Pokazywanie postów oznaczonych etykietą głębokie oczyszczanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą głębokie oczyszczanie. Pokaż wszystkie posty

15:00

NASTĘPCA SURGRAS LIPIKAR | SVR TOPIALYSE BAUME LAVANT ODŻYWCZY BALSAM DO MYCIA SKÓRY SUCHEJ I ATOPOWEJ

NASTĘPCA SURGRAS LIPIKAR | SVR TOPIALYSE BAUME LAVANT ODŻYWCZY BALSAM DO MYCIA SKÓRY SUCHEJ I ATOPOWEJ
svr topialyse baume lavant kojącybalsam do mycia skóry bardzo wrażliwej suchej swędzącej i atopowej żel do twarzy który nie wysusza

Wiadomość o wycofaniu nieodżałowanego Lipikar Surgras La Roche-Posay zasiała pustkę w sercach wielu zwolenników szybkiego, skutecznego i prostego oczyszczania. Dziełem zupełnego przypadku, przy pomocy jednej z moich Czytelniczek, odkryłam godnego następcę, który moim zdaniem, zasłużył sobie nawet bardziej na objęcie jak dotąd pustego tronu.

WŁAŚCIWOŚCI. 
Konsystencja gęsta, zabielona, ciągnąca się, zwarta i lepka. Nie wysycha całkowicie - pozostawia przezroczysty, wciąż klejący się woal, który następnie podczas pocierania tworzy smugi, finalnie pokrywając naskórek ochronną, lecz wciąż hołdującą lepkością kołderką. Ciężar produktu jest wyczuwalny szczególnie podczas aplikacji na suchą skórę, stawia bowiem duży opór, który wymusza stosowanie bardziej zamaszystych ruchów, ale i dzięki silnym właściwościom przywierającym zawdzięcza zaskakującą siłę jaką dysponuje - znakomicie przylega do zanieczyszczeń każdego typu, a następnie - z równie zaskakującą mocą - emulguje, usuwając się w delikatny, emulsyjny sposób, z powierzchni naskórka. Nie jest zaskoczeniem, że kosmetyk cechuje zdumiewająca wydajność - jedna, niepełna pompka preparatu jest w stanie usunąć zanieczyszczenia z twarzy, uszu, szyi, dekoltu, a nawet i ramion. To, co podoba mi się w Baume Lavant najbardziej, to uczucie oczyszczonej, ale nie zmaltretowanej skóry. Preparat myjący utożsamia się z umiarkowaną, zrównoważoną delikatnością, która nie gra bezczelnie na odwodnieniu, a zapewnia przyjemne uczucie świeżości. Konsystencja pozwala również modyfikować skutecznie siłę, będąc podatną na wszelakiego rodzaju zewnętrzne modyfikacje. Podobnie jak poprzedni król, Baume Lavant sprawdza się do oczyszczania całego ciała oraz włosów, pełniąc rolę produktu idealnego na wyjazdy. 

Podobnie jak sławetny i nieodżałowany Surgras, dermokosmetyk cechuje zrównoważona porcja fazy tłuszczowej w postaci zmodyfikowanych i łatwo zmywalnych emolientów (okluzji) w stosunku do frakcji wodnej z mieszaniną emulgacyjno-detergentową. Baume Lavant ma postać gęstego, skoncentrowanego kremu, który łączy w sobie ogromny potencjał myjący, lecz również i właściwości ochronne - zawarte w nim tłuszcze nie tylko buforują działanie detergentów, łączą się z zanieczyszczeniami tłustymi, których efektywne spłukanie gwarantuje zarówno emulgacja, jak i częściowe wspomożenie łagodnymi detergentami. Baume Lavant przeważnie emulguje, ale dostrzegalne jest subtelne spienianie się produktu, dające efekt przyjemnej, puchatej pierzynki, gwarantującej całkowite, i jakże rozkoszne, usunięcie bazy kremowej. Preparat nie pozostawia na skórze lepkiego, tłustego, dziwacznego filmu i poślizgu. 

svr topialyse baume lavant kojącybalsam do mycia skóry bardzo wrażliwej suchej swędzącej i atopowej żel do twarzy który nie wysusza (2)

Siła Baume Lavant upora się bez najmniejszego trudu z zabrudzeniami o średniej, adekwatnej do kremu myjącego, ciężkości - kremowymi, lecz nie przylegającymi ściśle do naskórka i nie wypełniającymi jego mikrostruktur (mokry efekt, aplikowane w niewielkiej, umiarkowanej ilości). W przypadku produktów całkowicie schnących, aplikowanych w określonej ilości - kosmetyk może okazać się niewystarczający, choć jego siłę można łatwo zmodyfikować dodatkiem czystej fazy tłuszczowej, którą jest w stanie udźwignąć do dodatkowych 30-35% lub wstępnym myciem, usuwającym powierzchowne zabrudzenia (na przykład płyny micelarne). Dermokosmetyk rozcieńczany wstępnie wodą lub aplikowany na wilgotną skórę natychmiast emulguje, tworząc łagodną emulsję myjącą - idealną do oczyszczania zanieczyszczeń lekkich i głównie wodnych.

Zapach neutralny, świeży, niemal niewyczuwalny. 

SŁUSZNY ZAMIENNIK DLA SURGRAS LIPIKAR LA ROCHE-POSAY. 

Nazwa artykułu jest wystarczająco sugestywna: wycofany dermokosmetyk La Roche-Posay i nadal dostępny Baume Lavant mają ze sobą sporo punktów stycznych, lecz moim skromnym zdaniem w tym szaleńczym wyścigu może być tylko jeden zwycięzca i jest nim zdecydowanie SVR. Na korzyść SVR przemawia gęstsza konsystencja, łagodniejsza i jednocześnie efektywniejsza baza domywająca. Tak jak przy Surgrasie chwilowy zachwyt ustąpił miejsca rozczarowaniu, generując potężne deprywacje nawodnienia, tak SVR okazał się delikatniejszy, choć równie skuteczny w oczyszczaniu - co więcej, znacznie lepiej usuwał zanieczyszczenia głębokie, z którymi Lipikar sobie zupełnie nie radził i oczyszczał naskórek typowo powierzchownie. 

SVR TOPIALYSE BAUME LAVANT - KTO BĘDZIE Z NIEGO ZADOWOLONY?
Mycie jednoetapowe jest myciem specyficznym - sprawdzi się u osób, których zanieczyszczenia codzienne są średnie i stosowanie metod klasycznego oczyszczania dwuetapowego, akcesoriów lub delikatnych środków myjących, doprowadza skórę do opłakanego stanu, napędzając jednocześnie problem istniejącego odwodnienia. Baume Lavant to schron dla osób, które po pierwsze opowiadają się za uproszczoną pielęgnacją i ten typ działań faktycznie sprawdza się w praktyce najlepiej oraz po drugie, w sytuacjach, gdy cera odwadnia się za mocno podczas gruntownych metod oczyszczających, lecz jednocześnie wymaga mocniejszego mycia, ponieważ ultra delikatne, jak i nadmiernie ściągające formuły powodują czopowanie ujść gruczołów łojowych (łojotok aktywny i łojotok napędzany, inaczej wywołany). Grupą docelową są zdecydowanie skóry tłuste i łojotokowe odwadniające się, cery rogowaciejące trądzikowe oraz cery dojrzałe w kierunku skór normalnych, zrównoważonych lub przejawiających tendencję do przetłuszczania się. Kosmetyk spłukuje się niemal całkowicie (na poziomie 80%), na skórach typowo suchych i skrajnie odwodnionych może okazać się za agresywny poprzez nadmierne domywanie się.

Dostępność opakowania z funkcyjną i sprawną pompką oraz mniejszej tubie bez mechanizmu dozującego.

INCI: AQUA (PURIFIED WATER), GLYCERIN, SODIUM C14-16 OLEFIN SULFONATE, COCO-BETAINE, COCO-GLUCOSIDE, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, NIACINAMIDE, ALPHA-GLUCAN OLIGOSACCHARIDE, SACCHARIDE ISOMERATE, TOCOPHEROL, TOCOPHERYL ACETATE, 12-HEXANEDIOL,  CAPRYLYL GLYCOL, CITRIC ACID, COCOS NUCIFERA  (COCONUT) OIL,  GLYCERYL OLEATE, GOSSYPIUM HERBACEUM (COTTON) SEED OIL, HYDROGENATED PALM GLYCERIDES CITRATE, PENTYLENE GLYCOL, SODIUM CITRATE, SODIUM HYDROXIDE, STYRENE/ACRYLATES COPOLYMER

200 ml / 40-50 zł
400 ml / 44-70 zł

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

15:00

MASAŻ KRZEMIONKĄ | O TYM JAK EFEKTYWNIE I TANIO USUNĄĆ TŁUSTE ZASKÓRNIKI I ROZSZERZONE PORY

MASAŻ KRZEMIONKĄ | O TYM JAK EFEKTYWNIE I TANIO USUNĄĆ TŁUSTE ZASKÓRNIKI I ROZSZERZONE PORY
masaż krzemionką jak usunąć głębokie zaskórniki jak pozbyć się rozszerzonych porów krzemionka jako puder

Metoda krzemionkowa to jedno z moich największych i jednocześnie najbardziej zaskakujących odkryć w pielęgnacji. Niefortunnie stanowić zaczęła ratunek przed złem, jakie sama na siebie ściągnęłam, podejmując się, jakże potrzebnej, lecz i szkodliwej dla mojej skóry, inicjatywy naturalnego makijażu kremowego. Masaże na sucho krzemionką są proste w stosowaniu, odpowiednie nawet dla zmienionej zapalnie skóry i przede wszystkim - skuteczne w działaniu!

DLACZEGO WŁAŚNIE KRZEMIONKA? 
Krzem posiada doskonałe właściwości absorbujące - szczególnie lipochłonne - w testach klinicznych  i próbach przeglądowych, koloidy krzemionkowe pod tym względem dorównywały, a nawet przewyższały etanol. Minerał charakteryzuje się naturalnymi właściwościami odtłuszczającymi, emulgującymi, bakteriostatycznymi oraz, co brzmi dość nieprawdopodobnie, doskonałym, sferycznym poślizgiem, pozostawiając skórę nieskazitelnie wygładzoną i miękką w dotyku po użyciu.

W tym przednim konkursie właściwości, tylko dwie z nich zaszczepiły w mojej głowie dzisiejszy, szaleńszy zamysł - krzemionkę sferyczną cechuje znakomita penetracja skórna (duże powinowactwo do składników budulcowych ludzkiego naskórka) oraz równie wysokie właściwości przylegające - poziom przenikalności ditlenku krzemu w mieszkach włosowych i specyficzna mikroziarnistość pyłu w próbach in-vivo i ex-vivo działała na poziomie niemal całej warstwy rogowej. I właśnie to popchnęło mnie to tego, by krzemionkę wykorzystać inaczej niż zwykle - podczas masażu oczyszczającego.

Krzemionki podobnie jak tłuszcze oraz alkohole (a nawet efektywniej!) łączą się z tłustą i plastyczną treścią zaskórniczą, w zależności od budowy - ich właściwości chłonne mogą być nawet 100 krotnie wyższe niż ich finalna objętość. Są nieporównywalnie prostsze i przyjemniejsze w stosowaniu, co zawdzięczają swojej budowie i sypkiej postaci. Struktura krzemionek obkurcza pory, co z punktu  widzenia pielęgnacyjnego naturalnie zmniejsza ryzyko ponownego zaczopowania ujścia gruczołu łojowego.

Od momentu odkrycia tej rewolucyjnej dla mnie metody, stwierdzenie, jakże chwytliwe i często stanowiące nadużycie - wyrolować problem - nabrało dla mnie zupełnie odmiennego znaczenia - właśnie tak działa krzemionka aplikowania na sucho podczas wykonywania tradycyjnych, zamaszystych, przylegających ruchów: pochłania zabrudzenia, wydostając je na powierzchnię w postaci drobnych i łatwo usuwalnych kuleczek, których ilość wzrasta adekwatnie do długości masażu i ilości zanieczyszczeń. Największą zaletą krzemionki jest to, że pochłania dużo i równocześnie łatwo oddaje pochłonięte i unieszkodliwione metabolity.

