamietnych czasów "czarne kropki". No i w sumie niewiele robiłam z buzią. Myłam co było pod ręką, zmiany były wyciskane. No i po paru latach doszło do tego okropne ściągnięcie skóry na policzkach i ogólne uczycie wysuszenia, dyskomfortu. Używałam wtedy tłustych kremów, maści, ponieważ nie mogłam znieść tego uczucia. Napomnę również że zawsze po myciu buzi wycieralam ją ręcznikiem. Gdy uczyłam sie dbać o skóre, zauważyłam, że bardzo często jest ściągnieta po delikatnych detergentach. Jak się okazało, tolerancja na płyny oczyszczające zwiększyła się, gdy przestałam ją pocierać ręcznikiem (a myślałam, że to tylko błahostka..) Aktualnie zmiany wystepują na czole w centralnej części, na bokach twarzy i brodzie. Początkowo są koloru skóry, tylko delikatne wypustki można czuć pod palcami. Z czasem (podrażnienie lu dni przed okresem) wychodzą i robią się biało-mleczne (z taką właśnie treścią) dookoła są zaczerwienione. Czasem delikatnie swędzą, są raczej tej samej wielkości (choć zależy..)
    Aktualnie rano przemywam twarz tonikiem lub myje delikatnym kremem, następnie bezolejowe serum antyoksydacyjne +filtr spf 50. Zmywam olejkiem myjącym( bez kwasów, chyba tradycyjne bardziej mi odpowiadały) i myje płynem do higieny intymnej facelle. Czasem nakładam niewielką ilość kremu z małą ilością fazy olejowej, dla którego bazą jest tonik. (gdy czuje dyskomfort- zwykle co 2-3 dni) peeling raz w tygodniu. Maseczek na razie nie używam.
    Pytanie do ciebie Ewo, czy pomogłabyś mi dowiedzieć się co to? Czytałam post o rogowaceniu i podrażnieniu mieszków i wydaje mi się, że to może być coś z tego. Chyba że to zwyczajny trądzik pospolity? Ciężko to od siebie odróżnić... Czy jeśli to coś z rogowaceniem to czy jestem w stanie obejść się bez kwasów i retinoidów?
    Niestety czytając posty raz jestem pewna, że to właśnie to o czym w poście piszesz, ale czytając kolejny już zmieniam zdanie.. I tak cały czas :(
    Pozdrawiam Cię serdecznie, każda wskazówka będzie dla mnie cenna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam identyczny problem co Ty z tymi krostkami i nawet nasza pielęgnacja jest niemal identyczna :) Coś czuję, że bez retinoidu się nie obejdzie. Mam już receptę na Locacid (Atrederm był zbyt mocny, nawet ta słabsza wersja), tylko muszę wykupić. Czekam aż pojawi się miesiączka, a potem działam :)

      Usuń
    2. Wydaje mi się, że masz problem z hiperkeratyniacją, taki naskórek wymaga regularnego złuszczania, ale konkretnego, które nie będzie nasilać objawów i nie dopuści do rozwoju stanu zapalnego - peelingi kawitacyjne, retinoidy. Rogowacenie jest powszechnie mylone z trądzikiem, tylko odróżnia je od niego jedno - łojotok. Klasyczny trądzik zaskornikowy wymaga nadmiaru sebum, nadreaktywności gruczołów łojowych, wiec np. zmiany mogły pojawiać się w okresie dojrzewania, ale wraz z wiekiem stają się mniej aktywne i nasilają się problemy z rogowaceniami - dlatego po okresie dojrzewania zmiany nagle się uaktywniają i stają sie bardziej uporczywe. Rogowacenia charakteryzuje głównie to, że zmiany są w głównej mierze powierzchowne - zostawiają drobne blizny, szybko ropieją, i tak samo szybko znikają, czasami zdarzają się zmiany głębokie, naciekowe, ale pojedynczo. Trądzik z rogowacenia jest bardzo trudny do opanowania, ponieważ za lekka i za tłusta pielęgnacja go nasilają, tak jak oddziaływanie kwasami, mocne zabiegi oczyszczające, nieodpowiednie pocieranie. Borykam się z podobną przypadłością i u mnie aktualnie sprawdzają się jedynie retinoidy. Skora musi być efektywnie, ale z wyczuciem złuszczana - ponieważ zarówno za mocne złuszczanie oczyszczanie, jak i za delikatne prowadzi do zaostrzenia objawów. Z tego co napisałaś, wnioskuję, że także dotyczy to i Ciebie. Przyznam, ze dbanie o skórę rogowaciejącą jest trudne, bo trzeba idealnie wyważyć podstawy, a każde odstąpienie od pielęgnacji prowadzi do chropowatej faktury skóry, która potem szybko ropieje.

      Pogorszenie zauważasz zgodnie z cyklem miesiączkowym - skora przed krwawieniem, zazwyczaj mocniej się przetłuszcza, więc nic dziwnego, że nagle dochodzi do zaostrzenia mian. Główny cel - regularne złuszczanie warstwy rogowej, ale niestety bardzo trudno dopasować dla siebie najlepszy sposób, u innych są to peelingi ziarniste, u innych kawitacja, a czasem retinoidy. Pielęgnacja to niestety zbyt mało w tym zaburzeniu.

      Usuń
    3. Co oczywiscie wyjaśnia Twoje niezadowolenie - niby pielęgnacja ogranicza problem, jest lepiej, ale nie idealnie, pojawiają się grudki, choć nie są to typowe zaskórniki. Pomyśl np. nad regularnymi peelingami kawitacyjnymi, przy rogowaceniach niezbędne jest efektywniejsze, bardziej specjalistyczne usuwanie warstwy rogowej, rogowacieje ona niestety zbyt szybko i ułożona, dopasowana pielęgnacja nie zawsze zdaje egzamin - jest o wiele lepiej, ale jednak nie tak, jak być powinno.

      Usuń
    4. Ewa, właśnie mnie olśniłaś. "Rogowacenie jest powszechnie mylone z trądzikiem, tylko odróżnia je od niego jedno - łojotok." - nie mam problemów z łojotokiem, mam wrażenie, że zdecydowanie zmniejszył się po dwukrotnej suplementacji cynkiem, konkretniej 'Cynek SR'. Nie mam łojotoku, ale mam chropowatą fakturę twarzy i nie pomaga ani nawilżanie, ani natłuszczanie. Nieważne co nałożę, buzia rogowacieje mi na następny dzień. Nie mam jeszcze wyważonej pielęgnacji. Pamiętam, że kochałam toniki, szczególnie ten z glukonolaktonem, ale przestał mi służyć. Żeby się upewnić na 100% będę musiała wypróbować kolejny raz. Zaczynam się zastanawiać czy to aby nie wina olejku myjącego, którym traktuję buzię codziennie przy demakijażu, ale to było by dziwne, gdyż spłukuję to. A może emulgator mi nie służy? Od 4 miesięcy używam SLP, wcześniej używałam glyceryl cocoate, ale irytowało mnie, że buzia po demakijażu jest strasznie sucha. Sięgnęłam po SLP, było lepiej, czuję, że nie pozbawia mnie całej wilgoci (że tak to ujmę). Spłukuję dokładnie, ale mam wrażenie, że zawsze coś tam jeszcze jest i może to jest to? Muszę napisać, że obecnie nie reguluję skóry niczym, jeśli chodzi o kwasy i tak jest od około ponad miesiąca. Nie używam z tego względu, że nie mogłam się zdecydować na żaden tonik, chciałam kupić ten z kwasem laktobionowym, ale z kolei bałam się rozepchania porów, musiałam sobie coś ubzdurać. Teraz czekam, aż wreszcie będę mogła użyć Locacidu :) Kiedyś tylko nos potrafił mi tak szybko "chropowacieć", a teraz ewidentnie niemal cała buzia. Ewu, uważasz, że mgiełka nawilżająca z twojego przepisu będzie dobrym elementem pielęgnacji w czasie stosowania retinoidu? Nie stosowałam jeszcze i nie potrafię stwierdzić, jak duże jest nawilżenie.

      Olśniłaś mnie również tym postem, pod którym piszemy. Dodałam jedną kropelkę olejku tamanu do kremu Avene Post Acte i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to o wiele lepsze niż olejek tamanu z żelem hialuronowym oraz sam w.w. krem :) Dziękuję, jesteś kochana!

      Usuń
    5. Dopiszę jeszcze, że kiedyś, jak buzia mi się bardziej przetłuszczała, to nie miałam aż takiego problemu z rogowaceniem, a teraz? Najlepiej byłoby, gdybym robiła peeling, najlepiej mechaniczny, codziennie. Im bardziej sucha skóra, tym rogowacenie może być silniejsze. Ewo, czy to ma sens?

      Usuń
    6. A ja właśnie się tak zastanawiam, jak często mogę wykonywać peelingi w takim przypadku? Fretka, daj znać jak się sprawdza Locacid, skoro mamy podobny problem i podobną pielęgnacje to nie wykluczone, że kiedyś spróbuję.. ;) W olejku myjącym również mam SLP, ale w moim przypadku ta leciutka warstewka jest nawet wskazana :)
      Dziękuję Ci Ewo za pomoc, Fretko, Tobie również :) postaram się złuszczać skórę odpowiednio. Myślę że zacznę od częstszych peelingów mocznikiem i mechanicznych. Po drodze wypróbuję pewnie bromelainę ale jeśli to będzie za mało to spróbuję z kwasem azelainowym tak myślę. Jeżeli mówisz, że kawitacja może okazać się pomocna, to i pewnie to spróbuję. oczywiście wszystko w swoim czasie :)A jeszcze tak spytam, jak długo przy takim zaburzeniu trzeba czekać na pierwsze efekty peelingów?