JAK STOSOWAĆ?

Krzemionkę aplikuję puszkiem, gąbeczką lub zbitym pędzlem na twarz aż do momentu widocznego rozbielenia, a następnie suchymi dłońmi wykonuję klasyczny masaż twarzy. Wbrew pozorom nie jest to nic trudnego - po kilku sekundach naskórek nabiera gładkiego poślizgu, zaś po kilku seriach krzemionka przechwytuje mechanicznie obecne zanieczyszczenia, tworząc coś na kształt specyficznych, wyczuwalnych pod palcami rosnących mikrogranulek. Masaż powinien być wykonywany na oczyszczonej i osuszonej skórze oraz nie winien trwać dłużej niż 15 minut, skórę po zabiegu należy oczyścić łagodnym środkiem myjącym, który spłukuje się całkowicie ze skóry i jest oparty głównie na wodzie (krzemionki tworzą zawiesiny). Kluczowa w tej całej metodzie jest sypka forma krzemionki (najlepiej sferycznej, jak najmocniej pęczniejącej, na przykład airy finish), łączenie ditlenku krzemu z bazami kremowymi lub żelowymi zapewnia efekt bardziej powierzchowny, typowy dla peelingów gommage. 

EFEKTY MASAŻY KRZEMIONKOWYCH - PRZY JAKICH PROBLEMACH SKÓRNYCH OKAŻĄ SIĘ POMOCNE.

Krzemionki znakomicie pochłaniają zanieczyszczenia tłuste, stopują ich wolnorodnikową peroksydację oraz dzięki sypkiej strukturze i punktom stycznym z keratyną - nie są obojętne wobec zmian typowo suchych, naskórkowych. Mikroziarnista struktura odrywa złogi zaskórnicze i uwydatnia je na zewnątrz, łącząc się ostentacyjnie z minerałem w postaci granulek (oczywiście część grudek to zrolowana krzemionka) - bez mechanicznych uszkodzeń i wywoływania przymieszkowego stanu zapalnego. Posuwiste ruchy dłoni doprowadzają do miejscowego ucieplenia tkanki, co pozwala na wydobycie nawet głębokich zmian grudkowych, będących mieszaniną tłuszczów, potu i zrogowaciałego naskórka.

Suchy masaż ditlenkiem krzemu sprawdza się szczególnie przy tłustych zanieczyszczeniach oraz suchych, sterczących i niezwykle irytujących zrogowaceniach, gdy nie towarzyszy im jednoczesne głębokie odwodnienie naskórka - chłonna struktura krzemionki oraz jej właściwości chemiczne pozwalają skutecznie rozpuścić obecne w kanałach mieszkowych złogi w niezwykle skuteczny, lecz i jednocześnie nietraumatyczny dla skóry sposób. To doskonała metoda na zrównoważenie okluzji w pielęgnacji. Minerał w mało inwazyjny sposób obkurcza rozszerzone pory oraz stanowi profilaktykę przed ich ponownym czopowaniem.

Delikatność i efektywność krzemionki stanowi optymalne rozwiązanie złuszczające dla skóry trądzikowej zmieniającej się zapalnie. Warto wypróbować tej metody szczególnie przy problemach skórnych związanych z rozpulchnieniem naskórka (tłuste, powierzchowne zaczopowane pory, zaskórniki zamknięte, rozszerzone pory, łojotok, comedones) oraz problemach związanych z klasycznym rogowaceniem - krzem wykazuje wysoką biozgodność z keratyną, dlatego tak efektywnie tworzy z nią związki, a następnie metabolity.

Masaże krzemionką to alternatywa masażu dla osób, którym szkodzą kosmetyki oparte na innych bazach, na przykład olejowych.

ZAGROŻENIA. 

Wynikają głównie z sypkiej formy krzemionki oraz jej specyficznego, absorpcyjnego działania - krzemionki poprzez generowane wysuszenie mogą stwarzać i nasilać objawy dehydratacji naskórka, wówczas obecny stan zapalny będzie powiązany nie tyle co z udziałem krzemionki, ale implikacjami związanymi z nadmierną utratą wody. Krzemionki, jeśli są wdychane, należą również do bezpośrednich czynników przyczyniających się do rozwoju pylicy płuc. Do typowych objawów odwodnienia należą: tkliwość, nadpobudliwość naczyniowa, swędzenie, dyskomfort, patologiczny łojotok, wyprysk toksyczny oraz niestabilność naskórkowa. Stosowanie krzemionki na skórach głęboko odwodnionych i typowo suchych może zastane objawy skórne zaostrzyć, pewnym, lecz mniej skutecznym rozwiązaniem są peelingi krzemionkowe oparte na bazach kremowych - krzemionkę można dodać do kremowego środka myjącego lub dobrze zemulgowanej bazy kremowej. Gotowym i godnym polecenia produktem tego typu jest lodówkowy peeling krzemionkowy polskiej marki Fridge.

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

20:00

PŁYNY MICELARNE | CO JEST Z NIMI NIE TAK I DLACZEGO MOGĄ ZRUJNOWAĆ CERĘ

PŁYNY MICELARNE | CO JEST Z NIMI NIE TAK I DLACZEGO MOGĄ ZRUJNOWAĆ CERĘ

płyny micelarne jak je stosować czy mogą być szkodliwe jak oczyszczają cerę wrażliwa cera płyn micelarny
Płyn micelarny - kosmetyczny triumf pędzących czasów. Szybki, prosty w obsłudze, skuteczny i ponoć, według mnogich zapewnień, niezwykle delikatny dla skóry. I choć wizja usunięcia makijażu za pomocą jednego płatka kosmetycznego bywa nader kusząca, warto dowiedzieć się czym są w istocie płyny micelarne, jak działają, czego od nich oczekiwać oraz jak nie zrujnować sobie cery podczas ich stosowania - o tym wszystkim przeczytasz w dzisiejszym artykule.

PŁYN MICELARNY. SPECYFIKA PRODUKTU.

Pewnie ku rozżaleniu wielu, za płynami micelarnymi nie kryje się żadna tajemna, enigmatyczna technologia i szaleńczy odkrywca, a jak to często bywa, trochę nudna lekcja chemii. 

Twory kuliste, zwane micelami, w dużym uproszczeniu stanowią wolne cząsteczki (zazwyczaj o przedłużonym kształcie) zawieszone w roztworze wodnym o rozbieżnych krańcach ładunkowych (polaryzacja versus apolaryzacja). Działają one jednocześnie na zasadzie detergencji (tworząc emulsję myjącą) i solwatacji (rozpuszczalnik następnie wiąże się z jonami substancji rozpuszczonej). Ten współdziałający układ zamknięty rozpuszcza niepełnie dwa, przeciwstawne typy środowiskowe zanieczyszczeń, chłonąc i domykając je we wnętrzu zawiesinowej kuli. Zachodzące zjawisko określa się mianem amfifilowości, a rolę tych magicznych cząsteczek najczęściej pełnią tak spowszedniałe (i często okryte niechlubną pamięcią) - detergenty, gliceryny, glikole.

PODSTAWOWE BŁĘDY W STOSOWANIU PŁYNÓW MICELARNYCH

Stanowią amplitudę enigmatycznych opisów na kolorowych etykietach, spotów reklamowych i zapewnień zachwyconych kobiet, które, niestety, bardzo często w żaden sposób nie konkretyzują prawidłowego stosowania płynów micelarnych - stąd sporo osób wie o ich istnieniu, a nawet stosuje płyny micelarne w swojej pielęgnacji, lecz nie posiada żadnej wiedzy na temat specyfiki powyższych produktów i tym samym nie wie na czym polega ich właściwe użytkowanie. By nie być gołosłowną, pewnego ponurego dnia postanowiłam przejrzeć dokładnie zamieszczone instrukcje obsługi dostępnych powszechnie płynów micelarnych - wynik był dojmujący, gdyż tylko nieliczne z nich zawierały kluczowe i rzeczywiście pomocne informacje użytkowe.

Płyny micelarne są wyrobami detergentowymi. Detergent należy usunąć pod bieżącą wodą, stąd ponowne mycie wbrew istniejącym pogłoskom w tym przypadku jest nieuniknione. Co ważne, nasączony płatek bawełniany należy przytrzymać na skórze, by micela mogła połączyć się z brudem, należy natomiast unikać agresywnego tarcia, zdejmując tak naprawdę zanieczyszczenia w niezwykle brutalny, pozbawiony jakiegokolwiek uroku tych małych cząsteczek, sposób. Wody micelarne nie stanowią również elementu tonizacji skóry i z pewnością również jej nie zastępują. Argument o delikatności i pielęgnacji bez wody jest zatem zupełnie nietrafiony poprzez mnogość następujących po sobie drażniących procedur, które i tak w konsekwencji nie przynoszą efektu w pełni oczyszczonej skóry (drażnienie skoncentrowanym detergentem, drażnienie mechaniczne poprzez pocieranie bawełnianym płatkiem, ponowne mycie, prawdopodobnie wymóg stosowania kolejnego środka detergentowego).

Płynom micelarnym nadaje się wręcz magiczne właściwości w usuwaniu nawet najtrwalszego makijażu. Niestety, w rzeczywistości czynią to w sposób niepełny, powierzchowny i delikatny. To, co spotykamy w drogerii to głównie układy wodne, stąd radzą sobie zasadniczo z niewielką ilością potu i sebum, a z pewnością nie zastępują pełnego, gruntownego oczyszczania, zwłaszcza, gdy naszym przeciwnikiem na froncie są przeważające zabrudzenia typu tłuszczowego.

Poprzez swoisty, medialny dysonans, wiele osób sięga po płyny w nie do końca adekwatnych sytuacjach, zazwyczaj próbując za ich pomocą usunąć ciężkie zabrudzenia rozpuszczalne głównie w tłuszczach (podkłady kremowe, wodoodporne produkty do makijażu, kremy ochronne), z którymi tego typu formuła nie poradzi sobie w pełni, a z pewnością nie tak szybko i tak łagodnie jak uporałaby się bardziej neutralna baza tłuszczowa. Ten sposób postępowania może doprowadzić z jednej strony do wymuszania wzmożonych działań, ale i równie upiornego w skutkach sukcesywnego zanieczyszczania się skóry. Cera na skutek nadmiernych pokładów nadziei w płynach micelarnych, może zasypywać się coraz większą ilością grudek, zaskórników, zmian zapalnych oraz borykać się z narastającą  i trudną do okiełznania chwiejnością - suchością przeplataną z nadmiernym przetłuszczaniem się.

Owszem, płyny micelarne mają swoje niezaprzeczalne plusy. Ich wygoda stosowania i wielofunkcyjność może być szczególnie pomocna podczas okazjonalnych wyjazdów, gdy w zasięgu naszej ręki znajduje się ograniczona pula produktów. Co więcej, lista składników zmienia znacząco obraz miceli i mogą one również tworzyć udane  układy tłuszczowe, czy lepiej chwytne ukłasy wodne, co zwiekszy ich rejon działania. To również dobry, kompromisowy sposób wstępnego oczyszczenia cięższych zabrudzeń, gdy obecny jest spory dysonans między różnymi partiami twarzy (na przykład wodoodporny makijażu oczu i sypki, nieobciążający makijaż mineralny), trudnościach w dopasowaniu porannego rytuału, przy braku wyczuwalnej powłoki/warstwy oraz gdy istnieją konkretne przesłanki za niestosowaniem preparatów tłuszczowych w rejonie oczu (sztuczne rzęsy, soczewki, bardzo wrażliwe spojówki, reakcje alergiczne). Niemniej, nie są to kosmetyki o takiej sile i mocy, jaką im się zwykle przypisuje - a z pewnością, niewarte kosztów odwodnienia jakie bezsprzecznie generują.

Odwodnienie to wynika ze złożoności działań i specyfiki stosowania płynów (drażniącego działania substancji amfifilowych i samej wodnej formuły, waloryzowanego poprzez dodatkowe drażnienie mechaniczne), które nie pozwalają na utrzymanie jakiejkolwiek wilgoci podczas tak potencjalnie drażniącego etapu jakim jest oczyszczanie skóry (tutaj efekt ten dodatkowo wzmacnia złuszczanie naskórka). Nie są to kosmetyki całkowicie efektywne, mogą tak samo upraszczać, jak i burzyć pielęgnację, doprowadzając do katastrofalnych zmian w wyglądzie skóry, szczególnie, gdy nie są z niej spłukiwane (substancje myjące mogą wzmagać reaktywność naskórka, pokrywać go lepkim i nieprzyjemnym filmem oraz nasilać stan zapalny). Zaufanie wobec płynów micelarnych może zostać zatem głęboko nadszarpnięte, szczególnie, że układy usuwają jedynie częściowe i powierzchowne zabrudzenia, niezależnie od ich rodzaju. Jest to również zupełnie nieprzemyślany krok w pielęgnacji cery już zmagającej się ze skutkami dehydratacji i/lub problematycznej, zmienionej trądzikowo.

Podsumowując:
  • płyny micelarne należy zawsze dodatkowo spłukiwać ze skóry przy użyciu wody (samo przetarcie skóry płatkiem to za mało);
  • płyny należy przytrzymać na skórze, przy jednoczesnym unikaniu nadmiernego pocierania; 
  • kosmetyki tego typu usuwają zanieczyszczenia wodne i tłuszczowe, lecz czynią to w niezwykle powierzchowny sposób i nie stanowią żadnej, efektywnej metody oczyszczającej z zabrudzeń okluzyjnych typu makijaż (zarówno kremowy, jak i mineralny), duża ilość sebum oraz kremy ochronne; wyjątek stanowią bardzo rzadkie płyny micelarne o układzie tłuszczowym; 
  • micele nierzadko bywają substancjami drażniącymi oraz bazują głównie na wodzie, co wzmaga ich potencjał odwadniająco-pobudzający, mogą nasilać stany zapalne skóry, generować świąd oraz doprowadzać do odwodnienia skóry; 
  • płyny micelarne wymagają dalszego rozbudowania pielęgnacji, nie są produktami pełnymi; mogą stanowić preludium dzialan;
  • mogą stanowić wstępny etap oczyszczający skóry, ale ich potencjał drażniący będzie jedynie przygotowywał grunt skóry reagującej intensywniej na dalsze, przeprowadzane etapy;
  • kompromisowa i najlepsza metoda usuwająca makijaż oczu, gdy niemożliwe staje się stosowanie substancji tłustych w tym celu; 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

07:00

PEELING KAWITACYJNY W DOMU | JAKIE PRZYNOSI EFEKTY I CZY WARTO KUPIĆ DOMOWE URZĄDZENIE

PEELING KAWITACYJNY W DOMU | JAKIE PRZYNOSI EFEKTY I CZY WARTO KUPIĆ DOMOWE URZĄDZENIE
peeling kawitacyjny jak wykonać kawitację w domu jak oczyścić pory co na rozszerzone pory

Należę do osób, które z reguły racjonalnie i być może nazbyt chłodnie podchodzą do jakichkolwiek gadżetów w pielęgnacji. Doskonale bowiem wiem, że do marnego i smutnego kawałka plastiku produkowanego masowo w Chinach, nazbyt często dorzucany jest wysublimowany element wykrojony z połyskującego aksamitu fantazji, co w zderzeniu z rzeczywistością pogłębia jedynie poczucie frustracji.

Gąszcz powtarzających się pytań, zobligował mnie do podsumowania ponad pięcioletnich obserwacji i doświadczeń w zakresie przeprowadzanego w domowych warunkach peelingu kawitacyjnego i muszę uczciwie przyznać, że wraz z upływem czasu coraz bardziej doceniam poczyniony niegdyś w przeszłości, wydawać by się mogło - impulsywny i mało pożyteczny, zakup.

PEELING KAWITACYJNY W DOMU. CZY TO MA SENS?

Na pewno nie traktowałam początkowo urządzenia poważnie. Wydawało mi się, że moc i siła urządzenia oraz specjalistyczne umiejętności kosmetyczki skazują domowe urządzenie do kawitacji w rękach niedoświadczonego i roztrzęsionego amatora na widowiskową zbrodnię w afekcie w czterech, smutnych ścianach. Szybko jednak dotarło do mnie, jak bardzo się mylę, a obsługa urządzenia okazała się prostsza niż początkowo zakładałam. 

Parametry niepozornego i niewielkiego przyrządu oraz specyfika mikrodrgań pozwala uzyskać przy niewielkim nakładzie czasu i pracy widoczne rezultaty terapeutyczne, nawet jeśli zabieg jest wykonywany samodzielnie w domu, a niewielka aparatura zasilana jest niską mocą prądu - w praktyce nie ma to przodującego znaczenia. Zasadniczym plusem mobilnego urządzenia jest zatem fakt, że nie trzeba posiadać ogromnego sprzętu, wyjątkowych umiejętności ani nawet specjalistycznej wiedzy, by przeprowadzić bezpieczny i skuteczny zabieg peelingu kawitacyjnego nie wychodząc z domu.

Działanie lecznicze sprowadza się do prostego i zachodzącego naturalnie w przyrodzie zjawiska fizykochemicznego jakim jest kawitacja. Wytwarzane przez urządzenie pulsacyjnie ultradźwięki o wysokiej częstotliwości (25-28 kHz) na wilgotnej skórze doprowadzają do gwałtownego wzrostu ciśnienia obecnej na powierzchni naskórka cieczy, co można obrazowo przyrównać do swoistego wrzenia wody w niezmienionej temperaturze. Eskalująca żywiołowość pęcherzyków intensywnie odbija się od struktury skóry, co klinicznie przynosi pozytywne korzyści w postaci antyseptyki, efektywnego usunięcia warstwy rogowej naskórka oraz nagromadzonego łoju, mikromasażu i poprawy wymiany jonowej. Natychmiastowe efekty to zazwyczaj większa gładkość skóry, oczyszczenie i zwężenie porów oraz chwilowe, przemijające pobudzenie naczyniowe. 

OPIS ZABIEGU.

Najważniejszym elementem jest dbałość o ciągłą, wysoką wilgotność skóry podczas zabiegu - najkorzystniej jest dysponować roztworem wodnym bez dodatku substancji oleistych (między innymi po to, by nie doprowadzić do nagrzewania się głowicy i miejscowego poparzenia skóry) w wygodnym i poręcznym opakowaniu rozpylającym. Druga kwestią jest szeroko pojęta higienizacja urządzenia, jak i samej skóry - to jest: przed i po każdym użyciu, urządzenie należy oczyścić wodą z mydłem, zdezynfekować w preparacie o szerokim spektrum działania (na przykład Skinsept) oraz przechowywać w suchym, zamkniętym i czystym opakowaniu, zaś skórę przed i po wykonaniu zabiegu należy dokładnie oczyścić preparatem spłukującym się całkowicie ze skóry (na przykład żelem, mydłem, innymi środkami pieniącymi się i niezostawiającymi biofilmu na powierzchni naskórka), osuszyć i zwilżać sowicie bezpośrednio przed rozpoczęciem zabiegu i w trakcie jego trwania.

Szpatułkę należy trzymać pod kątem 45 stopni, wewnętrzną stroną do środka (czyli aparatura z całym systemem obsługi jest skierowana środkiem do skóry twarzy), przesuwając głowicę płynnymi ruchami od zewnętrznych partii twarzy do centralnych. Przesuwanie szpatułki tworzy rozpraszającą mgiełkę, co jest zupełnie naturalnym zjawiskiem i świadczy o prawidłowym zachodzeniu kawitacji. Możliwe jest osiadanie treści zaskórniczych i tłuszczowych na powierzchni głowicy - każdorazowo należy je usunąć za pomocą czystych i jałowych gaz lub włóknin. Należy pamiętać, by przesuwać aluminiową głowicą jedynie po zwilżonej skórze - po odbiciu się cząsteczek wody od powierzchni naskórka, należy go ponownie, każdorazowo, obficie zwilżyć.

Zabieg nie powinien początkowo trwać dłużej niż 3 minuty, możliwa jest dalsza intensyfikacja zabiegu, szczególnie przy głębszych problemach skórnych i ogólnym zanieczyszczeniu naskórka, jednak nie powinien zajmować on finalnie więcej niż 15 minut. Należy liczyć się z tym, że mechaniczne przesuwanie głowicy oraz wysokie ciśnienie może być przyczyną miejscowego podrażnienia, wysuszenia oraz ogólnego zaognienia naskórka, stąd ważne jest zachowanie wyjątkowej rozwagi i umiaru, mimo tego, że kawitacja jest stosunkowo bezpiecznym zabiegiem. Częstotliwość przeprowadzanego zabiegu należy właściwie uregulować, jednak nie powinien on być przeprowadzany częściej niż 1-2 w tygodniu.

Po dokonanej kawitacji należy oczyścić skórę przy użyciu spłukujących się środków myjących i w ramach potrzeby poszerzyć dalszą pielęgnację.

peeling kawitacyjny jak wykonać kawitację w domu jak oczyścić pory co na rozszerzone pory
Kąt ułożenia głowicy.

JAKIE EFEKTY ODNOTOWAŁAM NA WŁASNEJ SKÓRZE.

Kawitacja w moim przypadku przede wszystkim przynosiła najbardziej widoczne i utrzymujące się efekty w najszybciej zanieczyszczającej się strefie centralnej, szczególnie w rejonie nosa oraz bruzd nosowo-wargowych - znakomicie usuwała i obkurczała rozszerzone pory, które zanieczyszczały się ze względu na swój rozmiar w błyskawicznym tempie. Głównie ten pozytywny aspekt skłonił mnie do ponownego powrotu do domowych, kilkuminutowych sesji z brzęczącym urządzeniem i uważam, ze właśnie z takimi powierzchownymi, narastającymi zanieczyszczeniami kawitacja radzi sobie najlepiej.

Regularne przeprowadzanie zabiegu w domowym zaciszu widocznie poprawiło koloryt, jakość i ogólną czystość naskórka, co bezpośrednio odbiło się na lepszej trwałości makijażu oraz lepszej współpracy problematycznego naskórka ze stosowanymi kosmetykami pielęgnacyjnymi. Nie przypisuję kawitacji spektakularnych efektów, bowiem widzę ją jako siłę wspomagającą, aniżeli jedyną moc sprawczą w kierunku redukcji trądziku zaskórnikowego, łojotoku, czy nasilonej hiperkeratynizacji, chyba, że problemy są w stanie regresji lub ciężko mówić o ich praktycznej obecności.

Kawitacja jest mechaniczną i dosyć łagodną metodą oczyszczania skóry, stąd przeprowadzana rozsądnie, z dużą delikatnością, może okazać się korzystnym rozwiązaniem dla osób z uszkodzoną warstwą rogową naskórka i nasilonym rogowaceniem, gdzie metody chemiczne i zdefiniowane metody mechaniczne są zbyt ryzykowne poprzez brzemienne w skutkach reakcje toksyczne. To również bardzo dobra metoda regulacyjna o niskich skutkach niepożądanych dla cer mało problematycznych, lecz chcących utrzymać jak najdłużej dobrą kondycję cery. Może również służyć podtrzymaniu efektów kuracji dermatologicznych i zapobiegać piętrzeniu się problemów skórnych.

W dużym skrócie, czego możesz spodziewać się po prawidłowo przeprowadzonym peelingu kawitacyjnym, wykluczając przeciwwskazania wymienione w kolejnym akapicie:

  • oczyszczenie i widoczne obkurczenie porów,
  • zmniejszenie ilości zaskórników, głównie otwartych, 
  • lepsza jędrność i elastyczność skóry, 
  • poprawa kolorytu i zdolności regeneracyjnych naskórka, 
  • redukcja słabo nasilonego rogowacenia i skutków jego narastania, 
  • zmniejszenie egzogennego łojotoku oraz objawów połojotokowych, 
  • naturalne i korzystne działanie antyseptyczne,
  • to doskonała forma oczyszczenia dla wrażliwej, delikatnej i problematycznej skóry, która nie toleruje silnych metod mechanicznych i chemicznych form złuszczania, 

EFEKTY NIEPOŻĄDANE I PRZECIWWSKAZANIA. 