      Usuń
    7. Z Locacidem muszę jeszcze poczekać, bo być może jestem w ciąży, niewielkie prawdopodobieństwo, ale czekam :) Jeśli nie jestem, to zacznę używać dopiero za tydzień+dzień/dwa, ale jak najbardziej podzielę się opinią. Zapewne będę wypowiadała się w komentarzach :) Blog Ewy to swoista perełka.

      Usuń
    8. A w jakiej proporcji używasz tego emulgatora? Jutro (albo we wtorek) napiszę o olejku myjącym z SLP, dlatego nie będę zdradzać szczegółów, ale ogromne znacznie ma:
      -zastosowanie procentowe emulgatora
      -oraz spłukiwanie oleju zawsze ciepłą wodą, SLP wtedy najlepiej usuwa się z powierzchni skory
      Dodam jeszcze, ze takiego olejku już nie domywam i aktualnie to najlepszy sposób oczyszczania dla mojej cery. Olejek myjący może nasilać objawy, bo to jednak pozostawianie okluzji, co w nadmiarze nasila rogowacenie.

      Z drugiej strony, nie regulujesz skóry - niestety przy rogowaceniach jest to niezbędne, np. peelingi kawitacyjne świetnie sobie radzą z tym problemem, ale znowu nie powinny być stosowane u ciężarnych. Skora rogowaciejąca wymaga wiec złuszczania, z tym, ze problem jest taki, że trzeba je odpowiednio wyważyć - większość substancji nasila ten problem, doprowadzając do rozwoju zmian typowo zapalnych, ropnych. Paradoksalnie nawilżenie wzrasta przy efektywnym, ale rozsądnym usuwaniu martwej warstwy rogowej - naskórek zrogowaciały z reguły szybciej się odwadnia, bo substancje aktywne nie docierają do głębszych warstw, i jest to coś na podobnej zasadzie z olejami - tworzy się swoista okluzja, głębsze warstwy ulegają odwodnieniu, a rogowacenia się nasilają.

      Tak, im bardziej sucha skóra, tym silniejsze rogowacenia, ale rogowacenia mogą także narastać na skutek łojotoku, który utrudnia efektywne złuszczenie martwych komórek, wszystko działa na zasadzie warstewki, która zatyka pory i jest barierą miedzy zdrową tkanką. Efektywne złuszczanie tej warstewki zapewnia wzrost nawilżenia i oczywiscie ogólną poprawę kondycji skóry. Musisz wyczuć, co najlepiej się u Ciebie sprawdza,z autopsji wiem, ze regularne peelingi ziarniste świetnie ograniczają rogowacenie, ale drobinki powinny być bardzo dokładnie zmielone i sam zabieg złuszczania manualnego powinien być przeprowadzony na oczyszczonej skórze, jako podtrzymanie efektów - w przeciwnym razie nasilają się rogowacenia, a skóra zaczyna ropieć, to wyjaśnia,dlaczego mogłabyś trzeć skórę nawet codziennie - poprawa jest tylko po peelingu, a potem naskórek zaczyna mocniej rogowacieć, rozwiązaniem jest efektywne złuszczenie warstwy rogowej i problem znika jak ręką odjął, dlatego nie zamierzam rezygnować z retinoidów,tylko będę ich używać inaczej. Zamiast retinoidów świetnie z sobie radzi też porządny peeling kawitacyjny, zostaje jeszcze też oksydermabrazja, którą można już wykonywać w ciąży.

      Anonimowy27 sierpnia 2016 20:47 Tylko problem jest taki, że w rogowaceniach najlepiej zacząć porządnie - złuszczasz efektywnie warstwę rogową, a potem działasz delikatniej, podtrzymując efekty, zapobiegając rogowaceniom, działanie na odwrót niestety często tylko drażni skórę i zaostrza problem. Polecam na początku serię peelingów kawitacyjnych, a po poprawie w wygładzeniu naskórka możesz podtrzymywać efekty regularnymi peelingami itp. Przestrzegam przed zbyt delikatnym działaniem, bo jeśli problem leży w rogowaceniu, to pierwszym celem jest złuszczenie tej warstwy - łagodne peelingi i kwasy mogą nasilać stan zapalny, warstwa rogowa nie będzie efektywnie złuszczona, a skóra w efekcie zacznie ropieć, pojawią się podrażnienia, możliwy jest także rumień. Zastanowiłabym się na tymi zabiegami, niestety w lipcu działam podobnie jak Ty i nie udało mi się zapobiec pogorszeniu skóry, a niestety obserwuję skłonność do powstawania blizn zanikowych :(

      Już gratuluję! :D I dziękuję jednocześnie :D

      Usuń
  13. Ewo, czy mogłabym Cię prosić o podanie proporcji na peeling migdalem, np 30 %