Mimo że kawitacja jest na ogół bezpiecznym zabiegiem, to jednak nie zawsze można z niej korzystać. Bezwzględnymi przeciwwskazaniami są: ciąża, metalowe ciała obce zewnętrzne (biżuteria i podobne, należy pozbyć się ich na czas wykonywania zabiegu) i aktywne (rozrusznik serca, zastawki, aparat na zęby), uczulenie na materiał z którego wykonana jest szpatułka skin scrubbera (stal chirurgiczna, stal nierdzewna, INOX, aluminium), zaburzenia lub duża wrażliwość błędnika, trądzik zapalny ropny (przy niewielkim nasileniu i powierzchownych zmianach należy wykonać zabieg z niewielkim naciskiem), skrajnie, głęboko odwodniony naskórek oraz duża nadreaktywność naczyniowa.

Wybierając domowe urządzenie kieruj się pulsacją ultradźwiękową (najlepiej w przedziale 25-30 kHz), systemem zasilania i wygodnym, poręcznym kształtem, mniejsze znaczenie odgrywa moc urządzenia oraz dodatkowe funkcje - każdą szpatułką przeznaczoną do kawitacji wykonasz również i sonoforezę. Moje pięcioletnie i nadal sprawne urządzenie to KD-8010. Biorąc pod uwagę jednorazowy koszt usługi w gabinecie kosmetycznym, zakup urządzenia okazał się trafną inwestycją.

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

12:00

BŁOTO BOROWINOWE (NIEODWODNIONY TORF KOSMETYCZNY) W PIELĘGNACJI SKÓRY Z TRĄDZIKIEM

BŁOTO BOROWINOWE (NIEODWODNIONY TORF KOSMETYCZNY) W PIELĘGNACJI SKÓRY Z TRĄDZIKIEM
torf maska do twarzy torf kosmetyczny borowina plus na twarz trądzik jak pozbyć się zaskónikow

Moje ciało listopadową porą zamarza. Rozdygotane od zimna, uwielbia być opatulane grzewczymi, miękkimi wełnami i pojone gorącymi, aromatycznymi trunkami zasładzanymi hojnie naturalnym miodem. Nie daję się jednak zwieść jesiennej rozkoszy, bowiem ten błogi czas co rok jest zwiastunem nadchodzących ociężałym chodem problemów skórnych: moja delikatna, trudna skóra chłostana brutalnie mroźnymi podmuchami wiatru reaguje niemal histerycznie: nasila się trądzik, pogrąża odwodnienie, utrwala rumień. 

Nauczona doświadczeniami wiem doskonale, zwłaszcza w tych trudnych momentach remisji, jaki model postępowania sprawdza się u mnie najlepiej oraz jak ogromne znaczenie ma w moim przypadku pielęgnacja specjalna - regularnie przeprowadzane terapeutyczne okłady na bazie naturalnych, wysoko zmineralizowanych błot, glinek i soli morskich pozwalają uzyskać mi prawdziwy relaks i utrzymać właściwą kondycję cery, niezależnie od przeszkód z jakimi przyjdzie mi się zmierzyć. Do odkryć ostatnich miesięcy mogę z pewnością zaliczyć czysty, nieodwodniony torf kosmetyczny, który dla wielu z Was prawdopodobnie okaże się nowością.

BOROWINA PLUS

Torf, podobnie jak inne błota, muły i gliny, to peloid - naturalna postać geologiczna o leczniczych właściwościach, stosowana w formie nieprzetworzonej, zupełnie naturalnej, najczęściej mieszana jedynie z wodą. Podobnie jak powyższe, jest to substancja hipoalergiczna.

Za borowiną, a dokładnie pozyskiwanym z niej bogatym preparatem torfowym, stoi niesamowita historia -  polska historia. Renomowany i darzony sympatią profesor botaniki - a jakże, Stanisław Tołpa, którego to nazwisko jest nieprzypadkowo powiązane z marką kosmetyczną o tymże samym nazewnictwie, po latach niepowodzeń, opracował unikalny i w 100% naturalny ekstrakt torfowy. Dzięki posiadanej szerokiej wiedzy botanicznej nie postrzegał on leczniczej substancji jedynie jako szczątków obumarłych roślin. Nie mnie oceniać skuteczność opracowanego preparatu, ale historia ciemnego torfu skrywa w sobie sporo, równie ciemnych tajemnic. Wizja leku była daleka od myśli polskiego profesora, który poświęcił całe swoje życie niesamowitej wartości polskiej, zhumifikowanej ziemi. Niewłaściwi ludzie, nieudane inwestycje i nie do końca czyste intencje  inwestorów sprawiły, że temat torfu w farmacji po pewnym czasie umarł śmiercią naturalną.

Borowina jest szczególnie aktywną, nieodwodnioną postacią leczniczego błota torfowego. Posiada znamienny, mało przyjemny zapach nawozu naturalnego. Zawiera bogactwo unikalnych związków aktywnych o silnych właściwościach regenerujących, oczyszczających i antyoksydacyjnych. To preparat o wysokiej bioaktywności chemicznej. Stosowany na skórę działa ściągająco, hamuje silnie stan zapalny oraz pobudza właściwe procesy regenerujące (głównie dzięki przekrwieniu skóry), co jest kluczowe w pielęgnacji skóry trądzikowej - będącej jednocześnie skórą uszkodzoną, narażoną na ogrom procesów wolno rodnikowych.

Jak dotąd najlepszą i najbardziej aktywną borowiną, jaką udało mi się dostać u rodzimych producentów, jest wzmocniona wodnym, zagęszczonym ekstraktem, Borowina Plus producenta farmaceutyków Sulphur-Zdrój.

SPOSÓB I EFEKTY STOSOWANIA 

Borowinę można stosować samodzielnie, z wodą, klasycznie, jak i rozpatrywać ją w roli składnika aktywnego masek oczyszczających, stosując w mniejszym stężeniu i na bardziej kremowej, łagodnej, nabiałowej bazie. Działanie nieodwodnionego, narodowego torfu można uznać za wyjątkowe, bowiem jak dotąd żaden preparat ani zabieg w takim stopniu nie poprawił stopnia oczyszczenia mojej cery, jak okłady z borowiny, właśnie.

Klasyczne okłady borowinowe mieszane z wodą dogłębnie oczyszczają skórę, efekt ten podbija znacznie przyspieszona cyrkulacja krwi, która znosi dolegliwości bólowe - skóra po nałożeniu borowiny jest intensywnie pobudzona, co czuć szczególnie podczas spłukiwania okładu chłodną wodą. Czynność ta nie należy do trudnych, bowiem borowina nie wchodzi w zakamarki skóry i jest niesamowicie łatwa do usunięcia przy użyciu samych rąk i bieżącej wody. Znacznie trudniej jest ją równomiernie rozprowadzić, borowinowa, toporna pasta wymaga dodatkowego zwilżenia oraz stoickiego spokoju podczas aplikacji. Pomijam już dodatek olejków eterycznych, bowiem waloryzują one efekt drażniący torfu, a sam efekt oczyszczający po okładach w moim przypadku jest w pełni satysfakcjonujący. Zapoznając się z papierową, prowizorycznie umocowaną ulotką producenta Sulphur Zdrój, zaskoczyły mnie ogromnie zalecenia i zastrzeżenia producenta, jednak po zastosowaniu tak aktywnego preparatu muszę przyznać mu sporo racji - ze względu na intensywne pobudzenie mikrokrążenia, nie zalecałabym stosowania borowiny w formie klasycznych okładów na większe partie osobom z zaburzeniami krążenia oraz miejscowo cerom wrażliwym z tendencją do rumienia oraz w fazie silnego stanu zapalnego skóry z ranami ropnymi i wysiękowymi.

Okłady borowinowe uskuteczniam na zanieczyszczonej, ale niezmienionej zapalnie skórze - najczęściej po nieprzespanych nocach i regularnym noszeniu makijażu, gdy mojej trądzikowej skórze zaczyna brakować młodzieńczego wigoru i zauważam narastające objawy skóry zaniedbanej - nagle pojawia się większa ilość kłębiącego się pod palcami martwego naskórka, zaskórników (głównie otwartych), zanieczyszczonych i poszerzonych porów, a nawet notuję obecność łojotoku, z którym na co dzień nie mam najmniejszego problemu. Borowina fantastycznie normalizuje problematyczne rejony skóry: oczyszcza naskórek, zmniejsza ilość zaskórników (najlepiej ze wszystkich dotąd poznanych mi okładów) i zwraca mu świeży, jednolity, zdrowy koloryt.

Okład torfowy w żaden sposób nie przypomina mi efektów po klasycznych okładach glinkowych - pory nie są nadmiernie obkurczone, a naskórek nie bywa ściągnięty i wysuszony (wręcz rozluźniony i przyjemnie wygładzony), a raczej złudnie przypomina kondycję skóry po aktywnym wysiłku - jest zdrowo zaczerwieniony, gładszy, bardziej mięsisty w dotyku i sprawia wrażenie czystego, zdetoksykowanego, dotlenionego. Niweluje skutecznie miejscowy łojotok (w przypadku łojotoku endogennego może jedynie zmniejszać aktywność gruczołów łojowych, ale ze względu na patogenezę wewnętrzną będzie on jedynie oddziaływał w sposób doraźny), bez waloryzowania odwodnienia skóry. Okłady trzymam na mojej dość opornej skórze, maksymalnie przez 15 minut. Borowina lecznicza może okazać się idealną opcją dla zanieczyszczonych, odwadniających się, klasycznych łojotokowych i dojrzałych typów cery, które raczej nie mają problemów z nadreaktywnością naczyniową i które nie do końca tolerują działanie glinek lub też pragną pewnego urozmaicenia w pielęgnacji specjalnej.

Jak już wyżej napisałam, nie zawsze, mimo tak pozytywnych emocji, jakimi darzę polską borowinę, jestem w stanie jej używać samodzielnie, szczególnie, gdy na mojej twarzy pojawiają się zmiany zapalne (które zaostrza, może być to efekt jak najbardziej pozytywny, szczególnie przy zmianach naciekowych, opornych, gdzie należy ewakuować treści zapalne) oraz naskórek przejawia symptomy skóry wrażliwej. Doskonałym kompromisem, jest traktowanie borowiny jak substancji aktywnej - może być to niewielki dodatek do klasycznych okładów glinkowych, a nawet maseczek kremowych. Wówczas borowina działa o wiele łagodniej, choć zachowuje swoje unikalne właściwości oczyszczające. Polecam również niewielki dodatek torfu do żelu myjącego - świetnie oczyszcza i ma jedynie krótkotrwały kontakt ze skórą.

Wskazania: skóry łojotokowe, nasilone hiperkeratynizacje, trądzik zaskórnikowy, skóra zanieczyszczona i dojrzała, niektóre zmiany naciekowe,
Przeciwwskazania: skóry wrażliwe, delikatne, naczyniowe, z nadreaktywnością naczyniową, klasyczny trądzik różowaty, zaburzenia krążenia, zmiany zapalne i wysiękowe,

DOSTĘPNOŚĆ I CENA

Po przemaglowaniu doszczętnie oferty producenckiej, stwierdzam uczciwie, że jak dotąd najlepszą borowinę aktywną posiada producent Suphur Zdrój, polecam szczególnie wersję wzmocnioną - Plus. Koszt niewielki - kilogramowe wiaderko to koszt liczący poniżej 30 złotych.

INCI: Peat, Peat Extract, Ethylparaben.