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z użyciem propanediolu

      Usuń
    2. Kasiu,podaję proporcje na 10ml:
      6.1ml glikolu roślinnego (propanediol)
      3.9ml kwasu migdałowego

      Usuń
    3. a jednorazowo ile trzeba wykorzystać i gdzie przechowywać resztę? Pozdrawiam

      Usuń
    4. O połowę mniej, podziel to przez 2 ;) Resztę możesz zatrzymać w lodówce, przechowując w szklanym opakowaniu do 4-6 tygodni, roztwór jest silnie kwasowy, jedyne co może się zrobić, to wytracić kwas, ale wystarczy nim wstrząsnąć przed użyciem :)

      Usuń
  14. Droga Ewo, 2 tygodnie temu zaczęłam stosować lrp duo+, po tygodniu traktowania nim skóy 2 razy dziennie jej stan (struktura) polepszył się, jednak wyskoczyło mi parę dużych, ropnych 'wulkanów'. Za Twoją radą odstawiłam. W tym czasie wyskoczyły mi 3 małe, zaczerwienione wokół, w środku białe, krostki, które w ogóle nie chcą przyschnąć ;/. Przez ten tydzień pojawiło się ich jeszcze parę w miejscach, w których nie stosowałam duo+, nic nie zmieniłam w pielęgnacji oprócz jednorazowego nałożenia peelingu aza: pierwszy raz, 10 minut, żadnych podrażnień i uspokojona cera- same plusy. Nie mam błot ani niczego z półproduktów, które mogłyby przyspieszyć 'wysuszanie' tych zmian. Polecisz mi coś aptecznego? Może być np pasta cynkowa? Czy takie zmiany mogą być negatywnym następstwem stosowania duo+, mimo, że pojawiły się tydzień po jego odstawieniu, czy mógł zawinić peeling aza?
    Jeśli o peelingi aza, to nie muszę podgrzewać propanediolu, prawda? Czy mogę stosować po takim peelingu żel Normaclin (klindamycyna i alantoina między innymi)? Głównie w obawie przed większą ilością tych okropnych, małych zmian, które nie chcą zniknąć :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam miejscowo płyn Afronis, a najlepiej poprosić lekarza o roztwór z rezorcyną, świetnie radzi sobie z krostkami, które nie chcą się goić.

      Odłożyłabym i Effaclar i peeling azelainowy, bo każdy środek mógł zafundować takie zmiany. Jeśli po Effaclarze doszło do pogorszenia kondycji skóry, a stosowałaś go aż tydzień, możliwe, że te zmiany , które pojawiły się później także są następstwem jego stosowania, chwilowo odłożyłabym i jedno i drugie, a po tygodniu możesz wykonać ponownie peeling azelainowy, aby potwierdzić lub też wykluczyć jego negatywny wpływ na skórę.

      Nie, nie musisz, chociaż podgrzanie roztworu ułatwia całkowite rozpuszczenie kwasu i ma lepszą, bardziej żelową konsystencję :) Tak, jak najbardziej, ale stosowałabym je nie bezpośrednio po peelingu, tylko co najmniej godzinę po, albo następnego dnia, po przebudzeniu. Warto neutralizować te peelingi sodą oczyszczoną, bo jest mniejsze prawdopodobieństwo nagłego pogorszenia.

      Usuń
  15. Ewo, mam pytanie mialam robione badania:
    1.Morfologia /OB/CRP
    2.Ferrytyna, wit B12
    3.Poziom miedzi, żelaza
    4.Poziom elektrolitów: sód,potas,wapń,magnez
    5.TSH, fT3, fT4
    6.antyTPO, antyTG
    8.LH
    9.FSH
    10.estrogen
    11.androstendion
    12.17 OH progesteron
    13.DHEAs
    14.wolny testosteron
    15.estrogen
    16.progesteron
    17.prolaktyna
    18.kortyzol

    Wyniki te byly prawie wszystkie w normie oprócz ANDROSTENDIONU - jest on podwyzszony. Usg jajnikow mialam robione tez wszystko ok, potwierdzilo to dwoch ginekologow.Krzywej cukrowej nie robilam ale mam w planach zrobic i co jesli okaze sie ze tez bedzie wszystko w normie ? co dalej ? gdzie szukac przyczyny tradziku i wypadania wlosow ?jakie badanie moge jescze wykonac ??(mam 26 lat)U gniekologa dostalam odpowiedz "niektore kobiety tak maja" zaproponowano mi diane albo syndi anty. odmowilam bo nie mam zamiaru zaleczac tylko problemu bo ewidentnie jest cos nie tak skoro wlosy leca z glowy i wysypuje mnie na buzi. Masz ogromna wiedze z ktorej kazdego dnia korzystam ... zagladam tu codziennie czy jest juz jakis nowy post i czekam z niecierpliwoscia na kolejne :) Dziekuje ze jestes :)I prosze o rade ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wykonałabym jeszcze obraz usg nadnerczy, aby wykluczyć wrodzony przerost nadnerczy oraz występowanie guzów, a kiedy miałaś wykonywane to badanie? Wydzielanie androstendionu jest zależne od cyklu miesiączkowego i powinno być odpowiednio oznaczone. A jaki był stosunek fsh i lh do siebie? Ciśnienie masz w normie? A kortyzol był w idealnie w normie, czy w pułapie - niskim, czy wysokim?