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

06:00

CLOCHEE SOOTHING CLEANSING OIL | WYGŁADZAJĄCY OLEJEK DO MYCIA TWARZY I DEMAKIJAŻU

CLOCHEE SOOTHING CLEANSING OIL | WYGŁADZAJĄCY OLEJEK DO MYCIA TWARZY I DEMAKIJAŻU

Zdradzę Ci pewien sekret - w etapie oczyszczania zdarza i mnie samej się pogubić - to jeden z najtrudniejszych do wyważenia i jednocześnie najważniejszych kroków w pielęgnacji. Wymaga ogromnego wyczucia, pewnej finezji i zawsze szeroko otwartych oczu.

Właśnie tutaj, łatwo nie wywęszyć skrytych wnyków i wpaść w sidła błędnego koła, popełniając zatrważającą ilość błędów, które rzutują projekcje na dalsze, przeprowadzane naiwnie działania. Nęcą nas z pozoru atrakcyjne opakowania, piękne zapachy i idee, którym nie potrafimy się oprzeć... To nie jest również etap, w którym warto poszukiwać oszczędności - nawet jeśli wydaje Ci się, że produkty mają zbyt krótki kontakt ze skórą, by czynić z nią cokolwiek niesprzyjającego.

Jak mówi stare porzekadło, nie ma reguły, która nie dopuszczałaby wyjątków. Olejek wygładzający marki Clochee odbiega niemal całkowicie od przyćmiewających mi celów i wyznaczonych jasno standardów, a jednak wkradł się na stałe w moje codzienne, wieczorne rytuały przed masywnym lustrem. To kolejny dowód na to, że rozbijanie składów na czynniki pierwsze często jest pozbawione głębszego sensu, i zamiast otwierać oczy - może zaślepiać na naprawdę udane formulacje.

WŁAŚCIWOŚCI I KOMFORT STOSOWANIA

Olejek Clochee jest niestandardowym olejkiem myjącym o nieagresywnych, wręcz nikłych, właściwościach myjących. Nie sądziłam, że w tej kategorii można posilić się na jakąkolwiek innowację i przekonać mnie do użytkowania produktu, którego to działanie jest zbliżone do klasycznego, olejowego oczyszczania skóry. Do momentu. Odblokowanie systemu dozującego, jeden, dwa, trzy uciski. I jest.

Elegancka w dotyku konsystencja, aksamitnie sunąca po skórze z rozkosznym, wytrawnym i stopniowo ulatniającym się na skórze akordem muszkatałowca i radośnie wybrzmiewającym słodkim miąższem pomarańczy ustępuje miejsca powściągliwemu bukietowi świeżo rozgniecionych goździków. Olejek o korzennej woni posiada niesamowicie przyjemną, nieschnącą strukturę - doskonały poślizg produktu umożliwia dokładne rozpuszczenie zabrudzeń za jego pomocą oraz wykonanie dłuższego masażu. Ogromnym plusem jest duży komfort stosowania, nie daje on bowiem uczucia obciążenia, pokrycia naskórka strukturą obcą, dziwaczną i nadmiernie lepką, a rzeczywiście pozwala czerpać przyjemność nawet podczas wykonywania głębokiego demakijażu - jest delikatny i wykwintny w obyciu.

Soothing Cleaning Oil posiada w sobie pewną esencjonalność i równoważącą, nieprzytłaczającą kompozycję, świetnie zbierającą zanieczyszczenia, przez co doskonale sprawdza się w wykonywaniu pełnego demakijażu skóry, spełniając swoją podstawową rolę. Już teraz muszę przyznać, że olejki myjące nie były elementem stałym w mojej pielęgnacji, miały raczej charakter okazjonalny, a nawet posiadały znamiona nomady kosmetycznej - sięgałam po nie, gdy nosiłam adekwatnie ciężkie i sprawiające najwięcej trudów w wieczornej toalecie, produkty. Nierzadko zdarzało się, że skuteczność i efektywność olejków, przekładałam ponad komfort ich stosowania, co sprzyjało odwadnianiu się naskórka i sprawiało, że oczyszczanie pełne nie miało najmniejszego sensu w powszednich działaniach. Cieszę się, że Clochee udało się połączyć te dwa, niegdyś sporne elementy.

Olejek doskonale rozpuszcza nawet wodoodporne produkty, ale skutecznie nie usuwa ich ze skóry - wymaga on jednak zastosowania ciepła i rozbudowania demakijażu, szczególnie jeśli stosujesz kosmetyki, których należy efektywnie pozbyć się z powierzchni naskórka. Będą to na pewno o wiele mniej zintensyfikowane i wymagające działania niż w klasycznej metodzie OCM (metoda mechaniczna - ściereczka, gąbka konjac lub chemiczna - delikatne detergenty) lub zupełnie zbędne w przypadku skóry mającej spore zapotrzebowanie na substancje okluzyjne.

Zważywszy na mój pejoratywny stosunek do olejów naturalnych, można wywnioskować, że niedomywająca się konsystencja olejku Clochee jest sporą wadą, choć finalnie właśnie ta delikatność formuły jest kluczem Rosetty do mojego końcowego zadowolenia z działania produktu polskiej marki Clochee. Dzięki właściwościom Soothing Cleansing Oil jestem w stanie korzystać w pełni z właściwości mycia dwuetapowego nawet na co dzień, co przy kiepskich formułach innych produktów było, jak już wcześniej napisałam, awykonalne - powodowały albo zbyt duże odwodnienie i ściągnięcie naskórka, albo okazywały się za tłuste i zupełnie nie współgrały z kolejnymi etapami myjącymi. Tutaj tę ciężkość produktu doskonale wyważono.

Clochee w bezpośrednim kontakcie z wodą nie tworzy klasycznych emulsji, spłukuje się w specyficzny, praktycznie niezauważalny sposób. Pewna, znamienna, nieprzytłaczająca lekkość produktu sprawia, że chwyta się on, z niewyjaśnioną dla mnie łatwością, włókien oraz gąbczastych struktur, bez pozostawiania nieprzyjemnego, tłustego nalotu, ale i dokuczliwego ściągnięcia, co przy wielu podobnych produktach niemal graniczyło z cudem.

Dużym plusem jest również jego współpraca z innymi kosmetykami myjącymi, a szczególnie mleczkami, które dzięki Clochee jeszcze lepiej radzą sobie z usuwaniem tłustych zanieczyszczeń i w korzystny sposób spłukują się z powierzchni naskórka. Produkt bez zastosowania dodatkowych środków, zostawia pewną, wyczuwalną warstwę na skórze, która w moim przypadku jest nie do zaakceptowania. Stosowany we właściwy dla typu i rodzaju cery sposób, zdecydowanie sprzyja jej lepszej kondycji oraz upraszcza dalszą pielęgnację: zapewnia efekt wypielęgnowanej, miękkiej i gładkiej skóry, bez sztucznie rozbudowanych kroków pielęgnacyjnych.


SKŁAD, JAKOŚĆ, CENA I DOSTĘPNOŚĆ

Olejek wygładzający spełnia szereg restrykcyjnych wymogów - jest pozbawiony cierpienia zwierząt, zawiera certyfikowane, naturalne składniki, jest zgodny z filozofią roślinnego stylu życia. Cieszę się, że obok niezwykle udanej formuły, za produktem stoi czysta polityka i prokonsumenckie działania.

Olejek wygładzający Clochee to mieszanka oleju sezamowego i migdałowego z niezwykle delikatnymi, niepieniącymi się mieszankami emulgującymi. Aromatyzowany jest w stopniu umiarkowanym naturalnymi olejkami eterycznymi - goździkami, gałką muszkatałową, pomarańczą chińską. Nie sprzyja podrażnieniom skóry, mimo że naturalne składniki mają najwyższy potencjał alergenny.

Cena produktu może wydawać się zaporowa (92,00 zł), biorąc jednak pod uwagę specyficzną wydajność olejków myjących, zastosowane, wysokiej jakości, naturalne składniki, udaną formułę oraz dużą pojemność (250 ml) jest ona finalnie adekwatna do oferowanej jakości i nie zaciera o mitomanię. Dużym plusem jest porządne, ciężkie opakowanie, odporne na uszkodzenia oraz sprawny system dozujący.

Kosmetyk dostępny w wielu miejscach on-line oraz stacjonarnie.

INCI: Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Decyl Oleate, Sorbitan Laurate, Polyglyceryl-4 Laurate, Dilauryl Citrate, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Citrus Sinensis Oil, Eugenia Caryophyllus (Clove Bud) Oil, Myristica Fragnans Oil, D-Limonene**, Eugenol

GRUPA DOCELOWA 

Nie jest to z pewnością kosmetyk dla osób, które wymagają mocnego efektu oczyszczającego, natomiast z pewnością docenią go osoby, które mają już powoli dosyć nowych wrażeń i rozczarowań kosmetycznych oraz poszukują produktu, który stanie się niejako pielęgnacją skóry. To jedna z niewielu olejowych formuł, która sprawdza się do stosowania na cerze odwodnionej lub też z dużą skłonnością do nadmiernego odwadniania się (duża nadreaktywność, wrażliwość, suchość) oraz daje szerokie pole do wszelkich modyfikacji. Olejek wygładzający marki może być również świetnym elementem pielęgnacji skóry suchej oraz dojrzałej, moim zdaniem kluczowe znaczenie ma tutaj sposób domywania lub nie-domywania produktu.

Kosmetyk jest w stanie wykorzystać każdy rodzaj i typ cery, jest to kwestia włączenia go w pielęgnację i połączenia z innymi działaniami. Jego największą zaletą jest niespotykanie delikatna formuła, która mimo właściwości oczyszczających, potencjalnie nie odwadnia cery. Właściwości komedogenne (powlekające) można bezproblematycznie modulować za pomocą kolejnych kroków - olejek jest neutralny dla skóry, jeśli jest właściwie usuwany z powierzchni skóry.

Przed publikacją recenzji, postanowiłam skorelować swoje wrażenia z częścią innych osób, i nie do końca się z nimi zgadzam, a na pewno nie z doniesieniami o podrażnianiu okolic oczu - mimo że większość olejków myjących zaburza chwilowo obraz widzenia (objaw mgły) oraz prowokuje świąd, tak w przypadku Clochee nie zauważyłam tego typu skutków ubocznych.

Patrząc szerokospektralnie, olejek z pewnością poprawił kondycję mojej trądzikowej skóry i uprościł znacznie pielęgnację - szczególnie, gdy decydowałam się na zastosowanie cięższych konsystencji i nie do końca radziłam sobie z pełnym etapem myjącym, który zawsze był mniejszą lub też większą traumą dla mojej cery.

Soothing Cleaning Oil marki Clochee nie doprowadza mnie do nadmiernej egzaltacji. Nie jest produktem, bez którego nie byłabym w stanie utkać ponownie swojej pielęgnacji, ale nie mogę odmówić mu przyjemności stosowania oraz korzystnego działania na moją skórę. Jeden z najlepszych olejków myjących o tak dobrej dostępności na polskim rynku.

Ogólna ocena ****/*****
Właściwości myjące /spłukujące **/*****
Właściwości pielęgnujące ***/*****
Komfort stosowania *****/*****
Właściwości potencjalnie wysuszające */*****

ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z PRODUCENTEM KOSMETYKÓW NATUALNYCH CLOCHEE. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

14:00

SZMATKI, RĘKAWICE I RĘCZNICZKI W PIELĘGNACJI

SZMATKI, RĘKAWICE I RĘCZNICZKI W PIELĘGNACJI
szmatki do oczyszczania skóry ręcznik do twarzy rękawica glov efekty pryszcze jak pozbyć się trądziku rozszerzone pory

Odkąd łącząc zapalne punkty na mej trądzikowej skórze nie powstaje gwiezdna konstelacja Hydra, coraz bardziej skłaniam się ku prostym, mechanicznym i mniej drażniącym sposobom walki z cerą niełatwą w pielęgnacji. Wiem jak wiele zawdzięczam tretinoinie, którą stosuję z powodzeniem od lat pięciu, ale jednocześnie żyję w pełnej świadomości nieuchronnych skutków niepożądanych długotrwałego leczenia farmakologicznego. Złuszczanie manualne uskuteczniam z większą śmiałością, a swoimi przemyśleniami w dziedzinie akcesoriów myjących podzielę się właśnie dzisiaj. 