      Usuń
    2. Badanie androstendionu robione w 3 dniu cyklu.Moje wyniki to:
      kortyzol: 15,86 ug/dl norma- 6,24 -18,0 ug/dl
      fsh : 7,15 lh 4,32
      Cisnienia nie mierzylam.I co o tym sadzisz ? Usg nadnerczy tak jak radzisz wykonam.

      Usuń
    3. Wykonaj test hamowania deksametazonem i zbadaj poziom acth. W pierwszej kolejności konieczna jest ocena czynności kory nadnerczy, później trzeba wykluczyć lub też potwierdzić niedoczynność przysadki.

      Usuń
  16. Dziewczyny, testowala któraś z Was kosmetyki Tołpy? Kuszą mnie strasznie kremy ale nie wiem czy warto...Ja wiem ze co skóra to reakcja, opinie mają dobre.
    I jeszcze jedno-Orientana wypuściła krem ze śluzem ślimaka i chyba maske do tego.Ktos cos wie o kosmetykach ze śluzem ślimaka? Warto?
    Ostatnio ktos polecał kremowy żel Mixy-donosze że zakupiłam w rossku w promocji za 14.99zl i genialnie zmywa makijaż dzięki dodatkowi olejku z migdałów :-)
    Pozdrawiam. Ewelina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam jeden krem od nich, matujący do strefy t i był zwyczajnie przeciętny. Jak dla mnie nie wart swojej ceny. Generalnie tołpa mnie rozczarowuje - od szamponu normalizującego, po żel micelarny. Jak wiadomo i tak trzeba sprawdzić na swojej skórze, mi nie podchodzą :)

      Usuń
    2. Nie znam dobrze oferty Tołpy, miałam od nich kilka produktów (chyba jakaś maseczkę oczyszczającą, płyn micelarny i żel do mycia twarzy), ale niezbyt mi się sprawdzały, ale ostatnio byłam w drogerii i faktycznie mają ciekawą ofertę, w oko wpadły mi szczególnie maseczki kremowe - jeśli ktoś ma bliższe doświadczenia z marką, także będę wdzięczna za odpowiedź ;)

      Śluz ślimaka jest różnej jakości, jak to śluz, ma bardzo dobre właściwości nawilżające (pozostawia film hydrofilowy), ślimacze śluzy zawierają też sporo kwasu glikolowego, więc to dodatkowo waloryzuje jego właściwości nawilżające i delikatnie gojące, regenerujące. Jak jest z Orientaną - nie wiem, u mnie żaden produkt tej marki się nie sprawdził, ale ich żelowe maski mają sporo zwolenników i może formuła z tym śluzem będzie miłym zaskoczeniem.

      Dziękuję za opinię ;) Również pozdrawiam.

      Usuń
    3. Kremowy żel z Mixy również polecam - jest genialny! :)

      Usuń
  17. Hej Ewo :) Czy miałabyś chwilę aby zerknąć na wynik badania?

    DHEA-S 277,1 ug/ml [ 98,8-340]
    FSH 8,1 mIU/ml
    Estradiol 54,4 pg/ml [12,5-166 pg/ml]
    Kortyzol 24,34 ug/dl [6,2-19,4] powtórzone badanie: 22,86
    LH 12,6 mIU/ml [2,4-12,6]
    Prolaktyna 17,8 ng/ml [3,4-24,1]
    Progesteron <0,1 ng/ml [norma 0,2-1,5] powtórzone badanie: 0,1
    SHBG 98,4 nmol/L
    Testosteron 0,211 ng/ml [0,060-0,820]
    Testosteron wolny 0,7 pg/ml [0,04-4,18]
    Androstedion 3,3 ng/ml [0,3-3,5]
    17 OH Progresteron 2,9 ng/ml [0,2-1,3]
    Insulina 10,7 uU/ml [2-24]
    Insulina po 1 godz 37,4 uU/ml [2-25]
    Insulina po 2 godz 26,1 uU/ml [2-25]
    Glukoza na czczo 107,1 ug/ml [98,8-340]
    Glukoza po 1 godz 92 mg/dl
    Glukoza po 2 godz 45,mg/dl
    anty-TPO <5 IU/ml [<35]
    anty TG 18 IU/ml [<115]
    TSH 1,64 ulU/ml [0,27-4,2]
    FT3 4,79 pmol/l [3,1-6,8]
    FT4 18,45 pmol/l [12-22]
    Witamina D3 29 ng/ml [30-80]
    Cynk 124,2 ug/dl [70,0-120,0]

    Czyżby nadnercza? W piątek odebrałam ostatni parametr 17 OH Progesteron :( Przeczytałam gdzieś u Ciebie, że warto to zbadać, nawet nie wiedziałam co to jest.. Poza normami oprócz 17 -OH pro jest jeszcze kortyzol i progesteron.