14:00

ZASADOWE MYDŁO | METODA REGULACJI SKÓRY TRĄDZIKOWEJ, TŁUSTEJ I ZANIECZYSZCZONEJ

ZASADOWE MYDŁO | METODA REGULACJI SKÓRY TRĄDZIKOWEJ, TŁUSTEJ I ZANIECZYSZCZONEJ

Uciskająca boleśnie struny głosowe wyrośl w gardle, rozdygotane, oblane zimnym potem blade i nader szczupłe ciało, postępująca atrofia lewej półkuli na samą myśl o pomyłce, błędzie, czy nakryciu mej niewiedzy, towarzyszyła mi przez większość życia w sytuacjach mniej lub też bardziej stresujących. Śledziłam z niedowierzaniem wypowiedzi "ekspertów", głoszących swe śmiałe, pełne nieomylności perory na śniadaniowych, miękkich kanapach. Zazdrościłam im długo tej płynności i lekkości w wymianie własnych, czasami skrajnie idiotycznych, poglądów, gdy ja, z drżącym głosem próbowałam wydukać swe lapidarne i nieskładne zdania, adekwatnie do nakrycia aktu wycinania z precyzją chirurga słynnej macicy Annie Chapman w londyńskim zaułku.

Im bardziej doświadczam życia, tym mocniej moje poglądy stają się mniej kategoryczne i konserwatywne. Coraz częściej, bez wewnętrznego strachu i krążących obsesyjnie ruminacji w mojej głowie, przyznaję się do ewolucji poglądów, ich całkowitej zmiany lub naturalnego, ludzkiego błędu, również w kwestii prawidłowej pielęgnacji skóry, chociażby w temacie zasadowych środków myjących. 

NATURALNE, ZASADOWE MYDŁA

Brak elastyczności poglądów, sztywnych, pozbawionych gibkości schematów pielęgnacyjnych, a momentami przejawów skrajnej głupoty, jest skutkiem wirujących abstrakcyjnie w ekstatycznym tańcu mitów. Brak merytorycznych informacji w zakresie działania zasadowych środków myjących oraz kluczowych danych w sposobie ich użytkowania nie zmusza do autorefleksji, a skutkuje wyciąganiem często pochopnych i mało trafnych wniosków. 

Największego problemu dopatruje się przede wszystkim w zasadowym odczynie, które w wielu przypadkach skądinąd sprzyja skórom trądzikowym z jednoczesnym łojotokiem i jest zdecydowanie bardziej korzystne w działaniu aniżeli powszechnie stosowane kwasy. Mydło jak najbardziej może  (choć nie musi) pozytywnie oddziaływać na skóry trądzikowe oraz być tanią i skuteczną metodą regulacyjną, zatem jeśli obserwujesz znaczną poprawę kondycji skóry podczas rozsądnego stosowania mydeł, nie widzę większych przesłanek, aby nagle rezygnować z ich stosowania. 

Naturalne, optymalne, fizjologiczne pH zdrowej skóry waha się między 4.5, a nawet 6.5 pH, pozwala zachować labilność oraz różnorodność mikrobiologiczną oraz stanowi korzystną barierę ochronną - chemiczną, jak i mechaniczną (prawidłowy biofilm). Jednak w przypadku patologicznego łojotoku o różnej etiologii, zakres pH może być znacznie niższy, co naraża naskórek na trwałe, niekorzystne i opłakane w skutkach zakwaszenie skóry, objawiające się chronicznym stanem zapalnym, odwodnieniem oraz jego następstwami: wzmożoną pobudliwością i nadreaktywnością naczyniową. W stanach patologicznych nie można również mówić o prawidłowej, naturalnej mikroflorze skórnej - na skutek działania kwaśnego, drażniącego sebum, mikrobiom skórny rozwija się nieprawidłowo i dochodzi do przerostu szczepów kwasolubnych. Włączenie dodatkowo kwaśnych preparatów w takim przypadku, co jest logiczne, generuje więcej szkody niż pożytku, dlatego też ułuda pięknej skóry bardzo szybko staje się urzeczywistnionym, skórnym koszmarem. 

Nie upierałabym się zatem, że jedynym i zawsze słusznym rozwiązaniem jest zawsze przewlekłe stosowanie preparatów niezwykle łagodnych, z odczynem neutralnym lub też kwaśnym, zwłaszcza w zaawansowanym przebiegu chorób skórnych, bowiem stosowane długotrwale, bez właściwego schematu postępowania oraz regulacji, mogą paradoksalnie zaostrzać zastane objawy skórne (nagromadzenie zanieczyszczeń, w tym zrogowaciałego naskórka oraz nadmiaru sebum). Kwestią dyskusyjną jest na pewno naturalna zdolność skóry do przywracania naturalnego pH, patomechanizm również i w tym przypadku nie jest do końca jasny, a jest coraz więcej publikacji, które popierają moje bieżące stanowisko: preparaty kosmetyczne nie są w żaden unikalny i błyskawiczny sposób przyspieszyć, tudzież zahamować tegoż naturalnego procesu, co oznacza tyle, że stosowanie toników bardzo często pozbawione jest głębszego sensu (poza napompowywaniem konsumpcjonizmu), a rozsądne użytkowanie substancji neutralizujących o odczynie wyższym nie zawsze musi generować problemy, co więcej, może wykazywać normalizujący wpływ na schorowany naskórek, co oznacza tyle, że stosowanie zasadowych mydeł, w niektórych przypadkach może okazać się niezbędne i bezpieczne w utrzymaniu prawidłowej kondycji naskórka.  

Zasadowy odczyn nie musi wcale wykazywać destrukcyjnego wpływu na kondycję skóry: może doskonale ograniczać łojotok oraz usuwać martwy zrogowaciały naskórek, nie zamierzam jednak tworzyć pociesznych, jednostronnych iluzji, bowiem nierozsądnie stosowane mydła lub też wysoka skłonność do odwodnienia i łojotoku wywołanego prawdopodobnie będzie pobudzać skórę do burzliwych, niepożądanych reakcji, co w konsekwencji nasili jedynie zastane problemy. Nie ulega natomiast wątpliwości, iż w przypadku skóry patologicznie tłustej, brak efektywnego działania oczyszczającego oraz normalizującego (neutralizującego odczyn kwasowy) będzie sprzyjało coraz to gorszej kondycji naskórka, dlatego też rozsądne wdrożenie zasad, które nie posiadają aż tak wysokiego czynnika prozapalnego może okazać się niezwykle pomocne w opanowaniu w mało ryzykowny, niewymagający szczególnej ochrony przed słońcem oraz rozbudowywaniu pielęgnacji, sposób, chwiejnej skóry łojotokowej oraz tłustej. 

Dużą zaletą zasad są ich doskonałe właściwości oczyszczające: emulgują, rozbijają oraz usuwają efektywnie tłuszcz ze skóry bez pozostawiania powłoki ochronnej (toksyczne działanie zbyt łagodnych środków myjących wynika zazwyczaj z ich zbyt delikatnego, niewłaściwego spłukiwania się), co daje efekt czystej, odświeżonej skóry. Podstawowy problem z mydłami ma swoją przyczynę nie zawsze we właściwościach pieniących się i silnie oczyszczających, a w ich niewłaściwym, częstym i nader konsekwentnym stosowaniu. I nie choć nie jestem zagorzałą zwolenniczką mydeł naturalnych, opowiadam się (i stosuję na samej sobie) za ich użytkowaniem w rozsądnych, uzasadnionych przypadkach.  

KIEDY MYDŁA MOGĄ POMÓC, A KIEDY ZASZKODZIĆ? 

Nie zamierzam przyznawać jakiejkolwiek nobilitacji zasadowym środkom myjącym: odczyn zasadowy, mocne właściwości myjące i potencjalnie drażniące działanie stosowane nawet na skórze nie mającej problemu z nawodnieniem, prędzej czy później zaskutkuje permanentnym odwodnieniem i jego konsekwencjami, dlatego też nie rozpatruję mydeł w produktach myjących nadających się do codziennego rytuału pielęgnacyjnego. Uważam jednak, że to nadmiar rodzi deficyt i przy wzmożonej obserwacji własnej skóry, o ile mocniejsze środki nie generują skrajnie negatywnych, natychmiastowych reakcji, mydła mogą być stosowane w zastępstwie drażniących kwasów / peelingów enzymatycznych, które również skórę wysuszają, a nie przynoszą tak dobrego efektu oczyszczenia oraz złuszczenia (co pozwala stosować je znacznie rzadziej z lepszym efektem terapeutycznym).

W zależności od potrzeb, skłonności do zanieczyszczania i odwadniania się naskórka oraz ich tolerancji, zasadowe środki myjące można stosować nie częściej niż raz na 3 dni oraz nie rzadziej niż raz na miesiąc, najlepiej wplatając je w niezmienne kroki (zamiast rozbudowanego etapu oczyszczania lub jako końcowy, domywający etap) i oczyszczając skórę jedynie powstałą pianą. Kluczowy jest również sam dobór zasadowego środka myjącego, najlepiej by bazował na zmydlonych frakcjach tłuszczów oraz nie zawierał bogactwa substancji dodatkowych (w tym substancji zapachowych i potencjalnie drażniących), w tym celu polecam naturalne mydła naturalne: czarne mydło afrykańskie, mydła węglowe, oliwkowe.


Oczywiście, nie każdemu typowi i rodzajowi skóry będzie służyć nawet sporadyczne stosowanie mydeł (cera nadreaktywna, sucha, skrajnie odwodniona, uszkodzona), ale chcę zwrócić uwagę na ich zbesztaną przez influencerską sieć opinię: mydła wcale nie służą tylko "myciu podłogi" (notabene, sprawdzają się w tejże roli wyjątkowo kiepsko), a mogą przysłużyć się lepszej kondycji skóry o ile nie generują, a ograniczają problemy skórne: nie wzmagają rogowacenia, łojotoku, nie są przyczyną podrażnień. Z racji, że gruntownie oczyszczają skórę, nie nadają się kompletnie w codziennych krokach pielęgnacyjnych, ale można je jak najbardziej rozpatrywać w ramach rozsądnej i bardzo ekonomicznej regulacji problematycznego naskórka.

Wbrew powszechnej opinii: mydła nie muszą pogrążać trądzikowych typów skóry, nie służą jedynie etapowi myjącemu - a mogą zajmować więcej miejsca w pielęgnacji: zastępować peelingi oraz preparaty usuwające martwe złogi niezłuszczonego naskórka, zalegającego łoju oraz innych zanieczyszczeń. Mogą być bezpiecznie stosowane w przypadku kiepskiej tolerancji kwasów oraz pochodnych w leczeniu mało zaognionego trądziku - to również substancje regulujące, które w przypadku skóry z łojotokiem nierzadko są mniej agresywne oraz bardziej efektywne w działaniu od zalecanych sposobów normalizacyjnych.

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY.

Pozdrawiam,
Ewa

21:00

GĄBECZKI KONJAC W PIELĘGNACJI

GĄBECZKI KONJAC W PIELĘGNACJI

Gąbeczki Konjac znalazły niezliczoną ilość funkcji w mojej okrojonej pielęgnacji. Ich gąbczasta i porowata, a jednocześnie na wskroś delikatna struktura, stwarza mnóstwo możliwości wykorzystania nawet na trudnych, problematycznych typach cery. Mimo że często kręcę nosem na akcesoria w pielęgnacji, gdyż nierzadko generują sporo problemów przy dłuższym stosowaniu jak i w utrzymaniu względnej czystości, tak gąbeczki Konjac akompaniują mi niezmiennie w codziennym rytuale już od kilku miesięcy.

KONJAC? CO TO TAKIEGO?

Gąbeczka Konjac w kosmetyce i medycynie japońskiej istnieje od przeszło 1500 lat. To produkt w 100% naturalny i biodegradowalny, jest wolna od szkodliwych, drażniących i mogących podrażnić skórę substancji.