    Coraz ładniejsze masz te zdjęcia. Super kolory i światło! :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę od razu przesądzać, ale podejrzewam u Ciebie wyczerpanie nadnerczy, co prowadzi do ich niewydolności, to potwierdza bardzo wysoki kortyzol, niski progesteron i interpretację krzywej cukrowej. Zmierz poziom acth i aldosteronu, niezbędny będzie także test z deksametazonem. Jesteś bardzo narażona na stres? Masz problemy z pamięcią? Z Zaśnięciem? Wybudzasz się w nocy? Zauważasz spadek energii w ciągu dnia? Niepokoi mnie też stosunek lh do fsh, dlatego pierwsze co bym zrobiła to wykluczenie lub też potwierdzenie niewydolności nadnerczy i do tego obraz jajników, aby wykluczyć gruczolaki, które mogą być aktywne hormonalnie.

      Usuń
    2. Ach i serdecznie dziękuję za komplement, staram się, aby zdjęcia były jak najlepszej jakości ;)

      Usuń
    3. Kurczę, moja pamięć :D Zapomniałam jeszcze o pomiarze wartości potasu we krwi ;)

      Usuń
    4. Dzięki Ewo :) acth już zrobiłam tylko czeka się kilka dni na wynik. 17 OH Progesteron też powtórzyłam, ale tu czeka się 2 tygodnie. Sód i potas miałam badany:

      Sód 139 mmol/l [136-146]
      Potas 4,16 mmol/l [3,5-5.1]

      Pójdę do endo mam nadzieję że pokierują mnie na test obciążeniem. Mam zamiar udać się do jakiegoś do Warszawy.

      Tak ostatnio czuję, że żyje w próżni. Miej więcej od 9 miesięcy jestem w większym stresie. Bardzo nasiliło się to ok 3 miesiące temu. Czuję zmęczenie, wyczerpanie fizyczne, ale problemów z pamięcią i zaśnięciem nie mam. Znacznie też schudłam co dla mnie jest problemem bo zawsze ważyłam 46 kg więc i tak za mało, to też mnie stresuje.
      Ok rok temu kortyzol w badaniach miałam w normie.

      Pozdrowienia i powodzenia w rozwoju na wszystkich szczeblach Ewo :)))
      A i polecam film o stresie:
      http://www.ted.com/talks/kelly_mcgonigal_how_to_make_stress_your_friend

      Usuń
  18. Cześć, Ewa :) czy mogłabyś polecić mi jakieś sposoby na zaskórniki (zarówno prewencję jak i pozbycie się już istniejących), poza kwasami i glinkami? Staram się zrezygnować z kwasów, bo po pierwsze denerwuje mnie mikrozłuszczanie, widoczne pod makijażem. No i mam świadomość, że kiedyś trzeba z nich zrezygnować i nauczyć moją cerę radzić sobie bez nich, ewentualnie pozwalać sobe na jesienno-zimowe kuracje. Twój sposób z peelingami azelainowymi jest świetny, naprawdę jest coraz lepiej, ale wiem, że gdy przestanę je wykonywać, zaskórniki wrócą... Bardzo proszę o radę i pozdrawiam, Marta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam ten sam problem - mysle teraz nad retinoidem jakimś. Pytanie do Ewy zawarłam ponizej. Zaskorniki i troche rozszerzonych porów...:(

      Usuń
    2. Marto, polecam peelingi kawitacyjne (lub oksydermabrazję) i jeśli się sprawdzają - łagodne peelingi ziarniste np. skała wulkaniczna, peeling z czarnuszki. Przy pojawiających się zaskórnikach najważniejsza jest zbalansowana pielęgnacja, każdy element powinien do siebie pasować, a zabiegi takie jak kawitacja, czy peelingi manualne zapobiegają gromadzeniu się zanieczyszczeń i zmniejszają ryzyko pojawienia się zaskórników na skutek nadmiernego rogowacenia/łagodnego łojotoku, szybkiego zanieczyszczania się skóry ;)

      Przy rozszerzonych porach najważniejsze jest to, aby dokładne oczyszczać cerę i usuwać złogi martwego naskórka, największą skłonność do rozszerzonych porów ma cera zanieczyszczona i typowo łojotokowa/naturalnie tłusta, wówczas należy włączyć środki o działaniu delikatnie ściągającym. O problemie rozszerzonych porów pisałam tutaj:
      http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2016/05/rozszerzone-pory-jak-z-nimi-walczyc-jak.html