Gąbka otrzymywana jest z azjatyckiej byliny, która nosi tę samą nazwę. Powstały surowiec posiada silne właściwości absorbujące, zawdzięcza to lekko zasadowemu pH, przez co wykazuje właściwości myjące, peelingujące i emulgujące tłuszcz, a zawartość składników naturalnych i substancji aktywnych, pielęgnuje, odżywia i nawilża skórę. Gąbeczki mogą zawierać różne składniki - aktywny węgiel, który wspomaga walkę z trądzikiem i bardzo dobrze oczyszcza, antyseptyczną i oczyszczającą glinkę, kojącą zieloną herbatę i wiele, wiele innych.

W kontakcie z wodą gąbka intensywnie pęcznieje, staje się delikatna, miękka, doskonale absorbuje sebum, tłuszcz i zanieczyszczenia. Zapewnia subtelne i łagodne dla skóry oczyszczenie bez podrażnień. Regularne oczyszczanie skóry za pomocą gąbki Konjac pozwala na minimalne użycie kosmetyków myjących, zmniejszenie ilości produktów oczyszczających, znaczne uproszczenie pielęgnacji, zwężenie porów, niewymagającą ochrony przeciwsłonecznej regulację rogowacenia oraz delikatny i relaksujący masaż, co wpływa bezpośrednio na lepsze ukrwienie skóry i jej ładniejszy koloryt.

Przy szeregu niezbywalnych zalet, nie można niestety zapomnieć o wadach gąbki Konjac. Nie odkryję Ameryki, ale największą przywarą tej świetnej gąbeczki jest przede wszystkim jej wątpliwa higieniczność. Gąbka sama w sobie jest śliska, schnie powoli, choć można ją dezynfekować i prać w wysokich temperaturach, często ulega uszkodzeniom i pomimo zachowania wzmożonych środków ostrożności: pleśnieje w środku. Ogromną zaletą jest niewchłanianie kosmetyków do środka, ale niestety nie ochrania to przed psuciem się gąbki (wynika to z naturalnej budowy i składu). Dodatki do gąbki szybko się wypłukują i na pewno tracą swoją wartość aktywną, zwłaszcza gdy zdecydujesz się na regularne wygotowywanie gąbki, co jest najskuteczniejszą metodą ochrony przed patogennymi drobnoustrojami. Zalecam wymianę gąbki co co najmniej 3 miesiące.

Dla niektórych osób gąbeczka Konjac może okazać się stanowczo za ostra, zachowuje jednak trwałą formę, przez co masaż całą powierzchnią gąbeczki może sprzyjać roznoszeniu zmian zapalnych, generować podrażnienia i nasilać ucieczkę wody.

Ostrzegam, że jakość gąbeczek (poza sprawdzoną firmą Konjac Sponge Company) nie jest równa - wiele gąbeczek okazywała się zbyt twarda, nieprzyjemna i szorstka, by móc bezpiecznie włączyć je do pielęgnacji twarzy.

MOŻLIWOŚCI WYKORZYSTANIA GĄBECZEK W PIELĘGNACJI CODZIENNEJ I SPECJALNEJ

Gąbeczki Konjac posiadają miłą, choć przedziwną strukturę. Nadal pamiętam swój ewoluujący grymas w zderzeniu z twardą niczym głaz powierzchnią z którą nie do końca wiedziałam co mam uczynić, zresztą wciąż ogarnia mnie niewymuszone zdumienie przy upuszczaniu strumienia wody, transformacja Konjac to coś niesamowitego: mokra gąbeczka natychmiast staje się niesamowicie mięciutka i plastyczna.

Niespotykana, wyczuwalnie porowata struktura gąbki to jednak jej duża zaleta, ta porowatość jest zupełnie rozbieżna z tradycyjnymi gąbkami, a nawet z gąbeczkami Konjac kiepskiej jakości - unikalna faktura chwyta i pochłania mechanicznie zabrudzenia oraz zapewnia jednocześnie przyjemny, oczyszczający masaż. Sowicie przesiąknięta wodą gąbeczka jest łagodna dla skóry, choć można nią wykonać bezdrobinkowy peeling mechaniczny, zatem zachowałabym rozwagę przy stosowaniu Konjac w nasilonych, ropnych odmianach trądziku,  szeroko pojętych infekcyjnych zakażeniach mieszków włosowych oraz przy uszkodzonej i nadreaktywnej, rumieniowej skórze.

Zdolności absorbujące gąbeczki można wykorzystać przy spłukiwaniu i pochłanianiu substancji trudnych do zmycia bez zastosowania silnych detergentów lub emulgatorów - pozostałości tłuszczu lub związków tworzących dyspersje w wodzie i tłuszczach (na przykład pigmenty mineralne). Jest to pomocne szczególnie na typach cery, które błyskawicznie odwadniają się, ale jednocześnie brak redukcji okluzji ze środków myjących wróży jedynie pogorszenie stanu skóry. Włączenie gąbeczki Konjac do rytuału oczyszczania to mądry i sprytny sposób ograniczenia wysuszenia skóry podczas jej mycia oraz bezpiecznego zwiększenia siły myjącej (skóra się wysusza, ale wymaga łagodnego domywania produktów / problem z odwadnianiem z jednoczesnym noszeniem trudnych do zmycia filtrów ochronnych lub kremowych produktów do makijażu). Biorąc pod uwagę właściwości akcesorium, gąbeczkę Konjac widzę raczej w połączeniu z delikatniejszymi środkami myjącymi - stosowana z pieniącymi się detergentami, czy zasadowymi, naturalnymi piankami i mydłami, będzie wzmagać ich właściwości drażniące oraz wysuszające.

Gąbeczki Konjac to również codzienny sposób regulowania naskórka zrogowaciałego i szybko zanieczyszczającego się. Mimo że masaż gąbeczką nie jest niczym nieprzyjemnym i organoleptycznie jest zdecydowanie delikatniejszy od tradycyjnych peelingów ziarnistych, czy nawet szczotkowania skóry, regularne oczyszczanie skóry z zastosowaniem gąbeczki może odczuwalnie sprzyjać lepszej kondycji skóry szczególnie trudnej w pielęgnacji. Akcesorium nie jest na tyle agresywne, by działało toksycznie na skórę, ale również nie jest aż tak delikatne, by jego stosowanie nie przynosiło nawet wymiernych efektów.

  • Samodzielny sposób oczyszczania skóry. Jeśli nie nosisz makijażu, unikasz ciężkich kremów ochronnych, problem wzmożonego łojotoku Cię nie dotyczy, nie masz trudności z utrzymaniem prawidłowego nawilżenia skóry, ale zauważasz u siebie problem zaskórników i/lub nadmiernego rogowacenia, to oczyszczanie gąbeczką w wyjątkowo łagodny, mało problematyczny i niewymagający jednocześnie restrykcyjnej ochrony przed słońcem sposób, wyreguluje Twoją skórę. Gąbeczka Konjac z wodą to idealny sposób oczyszczania dla osób z cerą bez większych problemów z wyjątkowo minimalistyczną, prostą pielęgnacją, ale z tendencją do zanieczyszczania się. 
  • Drugi, bezdetergentowy etap oczyszczania. Jeśli borykasz z problemem szybko odwadniającej się skóry, negatywnie reagujesz na większość pieniących się detergentów oraz akcesoriów, które okazują się zbyt ostre w swej fakturze, a wymagasz tłustego, olejowego rozpuszczenia zanieczyszczeń i równorzędnie skutecznego, efektywnego i bardzo delikatnego usunięcia tłustej fazy, włączenie gąbeczki Konjac do drugiego etapu (spłukiwania pierwszej fazy), pozwoli uniknąć tak silnego wysuszenia, ściągnięcia i dyskomfortu. Gąbeczka znacznie delikatniej pochłonie nadmiar tłuszczu i obejdzie się ze skórą łagodniej niż pieniące się detergenty. Ponadto gąbeczka pozwala na zastosowanie bardziej kremowej, treściwej konsystencji do oczyszczania, można nią świetnie zrównoważyć etap myjący bez większych szkód i ryzyka nagłego pogorszenia stanu skóry. 
  • Mało agresywny sposób usuwania masek nawilżających (kremowych i hydrożelowych). Zwilżoną gąbeczką szybko i bezboleśnie usuniesz maski nawadniające - silny strumień wody, detergenty lub nadmierne pocieranie w celu pozbycia się konsystencji, może zniweczyć efekty nawet najwspanialszego zabiegu upiększającego. Gąbeczki Konjac dzięki właściwościom absorbującym bardzo szybko i wybiórczo usuwają zabrudzenia, przy ich użyciu, zabiegi tego typu mają jakiś sens i zwiększają swoją efektywność działania. 
  • Akcesorium zwiększające siłę myjącą i oczyszczającą detergentów, glinek oraz alg. Gąbeczki skracają znacznie czas usuwania masek i środków myjących ze skóry przy jednoczesnym zwiększeniu ich właściwości oczyszczających. 
  • Bezdrobinkowy peeling mechaniczny. Jeśli peelingi ziarniste i szczotkowanie twarzy okazują się zbyt ostre, a enzymatyczne sposoby złuszczania naskóka albo wysuszają skórę lub są zupełnie nieefektywne, codzienne lub okazjonalne oczyszczanie skóry przy pomocy gąbeczki Konjac może okazać się przemyślaną i skuteczną metodą peelingującą, sprzyjającą normalizacji skóry. 


ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam,
Ewa

06:00

ZGRANY DUET | ESSE CREAM CLEANSER AND GEL CLEANSER

ZGRANY DUET | ESSE CREAM CLEANSER AND GEL CLEANSER

Oczyszczanie skóry jest kluczowym elementem przemyślanej pielęgnacji, bowiem wystarczą nawet pozornie nieszkodliwe niedociągnięcia na tak często wymijająco traktowanym etapie, by borykać się z problemami w dalszych krokach pielęgnacyjnych i tym samym generować niepotrzebne, nierzadko wymuszone problemy z cerą.

Po latach tułaczki i głoszonych gwałtownie ze swadą tyrad, zdałam sobie sprawę z ogromnego problemu dostępności środków myjących, które nie wyrządzają szkody - nie tylko mającej przeszłość dermatologiczną, traktowaną dostępnymi lekami niczym batem, skórze, ale również zupełnie normalnej, nieposiadającej jakichś wyjątkowych problemów.

Muszę przyznać, że bardzo miłą odmianą, choć niekoniecznie ekonomiczną, okazała się marka Esse, a szczególnie kremowy cleanser z serii uniwersalnej.

GEL CLEANSER

Zacznę zgrabnie od produktu, który lubię znacznie mniej - owszem, żel Esse to bardzo dobry kosmetyk o niesamowicie przyjemnych walorach użytkowych, zwłaszcza dla mężczyzn (dlaczego, napiszę o tym poniżej), aczkolwiek w moim mniemaniu niewarty tak wysokiej, narzuconej ceny. Podobny efekt pielęgnacyjny można osiągnąć znacznie tańszym, będącym zamiennikiem, żelem rumiankowym polskiej marki Sylveco, dostrzegam tutaj mnóstwo podobieństw, choć wersja z olejkiem rumiankowym posiada nieco rzadszą, gorszą w użytkowaniu i bardziej klejącą się formułę.

Żel Esse posiada treściwszą, gęstszą, bogatszą konsystencję, ale nie jakoś wybitnie, wątpliwie przekłada się to na finalną wydajność, bowiem produkt nie posiada mocnych właściwości pianotwórczych i zazwyczaj do pełnego uczucia czystości dozuję zamiast jednej pompki - dwie. Domyślam się, iż w podobny sposób postąpiłaby większość tutaj zgromadzonych. Skóra po zastosowaniu żelu może nie jest do końca tak świetnie oczyszczona (produkt świetnie spłukuje produkty mineralne, tworzące zawiesinę, ale nie rusza nawet łagodnych produktów kremowych), ale efekt ten wzmacnia niezwykle świeży, przyjemny i niesztuczny zapach ziołowej mięty. Muszę przyznać, że struktura żelu i kompozycja zapachowa bardzo umilają stosowanie powyższego produktu, nawet pomimo tego, że nie spełnia on w większości moich oczekiwań. Skóra po zastosowaniu żelu nie klei się, nie lepi, produkt łatwo spłukuje się ze skóry i nie ma przedziwnej tendencji do tworzenia zawiłych farfocli lub też śliskiej, trudno spłukiwanej warstwy. Używa się go dość przyjemnie - szybko i bezproblemowo, już ten sam fakt wystarczy, by zaskarbić sobie sympatię płci przeciwnej.