      Usuń
  19. cześć :) czy znasz jakieś kremy bb lub podkłady o średnim kryciu, które mogłabyś polecić? Moja cera szybko się zanieczyszcza, ale mam jeszcze lekkie przebarwienia po trądziku, więc w makijażu czuję się swobodniej. Niestety nie ma u mnie dostępnych stacjonarnie azjatyckich bb ani podkładów mineralnych, więc chyba odpadają, bo nie chcę ryzykować źle dobranego odcienia :( Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Minerały nie mają sobie równych. Myślę że Ewa napisze to samo.Mało kto ma dostęp do nich stacjonarnie ale możesz bez problemu zamówić probki a na blogach jest masa zdjęć i porównań zeby dobrać kolor, a nawet jakbyś chciała kupić stacjonarnie to i tak najlepiej wziać próbkę żeby sie umalować a nie sprawdzać na nadgarstku czy gdziekolwiek indziej. Ja długie lata używałam podkładów drogeryjnych ale odkąd spróbowałam minerałów już napewno do nich nie wrócę-fakt że trzeba się nauczyć posługiwania nimi ale warto.

      Usuń
    2. Polecam podkłady mineralne -jeśli Twoja cera szybko się zanieczyszcza i oczekujesz średniego, naturalnego krycia, to są najlepszym wyborem. Nie wiem czemu kobiety tak bardzo obawiają się podkładów mineralnych - znacznie trudniej dopasować kolor podkładu w drogerii - a wiem o tym doskonale, bo wykonuję makijaże profesjonalnie i zazwyczaj zawsze mieszam ze sobą odcienie i modyfikuje ich barwę.Jeśli masz trudności z wyborem koloru, napisz do firm oferujących kosmetyki mineralne, podając przykłady odcieni, jakie Tobie pasowały - na pewno uzyskasz satysfakcjonującą odpowiedź, mogę ręczyć za Annabellki i Ecolore :) Możesz także zakupić próbki - np. minitshop, czy mienralsy dysponują niemal pełną gamą kolorystyczną każdej polskiej marki mineralnej, możesz zakupić próbki i próbować, która formuła się u Ciebie sprawdza ;) Podkłady płynne o średnim kryciu mają już cięższą formułę, co przekłada się na większe prawdopodobieństwo zanieczyszczenia się i pogorszenia cery, a azjatyckie BB firmy Skin79 są dostępne w Rossmannach, nie wiem czy we wszystkich, ale ponoć mają być dostępne od ręki w każdej drogerii Rossmann, chociaż i tak polecam przygodę z minerałami - nie używam na sobie kolorówki innej niż mineralnej, która ma dłuższy kontakt z moją cerą :)

      Usuń
  20. Cześć ;) Chciałabym poznać Twoja opinię na temat stosowania toniku z octem jabłkowym (woda plus ocet jabłkowy) na twarz... Piszę się na ten temat w superlatywach, a co Ty myślisz? Pozdrawiam Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy w jakiej proporcji jest ten ocet z wodą i jak reagujesz na kwasy owocowe i kwas mlekowy, może zrobić wiele dobrego i wpłynąć delikatnie regulująco na skórę, ale stosowany niewłaściwie i w zbyt wysokim stężeniu może uwrażliwić skórę i przyczynić się do powstawania przebarwień. Nawet przy naturalnych produktach jest niezbędna ochrona przeciwsłoneczna. Przy słabej tolerancji kwasów, wrażliwej cerze, typowo rumieniowej, tonik z octu jabłkowego może zaostrzyć rumień, prowadzić do ropienia mieszków i sprzyjać coraz to gorszej kondycji cery. W głównej mierze reakcja na tonik octowy jest zależna od tego jak ktoś reaguje ogólnie kwasy, bo produkt ma niskie pH i zawiera mimo ze naturalne, ale nadal kwasy, które mogą mieć pozytywny wpływ na cerę, ale także oddziaływać na nią negatywnie.

      Usuń
  21. Ewo,
    Od jesieni zamierzam uzywac tylko retinoidów, ale mam cere wrazliwa, wiec planuje 1-2 razy w tygodniu, a pozostałe dni cos lagodzacego. Mysle nad Acnataciem, moze Isotrexem w żelu. Stronię od kremowego podloza, tymbardziej od Atredermu tu znów silny roztwor.

    PPytanie moje jest takie, czy stosujac retinod w takiej czestosliwosci jest sens RAZ w tygodniu zrobic sobie peeling enzymatyczny by pomoc skórze usunac martwy naskorek? Czy same retinoidy załatwią sprawe?

    :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam przeczytać ostatni post o peelingach retinoidem, jest tam czego szukasz.

      Usuń
    2. Również odsyłam do wpisu o peelingach retinoidowych, znajdziesz tam wszystkie informacje:) Wklejam niżej link:
      http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2016/08/peelingi-retinoidowe-po-co-i-jak.html

      Usuń
    3. Rozumiem, czytałam, ale mam wątpliwosci czy dla mojej wrażliwej cery/skłonnej do rumienia nie będzie to za dużo...
      Sam retinoid jest juz silnym środkiem.

      Usuń
    4. Jeśli masz wrażliwą cerę, nie unikałabym kremowej formuły, baza kremowa w retinodzie łagodzi jego działanie, dzięki temu jest lepiej tolerowany, jeśli rozważasz formułę żelową, to tylko retinoidy III generacji - mocniejszy tezaroten, słabszy i silnie przeciwzapalny adapalen ;) Czy peeling enzymatyczny będzie konieczny - to już sama ocenisz, zależy to w głównej mierze od tego jak będziesz reagować na retinoid, niestety nie wiem czy się sprawdzi, bo może wpływać pozytywnie na cerę, ale też i nasilać rogowacenia i zaostrzać odwodnienie i stan zapalny. Najlepiej zastanowić się nad retinoidem, aby był dobrze tolerowany i nie powodował ani mocnego łuszczenia, ani mocnych podrażnień.

      Usuń
  22. Droga Ewo, czy możesz mi napisać czy witamina B3 i różne hydrolaty mogą zapychać skórę i powodować krostki? Szukam przyczyny co mnie zapycha, analizuje każdy składnik i bedę ogromnie wdzięczna za podpowiedź. Z gory dziękuję i pozdrawiam
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samodzielnie nie, nie mają żadnego potencjału komedogennego, bo nie wytwarzają ani filmu hydofilowego, ani hydrofobowego, dużo zależy głównie od formuły i tego jak produkt będzie współpracować z cerą, pory najczęściej zatykają substancje formotwórcze oraz emulgatory i rozpuszczalniki, które wpływają bezpośrednio na konsystencję produktu końcowego.

      Usuń
  23. Witaj :) Jakiś czas temu przerzuciłam się z kremu na serum. Zakupiłam LIQ CC light. Miał pozytywne opinie. Ogólnie skład bez zastrzeżeń :) Producent zaleca miesięczną kurację. Już po kilkukrotnym zastosowaniu zauważyłam różnicę. Moja twarz nabrała blasku. Dostrzegalne niewielkie zmarszczki niemalże zniknęły. Skóra stała się nawilżona, zawdzięcza to m.in. obecności hialuronianu sodu. Antyoksydacyjnie działa nie tylko Wit C, ale i E. Ich połączenie jest bardzo korzystne, co jest kolejnym plusem. Dodatkowo lekkie przebarwienia potrądzikowe stały się niezauważalne.
    Wczytując się w Twój blog zdobywam wiele przydatnych informacji,
    Pozdrawiam Asia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Witam. Jakich olei używasz w połączeniu z tym serum i gdzie najczęściej je kupujesz? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kupuję na zróbsobiekrem/mazidłach/ecospa, zależy, gdzie akurat robię zakupy. Do serum lubię dodawać olej tamanu, ale też i oleje lekkie, jagodowe - czarna porzeczka, czarny bez, malina, truskawka, żurawina, jak i arbuz, zielona herbata, a nawet bardzo dobrze sprawdzał się także olej konopny :)

      Usuń
  25. tk maxie te kosmetyki są po 69zł , byłam dziś i kupiłam krem vanilla

    OdpowiedzUsuń

Super, że jesteś! 👍👍👍

Jeśli komentujesz - podpisz się. Zwracam się tak jak Ty, do konkretnej osoby. Postaram się odpowiedzieć na Twój komentarz w przeciągu kilku, najbliższych dni.

Jeśli tracisz wiarę i wymagasz kompleksowej pomocy i opieki - napisz do mnie (mademoiselleeve@wp.pl), oferuję najwyższą i najbardziej profesjonalną jakość usługi w zakresie prawidłowej pielęgnacji. Nie udzielam rozbudowanych porad ani nie polecam konkretnych produktów w sekcji komentarzy - obejmuje go zakres moich odpłatnych usług.

Proszę nie umieszczać analiz składu - w sieci istnieją specjalne narzędzia, które wykonają to zarówno za Ciebie, jak i za mnie.

Proszę o niereklamowanie się na moim blogu. Reklama w tym miejscu jest płatna oraz stosownie oznaczana, a każdy jej nieopłacony i nieskonsultowany przejaw będzie skrupulatnie moderowany.

Artykuły sponsorowane na moim blogu mają dokładne oznaczenia - jeżeli taka informacja nie znajduje się na końcu artykułu, produkty, testy kosmetyków, zdjęcia oraz opracowanie tekstu pochłonęły jedynie moje własne zasoby finansowe i czas.

Pamiętaj, że umieszczenie komentarza to świadoma akceptacja regulaminu - jeśli zostaje on naruszony - podlega moderacji administratora. Nie tłumaczę się dlaczego - bądźmy tutaj dla siebie ludzcy.

Cześć!