Delikatne, chociaż skuteczne właściwości myjące nie są w tym przypadku tożsame niezwykle subtelnej formulacji. Już sama konsystencja żelu powinna uruchomić wewnętrzny alarm u posiadaczy cery delikatnej, z dużą tendencją do odwodnienia, bowiem kosmetyki o takiej konsystencji, i nie pozostawię tutaj złudzeń, zawsze będą w mniejszym, lub też większym stopniu wysuszać skórę. Owszem, mogą sprawdzić się stosowane raz na jakiś czas, aby zredukować ilość emolientów i zapobiegać zanieczyszczaniu się cery przez zbyt łagodną pielęgnację (dlatego też żel świetnie uzupełnia kremowy cleanser), szczególnie, gdy masz do tego tendencję, ale z reguły nie są to produkty do stosowania codziennego. Żel Esse wysusza dosyć mocno - efekt odwadniający umieściłabym pomiędzy naturalnymi mydłami, a żelami micelarnymi.

Nie jest to zatem delikatny żel. Na skórze odwodnionej może powodować świąd, podrażnienia i zaogniać rumień, a także wzmagać nadmierny łojotok (choć równie dobrze może i go normalizować), czy zaostrzać stan zapalny. Formuła jest całkowicie domywająca się, choć nie zostawia skrzypiącej, skalanej intensywnymi detergentami skóry. Pory są ładnie obkurczone. Efekt oczyszczający i zwężający pory waloryzuje zawartość kwasu salicylowego. Żelu powinny unikać osoby uczulone lub też nadwrażliwe na salicylany. 

Żel doskonale sprawdza się jako drugi etap dwuetapowego, spłukiwanego oczyszczania, mimo że jestem raczej zwolenniczką jednoetapowego mycia, tak czasami moje tradycjonalistyczne zapędy muszą gdzieś znaleźć swe ujście, chociażby w sferze kosmetycznej. Esse świetnie łączy się z olejami i gęstszymi, kremowymi konsystencjami, które stosowane samodzielnie w pielęgnacji okazują się zbyt powlekające i pojawia się spory problem z ich domyciem/ nadmierną tłustością, ale jednocześnie w jakimś stopniu spłukują się samodzielnie (żel nie domyje czystych olejów). Uważałabym jedynie na oczy i nie stosowałabym żelu w tym rejonie - nie powoduje on silnego szczypania i ich pieczenia, ale już sama zawartość kwasu salicylowego wystarczy, by pilnować gdzie żel ląduje na twarzy.

Bardzo nie podoba mi się mechanizm dozowania produktu - mimo że szklane, porządne opakowanie cieszy me artystyczne oko, o tyle dozownik rzuca produktem gdzie popadnie. Chwila nieuwagi i mam cały, upaprany zlew, który później ciężko jest doczyścić. 

Trochę mi smutno, ale nie dostrzegam niczego wyjątkowego w Gel Cleanser Esse - a na pewno nie tyle, by za pojemność 100 ml płacić ponownie prawie 100 złotych. To łagodnie oczyszczający (choć potencjalnie wysuszający - i ze względu na formułę, i zawartość kwasów, i delikatnie kwasowe 4.5pH) produkt skórę, w sam raz dla osób, które nie stosują makijażu i nie posiadają zbyt wygórowanych oczekiwań, a mycie ma przede wszystkim zapewnić uczucie świeżości, czystości i normalizować skórę,z  którą na co dzień ktoś nie robi niczego szczególnego. Przy większym zapotrzebowaniu na okluzję lub ogromnej tendencji do wysuszania się cery, żel Esse będzie jedynie nasilał problemy z cerą i komplikował pielęgnację. W moim przypadku to bardzo dobry produkt do stosowania "w ramach potrzeby", ale już wiem, że jego obecność na mojej kosmetycznej półce mogę zastąpić wieloma tańszymi zamiennikami. I tak też zrobię.

INCI: Aspalathus Linearis (Rooibos) Leaf Extract*, Decyl Glucoside, Glycerin, Coco-Glucoside, Glyceryl Oleate, Sclerocarya Birrea (Marula) Seed Oil, Xanthan Gum, Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Extract*, Salicylic Acid, Glyceryl Caprylate, Mentha Viridis (Spearmint) Leaf Oil*, Levulinic Acid, Sodium Levulinate, Aqua (Water), Mentha Piperita (Peppermint) Leaf Oil*, Citric Acid, Carum Carvi (Caraway) Leaf Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Oil*, Limonene***
*ingredients from organic farming
***component of natural essential oils
99.8% of the total ingredients are from natural origin
70% of the total ingredients are from Organic Farming


CREAM CLEANSER

W moje niewymyślne, aczkolwiek konkretne potrzeby idealnie wkomponował się cleanser kremowy, nie bez powodu tak często go polecam. To produkt, który zapewnia doskonałą okluzję i ochronę podczas mycia, ale jednocześnie dobrze się spłukuje i nie obciąża skóry tuż po wykonaniu powyższej czynności.

Cleanser nie jest aż nadto kremowy, jego konsystencja jest niezwykle miła i przyjemna w dotyku. Struktura nie jest tłusta, to cudownie delikatna, zrównoważona emulsja, pozbawiona nadmiernej ilości fazy olejowej, przez co cleanser sprawdza się do codziennego zmywania lekkich zanieczyszczeń, w tym również makijażu mineralnego, z którym na pewno świetnie sobie poradzi.

Kosmetyk zaaplikowany na delikatnie zwilżoną skórę, odczuwalnie ją uspokaja, otula, ma niebywale gładką, jednolitą strukturę. Świetnie powleka podczas mycia cerę podrażnioną, odwodnioną nadwrażliwą - jego delikatnie śliska konsystencja zapobiega szarpaniu cery, nadmiernemu pocieraniu, a sama formuła cleansera - doskonale spłukuje się, choć nie pieni się i nie ściąga nawet przesuszonych typów cery. Podczas mycia strukturalnie przypomina jogurt grecki.

Znam niewiele produktów myjących, kremowych, które nie zaczynają mi po jakimś czasie przeszkadzać, szczególnie gdy stosuję je regularnie. Kosmetyk nie obciąża skóry i nie sprzyja zanieczyszczaniu się naskórka, chociaż czasami, ze względu na posiadany typ cery, potrzebuję kosmetyków o mocniejszej sile myjącej.

To niezwykle delikatna - zarówno pod względem konsystencji, jak i właściwości myjących, kremowa emulsja, nie zmyje cięższego, kremowego makijażu, obawiałabym się, czy samodzielnie da sobie radę nawet z lżejszymi kremami barwiącymi bez trudno spłukiwanych silikonów, jednak świetnie sprawdza się w pielęgnacji naprawdę trudnej cery, której pielęgnacja balansuje na pograniczu lekkiej. Kremowa emulsja Esse to także doskonały środek do oczyszczania skóry bezproblemowej - jest niewiele środków myjących, które rzeczywiście nie napędzają problemów z cerą - a pozwalają je skutecznie ograniczać. Emulsja kremowa w zależności od potrzeb, sprawdza się w oczyszczaniu porannym, jak i wieczornym.

Ze względu na właściwości, nie do końca traktowałabym na serio zalecenia producenta kosmetyków Esse. Nie widzę tego produktu w dwuetapowym oczyszczaniu, zwłaszcza w połączeniu z rekomendowanym, powyżej recenzowanym żelem - każdy z tych produktów idealnie spłukuje się samodzielnie, a połączenie ich właściwości myjących jest w stanie zafundować przesuszenie nawet typom cery niemających z tym ogromnego problemu. Poza tym kremowa emulsja mimo że ma niezwykle przyjemną konsystencję, nie jest w stanie zemulgować kremowego makijażu, ani tym bardziej kremów ochronnych, filtrów - jest przeznaczona raczej do zmywania lekkich zanieczyszczeń dnia codziennego.

Oczywiście działanie (zwłaszcza emulgujące i usuwające tłuszcz) emulsji można skutecznie modyfikować. Podoba mi się nieprzytłaczająca okluzyjność Esse, dzięki temu dodatek olejków myjących lub też tradycyjnych olejów (jeśli pożądane jest pozostawienie ochronnej warstwy), niweluje ich nadmierną tłustość i podczas mycia, i po zwieńczeniu rytuału, a kremowość skutecznie zapobiega wysuszaniu się skóry. Aspekt powlekania można również bezproblemowo modulować, szczególnie, gdy borykasz się jednocześnie z problemem wysuszającej się cery nie tylko podczas mycia, ale i tuż po jej oczyszczeniu (uszkodzona bariera hydrolipidowa, deficyt lipidowy). Ciężko nie utrafić w grupę docelową, jak sam widzisz, działanie emulsji można regulować na wiele różnych sposobów i tym samym za każdym razem uzyskiwać zupełnie inny efekt końcowy.

Naprzeciw zaleceniom producenta, to właśnie kremowy cleanser widzę bardziej w drugim, aniżeli pierwszym etapie głębokiego oczyszczania cery. Emulsja doskonale emulguje pozostałości po pierwszej, typowo olejowej fazie, a jednocześnie nie wysusza skóry tak jak żele, pianki, mydła. W dwuetapowym oczyszczaniu znaczenie ma nie tylko pierwsza faza - to właśnie sposób domywania produktów olejowych ma największy wpływ na końcowy efekt oczyszczający, ale i potencjalnie wysuszający/nawadniający.

Zapach świeży - ziołowy, chociaż zaczyna mi przeszkadzać, gdy mam z nim dłuższy kontakt - jakoś dziwnie zaczyna imitować zapach szaty liturgicznej i zwiędłych, białych kwiatów pogrzebowych. Źle mi się to kojarzy i wywołuje dość mocne bóle głowy. Na szczęście aromat bardzo szybko ulatnia się (w odróżnieniu od żelu antybakteryjnego) i podczas tradycyjnego stosowania spłukiwanego pojawiają się jedynie te milsze, ziołowe skojarzenia.

Największym minusem jest z całą pewnością bardzo słaba wydajność kremowej emulsji oraz jej stosunkowo wysoka cena (100 ml to koszt około 120-150 zł). Problemem jest również brak sprzedaży internetowej produktów i dość dziwne, osobliwe formy ich sprzedaży detalicznej (na pośrednictwem konsultantów na portalu facebook). Poza tym ceny produktów Esse zawsze w jakiś dziwny sposób wywindują w górę, gdy są dostępne stacjonarnie, chociażby na targach. Nie mam również do końca pozytywnego zdania na temat sprzedających, mam wrażenie, że nie do końca ogarniają.

INCI: Aspalathus Linearis (Rooibos) Leaf Extract*, Glycerin**, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Decyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Sclerocarya Birrea (Marula) Seed Oil, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Xanthan Gum, Aloe Barbadensis (Aloe Vera) Leaf Extract*, Pelargonium Graveolens (Rose Geranium) Oil*, Sodium Phytate, Cymbopogon Martini (Palmarosa) Oil*, Citric Acid, Carum Carvi (Caraway) Oil, Benzyl Alcohol, Ascorbyl Palmitate, Dehydroacetic Acid, Tocopherol, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Mentha Viridis (Spearmint) Leaf Oil*, Linalool***, Citronellol***, Geraniol***, Limonene***
*ingredients from organic farming
**made using organic ingredients
***component of natural essential oils
99% of the total ingredients are from natural origin
86% of the total ingredients are from Organic Farming

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa